WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - PAN STEFAN (CZ. VIII)


Nareszcie! 

Po prawie dwóch miesiącach od pierwszego wpisu z tej serii, czuję, że nareszcie zdarzył mi się taki tydzień, w którym świetne opowieści zalewały mnie z każdej strony! I co ważne - były to takie opowieści, o których nikt nie zabronił mi wspominać! I były żywe! Z tych, co buzują pod skórą! Nie przedłużając zapraszam na historię o Panu Stefanie. i jeszcze wykrzyknik: ! 


PAN STEFAN 

W piątek odwiedziłem Sławka w Smoczym Czajniku, żeby ponagrywać trochę materiałów do trzeciego sezonu naszego podcastu. Kiedy wracałem do samochodu, zatrzymał mnie starszy mężczyzna. Taki wiecie, co z jednej strony mógł po prosić o zupę, z drugiej powiedzieć, że chce przepisać na mnie spadek. Okazało się, że nie chodzi, ani o jedno, ani o drugie. Starszy pan, szukał drogi, ale sam nie do końca wiedział, dokąd ma jechać. 

Pan Stefan przyjechał bowiem do Katowic, żeby zapłacić za przedłużenie grobu swojego brata. Ostatni raz był w mieście lata temu i nie pamiętał dokładnie, na którym cmentarzu jego brat leżał. Próbował, co prawda to wyjaśnić: że w drodze do Świętochłowic (liczę w głowie: dwa cmentarze), a może Siemianowic, (liczę w głowie: jeszcze jeden), a może Szopienic (liczę w głowie: i jeszcze jeden), że za rondem w prawo (liczę w głowie: zupełnie nie ta strona, to jeszcze jakieś dwa dodatkowe), a do tego jeszcze, że cmentarz dzielony na stary i nowy (liczę w głowie: to razem będzie siedem możliwości). W wypowiedzi pana Stefana, było tak mało danych i większość była tak bardzo sprzeczna ze sobą, że powiedziałem: 

- Mam taką propozycję: pan tu zostawi samochód, ja po pana podjadę i zrobimy sobie wspólny objazd po tych najbardziej prawdopodobnych cmentarzach. Może jak pan zobaczy, to pan rozpozna. 

Pan Stefan się zgodził. I tak rozpoczęliśmy poszukiwania miejsca spoczynku jego brata. Po drodze wyszło, że Pan Stefan ma na imię Pan Stefan, że ma 84 lata i że do Polski przyjechał z Francji.  Nie miał problemu z noclegami, bo przerobił sobie minibusa (Ranault Kangoo), tak, żeby można było "i herbatkę w nim zrobić i nogi wyciągnąć... tylko z toalet na stacjach musiałem korzystać, a ja tak nie lubię toalet na stacjach". Żona dzwoniła do niego codziennie, bo się martwiła. Żona była Polką, którą poznał tu "na wschodzie", kiedy przyjechał na wesele rodziny. Miał wtedy 45 lat, ona 23. 

W Polsce przeżył stalinizm, brat (ten nieboszczyk) powiedział mu, żeby nie słuchał rad ludzi i poszukał takiego zajęcia, które sprawi mu przyjemność. Więc rzucił kilka szkół, aż wreszcie trafił na AGH, gdzie zdobył wykształcenie, a do tego kilka znajomości, co pozwoliło mu pierwszy raz wyjechać na zachód. Trafił do Paryża i choć nie miał pieniędzy, żeby zostać tam na dłużej, wiedział, że nie chce więcej żyć w Polsce. Po powrocie zaczął przygotowywać się do kolejnego wyjazdu. Pomieszkiwał u brata (tego nieboszczyka), pomieszkiwał u siostry (też nieboszczki), pracował i zbierał na swój Paryż. Wreszcie przyszedł czas emigracji. 

Nie dowiedziałem się, jak opuścił Polskę Ludową, mówił coś o kupieniu zaproszenia, ale niestety nie rozumiem tamtejszych realiów i nie wiem, o co mu dokładnie chodziło. 

Koniec końców – znalazł się w krainie swoich marzeń. Przygodę we Francji rozpoczął od włóczęgi na stopa z koleżanką z Polski. Zdecydowanie była to nie tylko koleżanka, bo kiedy o niej mówił, jego twarz łagodniała, a wzrok tonął gdzieś w przeszłości. Potem zresztą dodał: 

- No, ale nic z tego nie wyszło. Ona była starsza i chciała się statkować, a ja dopiero przyjechałem. Nie można się ustatkować na początku drogi. 

Tak sobie gaworząc, minęliśmy dwa niewłaściwe cmentarze i wreszcie znaleźliśmy ten, o których chodziło. Odwiozłem Pana Stefana z powrotem do jego samochodu, jeszcze raz wytłumaczyłem, jak ma jechać i zapisałem na wszelki wypadek nazwę cmentarza na karteczce. Potem się pożegnaliśmy. 

Pewnie udało mu się dojechać, pewnie przedłużył grób brata. Nie jest to już jednak moja przygoda. Z naszego spotkania chcę zapamiętać jeszcze jedno zdanie, które powiedział: 

- Ja już jestem tak stary, że niewiele zostało przede mną. Za to tyle już za mną. Wie pan co, chyba dlatego, tyle czasu zajmuje mi teraz wspominanie. 


*** 


Chciałem w jednym wpisie wrzucić jeszcze dwie historie, ale czuję, że Pan Stefan musi pozostać sam. Jutro wrzucę drugi wpis, a na koniec tego, jeszcze standardowo:

Autopromocja.

Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich

Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. Do pobrania TUTAJ

 

Zapraszam również do poprzednich części cyklu. 


A znajdziecie je: 

Część pierwszą - TUTAJ 

Część drugą - TUTAJ 

Część trzecią - TUTAJ 

Część czwartą - TUTAJ 

Część piątą - TUTAJ 

Część szóstą - TUTAJ 

Część siódmą - TUTAJ 

Część dziewiątą - TUTAJ 

Komentarze

Popularne posty