PRZYSZŁOŚĆ



Constantly driven by the future ahead of you and the unknown.
(Wciąż napędzany przez przyszłość, która jest przed tobą i przez nieznane).

To podpis, jaki mój znajomy umieścił pod jednym ze swoich zdjęć na fejsie. Zdecydowanie piękne motto, czuć w nim wiatr, czuć to coś, co ciągnie w nieznanym, co ciągnie w nieznane. Motto, jak lipcowa noc, tuż przed wyjazdem w wielką podróż. Pełne ekscytacji i oczekiwania.

Nieznane


Zawsze lubiłem takie teksty, dawały mi poczucie, że zaraz wyruszam (czy to naprawdę, czy w wyobraźni). Tym razem jednak pojawiła się myśl, że przychodzi w życiu taki moment, kiedy patrzenie w przyszłość znaczy patrzenie prosto do grobu.

Myślę, że ten moment następuje wraz z tym, jak w metryce przybywa nam krzyżyków. Może nie dzieje się to kiedy mamy dwadzieścia lat, może nawet nie, kiedy mamy trzydzieści, ale może dzieje się to, kiedy na karku przysiada czterdziestka, albo sześćdziesiątka. Gdzieś w głębi pojawia się uczucie, że przyszłość jest limitowana. Że nasze „wciąż” prędzej czy później się skończy.


I my nie mamy wiele do gadania. Możemy się na to zgodzić bądź nie. Zgodzić się na to, żeby z przyszłości, stać się przeszłością. Zostawić pole dla tych, którzy przyjdą po nas i dla których wiadoma granica nie jest jeszcze tak oczywista. Można to nazwać przekazaniem pałeczki albo zostawianiem pola tym, których kolej nadeszła. Przytrzymując się za długo przyszłości, okradamy z niej tych, do których ona należy. Tych, którzy przychodzą nie po nas, ale za nas.

Co mają do tego baśnie?


W zasadzie wszystko. Przygoda baśniowego bohatera ma przeprowadzić go przez pewien proces, po to, żeby potem mógł żyć długo i szczęśliwie, aż do samej śmierci. Proces ten ma miejsce, kiedy bohater nie jest jeszcze ukształtowany, kiedy kamień, jakim jest, musi nabrać szlifu. Kiedy już oszlifuje się w przygodzie, jest oszlifowany. Może żyć długo i szczęśliwie. Być może w jego życiu pojawią się jeszcze smoki, pojawią się potwory, ale zabiwszy pierwszego, wie jak sobie z nimi poradzić. Nie wolno mu jednak polować na smoki, które do niego nie należą. Nie wolno mu się za smokami uganiać. Nie wolno mu chcieć zabijać smoków. Bo szukać smoków, to zapraszać je do swojego życia.

Nie zrozumcie mnie źle – nie chodzi mi o to, żeby się nie rozwijać. Chodzi mi o to, żeby nie przesadzać. Mój mistrz tai chi zawsze powtarza, że w życiu stacza się jedną, może dwie prawdziwe walki. Nie więcej. Reszta, to życie „długo i szczęśliwie”.



Co jeszcze mają do tego baśnie – sieroctwo. Zanim bohater wyrusza w swoją podróż, bardzo często zdarza się tak, że musi zostać sierotą. Umierając, rodzic oddaje swój czas dziecku. Zrzeka się swojej roli w świecie, żeby ten, który przychodzi za niego, mógł wypełnić swoje człowieczeństwo - nabrać szlifu. 
Dziecko nie zostaje samo, ma ciągłe wsparcie od tego, co już przeminęło (pisałem o tym w tekście Grób matki)… najważniejsze jest jednak, że teraz jego kolej… nie „wciąż”… tylko na chwilę.

***

Dzisiejsze ilustracje sponsorują: Tom Seideman-Freud, Alenka Sottler oraz internet. 

Komentarze

Popularne posty