Po co są Opowiadacze?

Baśnie na warsztacie, Mateusz Świstak, , sztuka opowiadania, Noc 1001 baśni


Na warsztacie: Noc 1001 Baśni, Baśnie Właśnie

Ostatni weekend upłynął pod znakiem opowiadania. W sobotę miałem przyjemność wziąć udział w Nocy 1001 Baśni, organizowanej przez poznańską grupę bajarzy - Baśnie Właśnie. Niedziela to z kolei Katowice i znów snucie mojej ulubionej opowieści, czyli Krzewu Jałowca (opowieści ulubionej do snucia, oczywiście).
To stężenie opowieści i opowiadaczy wrzuciło mnie w tryb myślenia nie tylko o baśniach, ale też o opowiadaczach.

Baśnie na warsztacie, Mateusz Świstak, , sztuka opowiadania, Noc 1001 baśni
Jan Nowak (Hubert Brychczyński) - opowiada spokojnie. Słucha się go, jak kogoś, kto dzieli się ze słuchaczem historią naprawdę ważną, pełną melancholii. Słucha się go jak kogoś, kto dzieli się ze słuchaczem dobrym wspomnieniem. Opowiadanie przychodzi mu bardzo swobodnie. Mówi cicho, ale wyraźnie. Choć niejedną historię ma już za sobą, wypada jak prawdziwy naturszczyk. 


Spędzenie pięciu godzin na wysłuchaniu ponad dwudziestu opowieści, to dla osoby, która zajmuje się opowiadaniem prawdziwa uczta. Sytuacja niemal warsztatowa. Stylistyka zmieniała się z opowieści na opowieść. Była więc szansą na to, aby obserwować, jak poszczególni bajarze radzą sobie z publicznością, albo jak z nią sobie nie radzą. Jak ją kontrolują, jak prowadzą, jak starają się jej przypodobać. Kiedy siedziałem przy końcu sali i patrzyłem na mówiących, często miałem poczucie, że patrzę w lustro. Bo kiedy stoi się w niewielkim kręgu światła, z wlepioną w siebie setką par oczu, ogarniają człowieka mniej więcej te same uczucia, podobna trema, ciało zachowuje się na określoną ilość sposobów. I wierzcie mi, bądź nie, nie jest tych sposobów tak wiele, jak można by początkowo sądzić. Co zaś osoba stojąca przed publicznością robi z tym, co się z nią dzieje, to zupełnie inna historia. Miałem przed sobą ponad dwadzieścia różnych wersji tego, co ludzie ze sobą robią, gdy muszą gadać. I w głowie przechodziły tylko myśli - "tak jak ja." albo "nie ja", albo "ale mu zazdroszczę!", albo "ale go nienawidzę!" (czyli zazdroszczę jeszcze bardziej). 

Baśnie na warsztacie, Mateusz Świstak, , sztuka opowiadania, Noc 1001 baśni
Agnieszka Mróz. Opowiadała albańską baśń, "o chłopaku, który poszedł w świat szukać swojego losu". Choć debiutowała, widać było, doskonałe przygotowanie. Dobrze rozegrała postacie, prowadziła lekko, krystalicznie czysto. Bardzo klasyczny sposób opowiadania. bardzo dobre opanowanie sceny. 

Tam gdzie zbiera się więcej ludzi, którzy robią to, co Ty robisz, zawsze można nauczyć się przeogromne ilości rzeczy. I nie tylko o technikę chodzi. Bycie opowiadaczem, to pewien sposób myślenia. O historiach, o baśniach, o opowiadaniu, a także o życiu. Czasem głupie dwa słowa, rzucone przez kogoś, kto myśli inaczej niż ja, na ten sam co ja temat, potrafią bardzo odświeżyć. Po co są opowiadacze? - po to, by myśleć na ten sam temat, co ja w inny sposób. Trzeba mieć za sobą kilka występów i trzeba mieć za sobą kilkadziesiąt kilogramów przejrzanych zbiorów baśni, żeby zrozumieć o czym mówi osoba, która ma za sobą kilka występów i kilkadziesiąt kilogramów baśni. fizyk z fizykiem będzie rozmawiał inaczej niż fizyk z laikiem. 

Baśnie na warsztacie, Mateusz Świstak, , sztuka opowiadania, Noc 1001 baśni
Ola Sulska. Opowiadała tuż przede mną. Myślę, że ten właśnie fakt, sprawił, że mnie opowiadało się tak dobrze. Przygotowała mi publiczność. Świetnie operuje głosem. Do tego podobnie jak ja preferuje styl opowiadania, na "bez butów". 

Po co jeszcze? Po to, żeby utwierdzić się w tym, co się robi. I to na dwa sposoby. Kiedy przychodzi zwątpienie, kiedy przychodzi marazm i zniechęcenie względem rzeczywistości, w której częstokroć jestem jedyną osobą, która robi to, co robi, świadomość, że "jest nas więcej" dodaje wielkiej otuchy. Pomaga przestać dryfować. Nawet jeśli Baśnie Właśnie działają w Poznaniu a ja w Krakowie, mniejsza o to, ważne, że są. Jak będę miał jakieś wątpliwości, czy warto opowiadać dalej, wystarczy, że wejdę na ich stronę, zobaczę, że oni też dalej opowiadają i już wiem, że zamilknąć nie mogę. Bo przecież jest jeszcze tyle historii, których nie opowiedziałem. Więc pomimo zniechęcenia i myśli "czy to wszystko ma sens", zaczynam wszystko od początku. Bo nie jestem sam. 

Baśnie na warsztacie, Mateusz Świstak, , sztuka opowiadania, Noc 1001 baśni
Eva Rufo. Jej strategia opowiadania była prosta - nie brać jeńców (bliska mi strategia). Kiedy mówiła, można było zapomnieć o spokoju. Opowiadaczka dynamit - do tego także po hiszpańsku. Owinęła sobie publiczność wokół palca, a potem puf... i już jej nie było. Pełen profesjonalizm. Mniej w niej było opowiadaczki, więcej aktorki

Po drugie. dzięki temu, że inni opowiadają inaczej, ja widzę wyraźniej, jak ja chcę opowiadać. Jedni robią to tak, jak ja bym chciał robić - kradnę. Inni tak, jak ja bym nie chciał - stanowią więc kontrapunkt dla mojej sztuki opowiadania. Indywidualna droga to iść pomiędzy tymi, którzy robią to samo. Iść czasem ramię w ramię, czasem trzymając się czyjejś kiecki, a czasem całkiem wysforowawszy się do przodu. Tak buduje się własny styl. 

Baśnie na warsztacie, Mateusz Świstak, , sztuka opowiadania, Noc 1001 baśni
Marek Haremza. Opowiadacz lepszy niż bardzo dobry. Pięknie pracuje głosem. Doskonale prowadzi narrację. Świetnie przykuwa uwagę publiczności. Bardzo klarowny przekaz. Do tego bardzo niewymuszony. 

Ach - po co jeszcze są opowiadacze? Żeby opowiadać. Niektóre historia mogą żyć tylko kiedy ktoś je nam przekaże. Stare szkielety obrastają mięsem i nabierają życia jedynie, kiedy ktoś da im taką możliwość. Tym kimś są właśnie opowiadacze. A dzięki temu, że dają historiom szanse ożyć na jeszcze jeden wieczór, mądrość tych historii może jeszcze raz przemówić do tych, którzy ich słuchają.

Wieczory takie, jak Noc 1001 Baśni, to doskonała szansa na ożywienie historii. A dla mnie, jako dla opowiadacza, to czas, w którym mogę utwierdzić się w przekonaniu, że to co robię ma sens. Mogę utwierdzić się w przekonaniu, że to, jak opowiadam też ma sens. Mogę poznać historie i, co najważniejsze, mogę poznać ludzi. wspaniałych ludzi. 

***

Foto: Martyna Rubinowska z Baśnie Właśnie. 

Komentarze

  1. Opowiadanie historii wymaga może przede wszystkim specyficznej charyzmy, umiejętności zogniskowania na sobie uwagi i bycia usłyszanym, pomyśl, może warto też rozważyć oprócz różnic także zespół cech wspólnych, które mają opowiadacze, czy to samo w sobie nie mogłoby urosnąć do samodzielnej opowieści o tożsamości bajarza? czytając o strategiach opowiadaczy liczyłam, że uwzględnisz także swoją własną, czemu jej nie ma? ja także uciekam się do bajek, ale ze względu na specyfikę odbiorcy są one krótkie, skondensowane, czasami wręcz udają, że nie są bajką;), mimowolnie od razu zmieniam ton, głos jest w końcu instrumentem w takich razach i zawsze żałuję, że nie umiem patrzeć jednocześnie wszystkim słuchaczom w oczy.
    Strasznie fajny ten post i pocieszający, jest nas więcej? Twój blog zwykle mnie inspiruje, ale ten post mnie pocieszył, co jest chyba równie istotne, zwłaszcza, że snują się za mną mroczne zniechęcenia ostatnio. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za Twoje słowa.

    Nie napisałem o sobie, bo obserwując innych opowiadaczy widzę tylko wycinek, pewną zamkniętą i wykrojoną całość, łatwą do uchwycenia. A ja, no cóż - ja jestem procesem, w którym zresztą jestem, Skondensowane info tego =, jak opowiadam pozostawiam więc innym.

    A o swoim stylu piszę tutaj:
    http://basnienawarsztacie.blogspot.com/2014/02/o-mojej-sztuce-opowiadania-czesc.html
    i tutaj
    http://basnienawarsztacie.blogspot.com/2014/04/o-mojej-sztuce-opowiadania-czesc-druga.html
    a w przygotowaniu część trzecia (i pewnie nie ostatnia).

    Cieszę się, że odnajdujesz w moich słowach otuchę. Wizyta na Nocy 1001 baśni była tym samym dla mnie. Niezwykłym doświadczeniem wspólnoty i tego, że to co robię, ma sens. Najzwyczajniej w świecie ma sens.

    Trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  3. oj no przecież czytałam już o twoim stylu, pamiętam te posty i pamiętam, że swojego czasu sprowokowały mnie one do refleksji o tym, kto jest moim idolem... i konstatacji, że wszystko, co mi po głowie chodzi jest swego rodzaju mozaiką, czyli moi idole to, hm... jakby zgrany chór setek głosów (np. ostatnio opowiadania I. Iwasiów nauczyły mnie, że opowieść nie musi mieć wyrazistego zakończenia, nie musi mieć puenty, żadnego żyli długo i (nie)szczęśliwie, równie autentyczne i lecznicze - bo ja wierzę,że opowieści lecza..., ale nie śmiej się ze mnie... - jest jeśli opowieść się nie kończy, jeśli jest tylko fragmentem pewnego obrazu, sednem jakiejś metafory, jeśli czeka na dośpiewanie i dokończenie, po prostu jest zawieszona w czasie i spełnieniu trochę jak mit, ale też nie do końca, cóż, nie umiem chyba jeszcze tego do końca przekonująco wyjaśnić...); tak czy siak, powodzenia, będę cię nadal czytała, to, co piszesz niewątpliwie jest częścią mojej mozaiki;

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty