Niektórych grafików lubi się, bo się ich lubi. Nie ku temu specjalnie powodów. Patrzy się i się lubi. Niezależnie od tego, czy grzebaliby tylko w popkulturze, przetwarzając jej owoce na swoją modłę, czy pracowali nad ambitnymi projektami całkowicie autorskimi.
Spagnolo należy raczej do tej pierwszej grupy, ale jak się patrzy to się lubi... przynajmniej ja lubię.
Lubię na przykład okładki do baśni Perrlauta, które świetnie bawią się grafiką wektorową. są przyjemne w odbiorze i całkiem charakterne.
Może Sinobrody nie był najprzyjemniejszym gościem. Być może
nie najlepiej obchodził się ze swoimi żonami, być może nawet sam zastawiał na
nie sidła – ot, pokazywał im miejsce, do
którego nie mogły wchodzić, dawał do niego kluczyk, a potem wyjeżdżał, żeby
kobiety mogły zaspokoić swoją ciekawość, a potem wracał, żeby zaspokoić swoją własną
potrzebę wymierzania kary. Jego kolekcja ukatrupionych żon, nabrała wreszcie
całkiem sporych rozmiarów, a sina broda na zawsze stała się symbolem potwornego
męża.
Dziś jednak spróbujemy przyjrzeć się jego historii z ciut
innej perspektywy.
Po pierwsze: Sinobrody jako skończony naiwniak
Musimy pamiętać, że kobieta, która otwiera drzwi do
sekretnej komnaty, nie jest pierwszą lepszą z brzegu. Zawsze jest ona żoną
Sinobrodego. A mąż i żona to dość specyficzna relacja. Wspólnota ciał, dusz i
mienia. Wszystko, co należało do Sinobrodego, należało też do jego małżonki.
Należał więc do niej cały zamek, a więc także tajemnicza komnata. Należało do
niej to, o czym nie mogła wiedzieć, co dla niej zabójczo niebezpieczne.
Sinobrody jest więc całkowicie fair. Daje żonie kluczyk wraz
z ostrzeżeniem. Gdyby zataił fakt istnienia tajemniczej komnaty, byłoby to
mniej więcej tak, jakby nie powiedział żonie, że po podwórku biega wściekły niedźwiedź.
Nie, Sinobrody wiedział, że trzeba przyznać się do wszystkiego. Wiedział, że to
miejsce jest dla jego żony niebezpieczne, więc
wolał ją przed nim ustrzec.
Jedyny zarzut jaki do tego miejsca możemy postawić
Sinobrodemu to właśnie naiwność. Za każdym razem tak samo ufał swoim kobietom i
nigdy nie uczył się na błędach. Trzeba było zostawić ten kluczyk dla siebie.
Po drugie: Pusta komnata
Kolejny zarzut, od którego nie sposób się uchylić to
oczywiście fakt, że za złamanie zakazu Sinobrody mordował swoje żony.
Oczywiście z jego strony było to bardzo niedżentelmeńskie zachowanie, które
wkrótce urosło do rangi kolekcjonerskiej obsesji. Nim jednak komnata obrosła
trupem, była pusty. I Kiedy pierwsza z żon otworzyła jego zakazane drzwi, nie
znalazła tam żadnych zwłok. Czy już wtedy miejsce to obłożone było klątwą?
Prawo było jasne – do tego pokoju wchodzić nie wolno. Masz
do niego klucz, co ani o literę nie zmienia prawa. Sparafrazujmy: to że masz
zezwolenie na broń, nie znaczy wcale, że masz prawo strzelać do przechodniów.
Od tej reguły nie ma odstępstwa. Sinobrody doskonale o tym wiedział i, kto wie,
być może czuł się jak zawodowy kat, któremu nagle przyprowadzono własnego syna.
Musiał wykonać wyrok. Bo takie było prawo.
To prowadzi mnie do najważniejszego pytania dzisiejszego
tekstu:
Czy wolno nam wiedzieć wszystko?
I nie ma tutaj znaczenie płeć ani wiek. Na pewnych etapach,
niektórych rzeczy możemy nie rozumieć i potrzeba dopiero czasu, żeby dotarło do
nas ich prawdziwe znaczenie, ale nie o to chodzi w pytaniu. Nie o to, czy
możemy dowiedzieć się wszystkiego, ale o
to, czy WOLNO nam dowiedzieć się wszystkiego.
Czym była ta tajemnicza komnata wtedy na samym początku,
zanim zapełniły ją trupy, chciałbym zadać jeszcze jedno pytanie. Czy trupy w
ogóle tam były?
Po trzecie: Trupy z ciemności
Ostatnia z żon zobaczyła w środku coś, co ją przeraziło.
Blask świecy wyłonił z mroku obrazy prawdziwej grozy. Ale odwołajmy się do
baśniowego języka, w którym rzeczy nie zawsze znaczą tylko to, co znaczą.
Dziewczyna widzi tylko strzęp historii. Znalazła się w miejscu dla niej
zakazanym, widzi jedynie mrok i to, co pozwala jej dostrzec nikły płomień
świecy. Strzępy. Bez kontekstu zwłoki nic nie znaczą. Zmasakrowane przez
wypadek ciało wygląda tak samo jak to pocięte przez chirurga, zwłaszcza w
świetle świecy, a zadraśnięty palec, staje się urwaną ręką, zwłaszcza, kiedy
świadkiem jest osoba młoda, a nie doświadczony ratownik medyczny. Czy więc
kontakt z tym, co zakazane, nie sprawił, że w oczach żony pojawiły się
makabryczne sceny? Faktycznie jednak mogła zobaczyć to samo, co pierwsza żona.
Pusty pokój...
Po czwarte: Śmierć
Wyobrażam
sobie taką scenę. Dwie przyjaciółki kochają się nad życie. Jakby powiedział o
nich Mickiewicz: „Z tych, co to: gdzie ty, tam ja, -
co moje, to twoje. Mówiono o nich, że gdy znaleźli orzeszek, Ziarnko dzielili
na dwoje”. Kochają się, aż do momentu, kiedy jedna pewnego dnia zagląda drugiej
do pamiętnika, albo obsmarowuje ją za plecami. Co dzieje się w tej drugiej? Co
dzieje się z ich przyjaźnią? Oczywiście nie może być o niej więcej mowy. W
oczach właścicielki pamiętnika, wścibski intruz umiera? Zraniona dusza
najlepiej wymazałaby ze swojej świadomości przyczynę zranienia. Być może to
właśnie oznaczało ścięcie żony w baśni o Sinobrodym. Hipotetycznie.
Po piąte: Podsumowanie
Myślę sobie jeszcze tak. „Sinobrody” to opowieść o
małżeństwie, o partnerstwie i o tym jeszcze, co w małżeństwie się nie mieści.
Jest w duszy mężczyzny, taka przestrzeń, do której kobieta nigdy nie będzie
miała dostępu. Strefa dla niej radioaktywna. Nigdy nie będzie mogła dostać się
do niej z tej prostej przyczyny, że jest kobietą. Jest z innej niż mężczyzna
substancji. W tej przestrzeni, w tej tajemniczej komnacie umiera to, co
kobiece. W baśniowym języku zostaje ścięta (druga hipoteza).
Ostatnia z żon ratuje swoją skórę tylko dlatego, że z odsieczą
przybywają jej inni mężczyźni, czyli ci, którzy znają tę tajemniczą ziemię. To
jej bracia, krew z krwi więc dziewczyna nigdy się nie dowie, co zrobili z
kluczykami do swojej tajemniczej komnaty, mają je przy sobie, a może zostawili
go swojej żonie, z ostrzeżeniem, że w zamku są drzwi, do których ten kluczyk
pasuje i do których pod żadnym pozorem nie wolno jej wchodzić.
A tutaj w wersji filmowej:
***
dzisiejsze ilustracje sponsorowane są przez: Jennie Vallis, Kay Nielsen, Thierry Dedieu, Biffno, Daria Ivanova i Caixa Amarela
23.9.13
BABA JAGA I WILK
Na warsztacie: Baba Yaga and the wolf
O tym komiksie nie sposób nie wspomnieć. Po pierwsze dlatego, że w swojej tematyce traktuje o jednej z najpopularniejszych baśniowych postaci świata słowiańskiego, po drugie zaś dlatego, że w swojej formie jest przepięknym połączeniem tradycyjnej kreski ludowej z tą współczesną.
Książeczka nieduża, mroczna wyjątkowo, często gubiąca całkowicie kolory, co stylistycznie zbliża ilustracje do linorytu. Wszystko tworzy niesamowity klimat podróży głównej bohaterki - Katarzyny do zaświatów, na spotkanie z tytułową Babą Jagą.
Komiks pochodzi ze stajni grupy Tin Can Forrest, do obiegu wszedł w 2010 roku (wydawnictwo Koyama press) a wygląda tak:
19.9.13
Pułapka Sinobrodego
Sinobrody doskonale znał Biblię. Wiedział, że za każdą winę
należy się kara. Wiedział też, że człowiek jest grzeszny – dlatego został
wygnany z Raju. Dlatego Bóg dał Mojżeszowi prawo. Żeby ludzie pamiętali, że są
grzeszni, żeby co krok czuli dotkliwość kary. To, co leży na dnie ludzkiej
duszy, to mrok i zdrada. Dla Sinobrodego, człowiek pachniał grzechem przez
skórę. Uwielbiał zaglądać do Księgi Sędziów, gdzie w każdym akapicie za winy
Izraleitów, spadała na nich kara, gdzie ginęli jak muchy. Lubił w tej księdze
to, że życie ludzie tak niewiele znaczy. „Pył – mruczał do siebie pod nosem –
pył tylko…”
Najczęściej jednak zaglądał na sam początek, tam gdzie
upadek człowieka był tak beznadziejnie głupi i tak dotkliwy. Bóg pozwolił
ludziom na wszystko, a potem wskazał palcem na tę jedną jedyną rzecz, której
nie było im wolno zrobić. Wskazał na nią po to, żeby potem patrzeć, jak
upadają. Jak łamią zakaz, a potem kark. Oczywiście Sinobrody wiedział dobrze, że
inaczej być nie mogło. Człowiek jest grzeszny. Był grzeszny już tam, w Raju. Co
do Boga, Sinobrody podziwiał go, za to, w jaki sposób postąpił z człowiekiem,
wystawiając go na próbę, z której człowiek nie mógł wyjść zwycięsko. Człowiek
skończył z twarzą w błocie. Dostał dokładnie to, na co zasłużył.
Sinobrody oczywiście nie miął wątpliwości, kto był winien
upadku i dlaczego Adam nie przeszedł swojej próby… Ewa. To imię wracało do
niego podczas niespokojnych nocy, napełniając jego sny niewinnymi podszeptami. Słodycz
koszmarów. Bał się tych nocy. Bał się Ewy i strach ten spędzał my sen z powiek…
taka słodka, taka zdradliwa. Jeśli się jej zaufa, można stracić wszystko, tak
jak Adam. A on nie chciał przecież skończyć tak, jak Adam. Postawił więc siebie
w roli Boga.
W Księdze Rodzaju wszystko było napisane: daj pozory wolności, wskaż to, czego robić nie wolno, stwórz okazję do grzechu i sposób, w jaki będziesz mógł sprawdzić, że to już, że już po wszystkim.
Nad swoją pułapką nie musiał myśleć długo. Ot sto pokoi i tylko jeden, do
którego wchodzić nie wolno. Jeden, który wskaże palcem. Ten, dokładnie ten. A
tutaj jest do niego kluczyk. Rób, co chcesz, ale do tego jednego (Chodź, pokażę
ci, do którego… otwiera się go tym kluczem, z drewnianym, rzeźbionym kółkiem)
nie wolno ci wchodzić. Pod żadnym pozorem! Rozumiesz? No to świetnie.
Wyjeżdżam, a ty baw się dobrze. Do zobaczenia.
Natura w każdym człowieku, jest tak samo brudna. Wiedział to
doskonale. Ze spokojem mógł wyjechać, żeby potem wyegzekwować karę, raz, a
potem jeszcze raz i jeszcze…
Wszystko układało się dokładnie tak, jak wiedział, że będzie
się układało. A on, Sinobrody, robił dokładnie to samo, co Jahwe. Zapomniał tylko o jednym – sam nie był Bogiem.
Zapomniał o tym, że w ogrodzie prócz Adama i Ewy był ktoś jeszcze. Był wąż,
który wskazał Ewie owoce dobre do zjedzenia i miłe dla oczu, że był ten, który
słodkim głosem namawiał pierwszą kobietę, by sięgnęła po wiedzę, by stała się
równa Bogu. Sinobrody Zapomniał o wężu, lecz wąż nie zapomniał o Sinobrodym.
Kiedy mężczyzna przyjmował na siebie rolę Boga, wąż wślizgnął się w jego duszę,
by szeptać mu do ucha słowa mądrości – że to, co w człowieku, jest tylko grzechem, że można
się od niego spodziewać tylko zdrady, że to na co zasługuje, to kara i śmierć.
I Sinobrody uwierzył wężowi, stworzył swoją pułapkę, by stać
się równy Bogu… i wpadł w pułapkę węża.
***
dziś ilustracje sponsorują następujący graficy: Banjamin Lacombe, Cassia Lupo, Gustav Dore, Matt Mahurin i ktoś jeszcze (adres www.thorn-art.com niestety nie działa).
17.9.13
KSIĘŻNICZKI UPADŁE
Na warsztacie: Dina Goldstein, Fallen Princesses
Dziewczynki
chcą być księżniczkami. To oczywiste. Niestety częściej niż tymi baśniowymi,
chcą być księżniczkami z bajek Disneya. To niestety Disneyowskie obrazy
wyznaczają ścieżki dziecięcych wyobrażeń, kierują baśnie w stronę cukierkowego
happy endu niekoniecznie odpowiadając na pytanie, jak poradzić sobie z życiem.
Dina
Goldstein postanowiła połączyć idealistyczną wizję disneyowskich księżniczek z
szarą prozą życia. Efekty, według mnie doskonałe:
A tak w ogóle, to wpadłem na tę artystkę tylko dlatego, że nie mogłem przeboleć tych ilustracji do Kopciuszka.
9.9.13
SPOTKANIA Z BAŚNIAMI DLA DOROSŁYCH
W nadchodzących tygodniach bierzemy Baśnie na Warsztat aż dwa razy:
Po raz pierwszy w niedzielę 15 września, w KlubieHerbacianym Nie lubię
Poniedziałków (Szlak 14, Kraków)
Baśnie opowiadają obrazami o zakamarkach ludzkiej psychiki. Mówią o dorastaniu,
mówią o rozłące, o inicjacji seksualnej, małżeństwie i śmierci. Traktują o
wierności i zdradzie. Tym ostatnim tematem zajmiemy się podczas najbliższego
spotkania. Wysłuchamy pieśni o biednej dziewczynie o imieniu Nastia, opowiem
kilka baśni związanych z postacią Sinobrodego i jemu podobnych, a na koniec
zajrzymy zbioru do baśni tysiąca i jednej nocy, gdzie być może leży odpowiedź,
jakie wydarzenia stały się przyczyną powstania tak odrażającego typa jakim jest
Sinobrody.
Drugie spotkanie w środę 18 września w Kawiarni Cudowne Lata (ul
Garncarska 5, Kraków). Tematem tego spotkania będzie rola
kobiety i mężczyzny w baśniach, a także pewnym aspektem moralności baśniowej,
jakim jest... oszukiwanie.
Oba spotkania zaczynają się o godzinie 20. wstęp za wolne datki. Zapraszam
serdecznie bardzo i uniżenie. SwS
7.9.13
KOPCIUSZEK
Ostatni wpis i drastyczny brak dobrych ilustracji do kopciuszka sprawił, że desperacko zacząłem przetrząsać internet w celu zaznajomienia się z warstwą graficzną tej bajki, znaleźć dobre ilustracje nieskażone disnejowską kreską. Niewdzięczna to praca, szczególnie, jeśli nie interesuje nas zgubiony trzewik.