Trzy spotkania z Babą Jagą



Na warsztacie: Piękna Wasylisa, Jaś i Małgosia, Baba Jaga (Grimm)

Zanim zostawimy Babę Jagę w jej lesie i przesuniemy się kawałek dalej w baśniowych rozważaniach, chodzi mi po głowie jeszcze jeden tekst. Zastanawia mnie, z jakich powodów bohaterowie spotykają najsławniejszą na świecie wiedźmę. Rozważymy to używając trzech baśni: "Pięknej Wasylisy", "Jasia i Małgosi", oraz "Baby Jagi", tej ze zbioru Grimmów, z którą już mieliśmy przyjemność spotkać się dwukrotnie (tutaj i tutaj)



Dwa słowa przypomnienia


Baba Jaga to taka baba, która mieszka w gęstym lesie, w domku na kurzej stopce (czasem pieszczotliwie zwaną „Chatą Śmierci”), który może się wraz z nią przemieszczać, lub też w domku zrobionym z piernika i innych słodkości. Czasem mieszka sama, czasem jako pomocników ma zwierzęta (zazwyczaj kota, kruka i sowę), lata w starym moździerzu, albo na miotle, albo na smoku (ale wtedy to już nie jest Baba Jaga, ale Baba Drasznica). Taką babę można znaleźć w wielu kulturach. Zazwyczaj jest odpychająca z wyglądu, obleśna w obyciu. Lubi dzieci, szczególnie przypiekane, z odpowiednio dobraną kompozycją leśnych ziół. To jej zjadanie dzieciaków może mieć coś wspólnego z inicjacją, zwłaszcza, że w każdej z opowieści, do których dzisiaj zajrzymy, bohaterowie muszą przejść „próbę ognia”. Zacznijmy od Wasylisy.



Wyprawa po Ogień


Nasza pierwsza bohaterka zawdzięcza swoje spotkanie z Baba Jagą knowaniom złej macochy. Kobieta, która nie bardzo przepadała za swoja pasierbicą, gasi domowe ognisko i każe Wasylisie zajść do Baby Jagi po nowy. Wasylisa, jako dobra i posłuszna dziewczyna najmuje się do Baby Jagi na służbę, czyści jej dom, wypełnia karkołomne zadania (dzięki pomocy magicznej laleczki, którą dostała od swojej matki przed śmiercią), w zamian za co otrzymuje od wiedźmy nowy ogień. Ogień, dzięki, któremu nie tylko dom może ponownie ożyć, ale też ogień, który spala jej macochę i złe siostry na żużel. To w skrócie. 



Widzimy, że dziewczyna ma cel. Idzie do Baby Jagi zdeterminowana, musi ocalić swój dom, bo przecież śmierć ognia w domu, to śmierć domu w ogóle. Nie ma wątpliwości, co do swojego powołania (zresztą zostało ono wyraźnie określone przez macochę: "masz przynieść ogień"). Co więcej, Wasylisa idzie tam jako posłuszna córka, posłuszna swojej macosze, posłuszna swojej zmarłej matce, ale też posłuszna Babie Jadze. Bez szemrania wypełnia nawet najtrudniejsze i najbardziej niemożliwe zadania wiedźmy. W swojej wędrówce ma ona opiekuna w postaci laleczki, który łączy ją z poprzednim pokoleniem – to wiedza jej matki (sama mówi o laleczce „błogosławieństwo matki”), dzięki, której Wasylisa może odnaleźć drogę do chaty na kurzej nodze, a potem sprostać wszystkiemu, czym obarcza ją Baba Jaga. Dzięki swojej pokorze, dzięki determinacji i ochronie, z którą przychodzi Wasylisa może odnaleźć w Babie Jadze przewodniczkę. Tą, która wypala jej charakter w swoim chlebowym piecu, tą, która sprawia, że dom Wasylisy ożyje z nową niszczącą wręcz siłą.


Pozostawieni


Trochę inaczej ma się sprawa w przypadku Jasia i Małgosi. Rodzeństwo znalazło się w lesie, nie dlatego, że czegoś szukali, ale dlatego, że zostali porzuceni. Ich rodzice postanawiają podreperować swój domowy budżet poprzez pozbycie się dzieciaków. Za pierwszym razem Jasiowi udaje się odnaleźć drogę do domu, za drugim dzieci wchodzą pod opiekę tego, co w poprzednich tekstach nazwałem „prawami przygody”. Są same w lesie, bez możliwości ucieczki, bez możliwości wycofania się z przygody. Ba – nawet więcej. Przygoda sama woła ich do siebie. W lesie ich przewodnikiem staje się ptaszek, który prowadzi dzieci prosto do domu Czarownicy. Pysznego, piernikowego domu, w którym teraz oni będą musieli stawić czoła próbie pieca. Ich metodą przejścia przez inicjację są podmiany. Najpierw paluszek zastępują kością, a potem siebie czarownicą.



Do spotkania Jasia i Małgosi z czarownicą musiało dojść, chociaż główni bohaterowie ani tego nie planowali, ani nie chcieli. To wyrodni rodzice porzucili ich w lesie, a tam przygarnęła ich przygoda. I dzieci, wykorzystując swój spryt oraz zespołową pracę, pokonują swoją Babę Jagę i przechodzą pozytywnie próbę. Tutaj czarownica jest postacią stanowiącą zagrożenie, nie dzieli się mądrością, nie udziela lekcji (spotkanie z nią – owszem).

Idę sobie


Ostatnia z naszych bohaterek nie przechodzi swojej próby. Nie jest na nią gotowa. Nie jest nikomu posłuszna. Kiedy więc znajduje się poza nawiasem społeczeństwa, z którego pochodzi, nie jest w miejscu dla niej przeznaczonym. W swoim postępowaniu nie wykorzystuje ani rozumu, ani intuicji, brnie uparcie w stronę własnego zatracenia. Zatracenia ciała i zatracenia duszy. Kończy jako kawałek drewna i być może to jest najlepsza metafora jej wewnętrznego rozwoju. Ktoś kto nie odczuwa, kto nadaje się jedynie na podpałkę. Zadowolona Baba Jaga podsumowuje drogę dziewczynki, która płonie w ogniu: "No teraz wreszcie zrobiło się naprawdę jasno". Ciemny umysł prowadzi do komina. Ignorowanie znaków prowadzi do śmierci. A wszystko zaczyna się od tego, że ruszamy w drogę, która nie jest dla nas przeznaczona (nigdy bądź jeszcze).

Dlaczego Baba Jaga jest szpetna?


Aparycja Baby Jagi zawsze pozostawiała wiele do życzenia. To odrażające babsko z potwornymi kurzajkami, haczykowatym nosem i skołtunionymi włosami. Skąd się to wzięło? I jaki jest tego cel?

Spotkałem się ze stwierdzeniami, że Baba Jaga wygląda jak wygląda, bo chrześcijaństwo przejechało jej po image’u. Ten zarzut szczególnie pojawia się w interpretacjach. Problem w tym, że kiedy używa się tego argumentu tylko do podkreślenia, że kiedyś Baba Jaga była z gatunku tych mądrych kobiet, co to żyją w lesie i leczą zabłąkanych turystów, a potem nie uwzględnia filtra, jakim jest samo chrześcijaństwo w swojej interpretacji, interpretacja przestaje być wiarygodna. To trochę, jak mówienie o odzyskaniu przez Polskę niepodległości, bez uwzględnienia faktu rozbiorów. W takich warunkach twierdzenie, że Baba Jaga była mądrą kobietą, ale się jej przez warunki religijne zbrzydło jest domalowywaniem wąsów do Monie Lisie.



Z drugiej strony, jeśli odrzucimy ten filtr i uznamy, że Baba Jaga niewiele się zmieniła wizualnie od zarania dziejów, wtedy nigdy nie będzie ona miała znamion mądrej kobiety z leśnych ustępów, wiedźmy, która wie i na zawsze pozostanie odrażającą Babą Jagą (przy okazji – jaga pochodzi ponoć od *(j)ęga, czy też jędza, co znaczy "męka", "męczarnia", "groza").

Z wszelkimi obwarowaniami, że mogę się mylić, napiszę tak: Baba Jaga musiała być odrażająca, żeby dzieci się jej bały i za wszelką cenę nie chciały się z nią spotykać. Spotkanie z tą wiedźmą było równoznaczne ze spotkaniem z jej piecem chlebowym, którą można było podjąć tylko, kiedy było się na to gotowym. To starsi decydowali, kiedy nadchodzi ten czas. I wypychali dziecko na spotkanie z Babą Jagą. I nigdy nie było to przyjemne spotkanie. Wygląd wiedźmy miał być zabezpieczeniem przed gagatkami takimi jak dziewczynka z ostatniej baśni.

My w drodze


Nie żyjemy w czasach wielkich inicjacji, ale każdemu z nas zdarza się znaleźć w ciemnym lesie, czy to będzie las faktyczny, czy tylko metafora naszego stanu psychicznego. Pamiętajmy, że gdzieś w tym lesie jest chatka, która może się przemieszczać, uciekać przed nami, ścigać nas albo śledzić. Możemy błądzić, długo zanim na nią trafimy, a kiedy w końcu się to stanie, pamiętajmy, że w środku czeka nas spotkanie z Babą Jagą i z jej chlebowym piecem.



Zanim to się jednak stanie, warto żebyśmy się zastanowili, po co w ogóle jesteśmy w drodze… i jak w niej jesteśmy. Czy mamy na tyle pokory, żeby przejść przez swoją próbę bez uszczerbku, czy mamy kogoś, kto mógłby nas ochronić, wreszcie, czy w ogóle mamy cel? Czego szukamy – ognia, drogi do domu, czy może po prostu mieliśmy kaprys, żeby spróbować, żeby zobaczyć jak to jest.


Baśnie dają nam kilka wariantów odpowiedzi na te pytania. I każdy z nas będzie musiał zmierzyć się ze swoją baśnią na swój własny sposób. Ze swoją Babą Jagą i ze swoim chlebowym piecem. 


***

Dzisiejszy wpis sponsorują: Endlig, Vania Zouraliov, Karl Grandin, Kim Toohey, Biffno i Thimas Denmark

Komentarze

Popularne posty