PO CO OPOWIADAĆ BAŚNIE?

Sztuka opowieści, storytelling, słowo żywe, praca opowiadacza, wyobraźnia, komunikacja, performace


Na warsztacie: Sztuka opowieści, storytelling, słowo żywe, praca opowiadacza

Podobno w internetach największe wzięcie mają listy, w stylu "sto sposobów na łupież", albo "10 niezawodnych metod, jak przy pomocy kalarepy rozkręcić swoją firmę". Do tej pory zdarzyło mi się zrobić taką listę raz i przyznam, że internety nie kłamią - wzięcie było naprawdę spore. Listę z najważniejszymi według mnie książkami o baśniach znajdziecie TUTAJ, a ja tymczasem chciałbym uraczyć Was kolejnym zestawieniem, czyli kilka powodów dla których warto opowiadać baśnie... i wszystkie inne historie.

Lista jest całkowicie subiektywna, wynikająca z praktyki i pewnie z etapu, na którym jako opowiadacz znajduję się w tej chwili, dlatego, gdybyście chcieli coś dodać, oczywiście nie krępujcie się nic a nic - sekcja komentarzy przywita Was z otwartymi ramionami. Zaczynamy: 

1. ZABAWA


Pierwsza i najbardziej podstawowa sprawa to rozrywka. Opowiadanie historii to pewna sytuacja społeczna, w której uczestniczy od kilku do kilkuset osób. Kiedy to nam przypada w udziale mówić do naszych słuchaczy, robimy to przede wszystkim po to, by ci spędzili miło czas. Wszystko inne, choć może ważniejsze, przychodzi w drugiej kolejności.

Żeby sprawić, by nasz słuchacz dobrze się bawił, musimy wykorzystać wszystkie możliwe chwyty - z tych dozwolonych rzecz jasna - które podniosą ogólny nastrój spotkania. Oczywiście rozrywkę można rozumieć w różny sposób. Może być śmieszna, przerażająca, wzruszająca itd. To, w którą stronę pójdziemy z nastrojem naszych opowieści zależy tak od nas, jak i chwili, ale opowiadacz to nie ksiądz (choć duchowo zadzaiałać może równie skutecznie) to nie przywódca wojskowy ani polityk, to showman i to z czym przede wszystkim przychodzi to sztuka - sztuka opowieści. I nie ważne czy mówimy do trzylatków, czy dorosłej publiczności, jeśli słuchacze nie poczują, że to, czego słuchają, jest po prostu fajne, nie kupią tego i podskórnie poczują, ze marnujemy ich czas. 

I choćby mówił o najpoważniejszych sprawach świata, przede wszystkim musi bawić, czasem jak w Chorym z urojenia Moliera, a czasem jak w Makbecie Szekspira. Rozrywka to przecież nie tylko bezrefleksyjny kabaret. 


2. WSPÓLNOTA


W tym punkcie sztuka opowieści jest prawie bezkonkurencyjna. Gdybym miał szukać formy, która spaja ludzi w podobny sposób, to chyba tylko wspólne muzykowanie i tańce. Dlaczego? Bo opowiadanie opiera się przede wszystkim na nawiązywaniu więzi pomiędzy opowiadaczem a publicznością, a dalej między wszystkimi osobami, które biorą udział w tym procesie. I to dość intymnej więzi. W końcu słuchacze dają nam, opowiadaczom swoją wyobraźnię pod opiekę, a to jest wielkie zaufanie i wielka odpowiedzialność dla opowiadacza. Dobrze opowiedziana historia powinna zawsze reagować na widownię, zmieniać się w zależności od jej nastroju, pory dnia i okoliczności, dostosowywać się zarówno do naczynia jakim jest cała grupa, jak i każda indywidualni osoba. 

Ta wrażliwość na odbiorcę sprawia, że wszystkie opowieści, które pojawią się podczas konkretnego spotkania, są jedyne i niepowtarzalne, są skarbem, który każdy zabiera do domu. Najważniejszy jest jednak ten proces powstawania danej historii. Ten moment, w którym opowiadacz zdradza sekret opowieści. Bo prawdę powiedziawszy, w całym procesie opowiadania jest coś z konspiracji, pewnej intymności, zdradzanej tajemnicy. 

3. NAUKA


Kolejna sprawa dotyczy tak samych opowieści, jak i kontekstów, w których dane historie powstały. Bo przy okazji powiedzmy opowieści aborygeńskich, można opowiedzieć o pieśniach stworzenia, malarswie kropkowym, czy roli zwierząt klanowych. Kiedy obdarzymy słuchacza takimi informacjami może się okazać, że jedna czy druga baśń otworzą przed nim drzwi, których nawet się nie spodziewał, a on wejdzie głębiej i głębiej w opowieść. To pierwsza warstwa nauki. Prosta lub złożona wiedza o otaczającym nas świecie, którą opowiadacz może przynieść wraz z baśniami. 

Sztuka opowieści, storytelling, słowo żywe, praca opowiadacza, wyobraźnia, komunikacja, performace

Inna sprawa to oczywiście cała nauka moralna zawarta w baśniach. Nie mówię o morałach, bo za tymi nie przepadam, ale o przekazywaniu w prosty sposób złożonych praw rządzących społeczeństwem i naturą. Na ten punkt trzeba być szczególnie uwrażliwionym, żeby nie zabić baśni własnymi poglądami, z drugiej strony, żeby nie zdemolować poczucia moralności słuchacza XXI wieku jakimiś archaicznymi praktykami, o których baśnie opowiadają. Myślę jednak, że jeśli podejdziemy do opowieści z odpowiednią dozą wrażliwości, stanie się ona mostem, który łączy dawną mądrość, z dzisiejszą wrażliwością. 

Kiedyś baśnie uczyły tych najprostszych rzeczy - kiedy siać, kiedy żąć, kiedy nie wychodzić na pole, albo do lasu. Ta wiedza miała swoje znaczenie praktyczne. Dziś nie jest ona nikomu potrzebna w tej formie, ale nadal tam jest. Więc jeśli ktoś by jej potrzebował, może się śmiało częstować. 

4. POZNANIE

Baśnie naszpikowane są archetypami jak współczesne mięso antybiotykami. Fatalnie się zrymowało, ale wiadomo o co chodzi. Z nami, ludźmi, jest taki problem, że my nie do końca ogarniamy siebie samych. Niezależnie czy mamy siedem, czy siedemdziesiąt lat, jesteśmy jedną wielką gmatwaniną pragnień, myśli, popędów i traum, po których bardzo ciężko nam nawigować. Baśnie i mity są znakami w tej gmatwaninie, punktami odniesienia, które w prosty sposób definiują bardzo złożone problemy. Nie wyjaśniają ich w stu procentach oczywiście, ale za to dają rozeznanie w początkowej sytuacji. Dlatego warto słuchać baśni i opowiadać je. By w złożoną mapę naszej podświadomości wbijać chorągiewki z jasnymi i prostymi nazwami: "O tu mam Edypa, a tu Babę Jagę, a tutaj, proszę proszę świnka... chyba ta z drewnianego domku". Mówię oczywiście cały czas o baśniowych symbolach, którymi możemy przeczytać samych siebie. Wystarczy zastanowić się jakie jest nasze miejsce w odniesieniu do takiego znacznika. To pomaga, jak głos Krzysia Hołowczyca podczas jazdy przez nieznane miast. 


5. KOMUNIKACJA


Baśnie obdarowują słuchaczy językiem w bardzo kompleksowy sposób:  nie tylko słownictwem, ale także przykładem na jego użycie, melodią głosu, tempem wypowiadania poszczególnych fraz, głośnością itd. Opowiadanie to pokaz tego, co może język i to pokaz dość niezwykły. Po pierwsze dlatego, że to pokaz na żywo. Słowo nie jest znikąd odtwarzane, opowiadacz może się pomylić, a i tak będzie nas uwodził słowami - bez cięć i poprawek na stole montażowym. To pokazuje, że można mówić pięknie, choć niekoniecznie bezbłędnie. Można mówić tak, żeby słowa ciągle miały więcej znaczenia niż tysiąc obrazów. Do tego potrzebna jest wspomniana wcześniej intymność, ale w dobrych warunkach nie jest o nią wcale tak trudno. Jeśli uda się opowiadaczowi nawiązać kontakt ze słuchaczem, jeśli uda się na chwilę zachęcić słuchacza do mówienia i jeśli słuchacz odnajdzie w tym przyjemność, istnieje duża szansa, że część tej sytuacji komunikacyjnej opuści spotkanie. Razem ze słuchaczami. 

Ta interakcja to wartość, którą trudno odnaleźć w filmie czy teatrze, tam aktor ma zupełnie inne przygotowanie. Z jednej strony jest to przygotowanie, które nie zakłada interakcji (dobra, czasem zakłada), z drugiej które buduje mur - "o to jest pan aktor, on umie". Opowiadacz nie musi "umieć", musi tylko mieć co opowiedzieć i chcieć to zrobić. 

Sztuka opowieści, storytelling, słowo żywe, praca opowiadacza, wyobraźnia, komunikacja, performace


Sztuka opowieści to pewna komunikacyjna jakość. Piękny język jest jej wielkim atutem, ale ważniejsza jest chęć nawiązania nici porozumienia między nami a słuchaczami. 


6. WYOBRAŹNIA


Tę kwestię zostawiłem sobie na koniec, choć tak naprawdę od niej powinienem zacząć. Opowiadanie historii rozwija wyobraźnię. Tak opowiadacza, jak i jego słuchaczy. I to wyobraźnię w najczystszej formie. Kiedy bowiem słuchamy opowieści, to trochę tak, jakbyśmy spuścili ją na popas gdzieś, gdzie trawa jest soczysta a i wybiegać się można. Opowieści odciążają nas z jakiegokolwiek "muszę" - jeśli tworzymy obraz, to robimy to tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności. Bawimy się wyobraźnią, badamy jej potencjał, eksplorujemy ją. To przydaje się w innych sytuacjach, w pracy, w szkole, w rozmowach z bliskimi, albo gdy tworzymy. Jednak czasem potrzebujemy, by ktoś pokazał nam to, że nasza wyobraźnia ma się jeszcze całkiem nieźle. Potrzebujemy, żeby ktoś nas popchnął do przodu, powiedział naszej kreatywności "Tak" zanim my to powiemy. Opowieści to jednak z takich sposobności. 

Więcej o wyobraźni przeczytacie w artykule Kraina Absolutnie Wszystkiego

BONUS


Na koniec chciałbym dorzucić jeszcze taki mały bonusik od siebie. Bo każdy z nas ma w życiu górki i doliny, wzloty i upadki. I kiedy jest się w górze, nie ma nic co mogłoby nas powstrzymać - naparzamy ile się da z bananem na twarzy, nie poddając w wątpliwość ani tego, co robimy ani naszych motywacji dlaczego coś robimy. Kiedy jednak nagle droga zacznie opadać i znajdziemy się w ciemnym wąwozie zwątpienia, wtedy warto zadawać sobie takie właśnie pytanie: Po co opowiadam. Po co ja opowiadam. Ja - Świstak. 

I mam taką swoją formułkę, która pozwala mi robić dalej to, co robię, pomimo zmęczenia, pomimo zwątpienia, pomimo poczucia, że to wszystko jest bez sensu. A formułka ta brzmi - pieniądze... 

...No dobra, żartuję. Pieniądze, choć ważne nie mogą być motywacją do robienia tak delikatnych rzeczy, jak zabawa z cudzą wyobraźnią. Są ważne, ale o wiele ważniejsze jest dla mnie coś, co ja definiuję sobie jako karmienie. Karmię słuchaczy, czymś czego nie dostaną przez internet, czego nie zobaczą w telewizji. Kontaktem, entuzjazmem, karmię ich wyobraźnię, karmię ciekawość, czasem rozbawiam. zaspokajam ich potrzebę kontaktu i potrzebę najzwyklejszej radości. No i zasadzam ziarenka. Daję im pewną wiedzę, która być może wyrośnie. Czasem jest to wiedza o świecie, czasem o literaturze, a innym razem o sobie samym. Co słuchacze z tym zrobią, to już nie moja sprawa. Ja zostawiam ziarenka i karmię. I to pomaga, kiedy dookoła zrobi się strasznie ciemno, a sens opowiadania historii zniknie na chwilę za mgłą. 

I jeszcze materiał dodatkowy, punkt 7 całej tej układanki, który przyszedł mi do głowy odrobinę później:















Komentarze

  1. Jak zwykle świetny artykuł Mateuszu! Biorę sobie szczególnie z niego : "
    Baśnie naszpikowane są archetypami jak współczesne mięso antybiotykami." . Padłam! Celnie i wesoło. Będę puszczać w świat :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty