MAŚLANA DZIEWCZYNA


Na warsztacie: baśnie afroamerykańskie, masło, dorastanie, kobiecość. 

Podczas przeglądania zbioru baśni afroamerykańskich wpadła mi w głowę taka oto historia:

Pewna kobieta miała córkę, a córka ta była zrobiona z masła. Matka więc chroniła córkę jak tylko mogła i nie pozwalała się do niej nikomu zbliżać. Jednak maślana dziewczyna była wyjątkowo piękna, więc kiedy dwaj przyjaciele zobaczyli ją przez okno, nie mogli się powstrzymać.
Wskoczyli do jej chaty i zaczęli się zalecać. Matka akurat była w kuchni, więc nie widziała tego, że jej córka nie jest sama. Wiadomo jak to się skończyło. Przez ciepło jakie płynęło z mężczyzn, dziewczyna roztopiła się... i nie było happy endu w tej opowieści.

Dziewczyna znajduje się pod opieką matki. Pod całkowitą opieką matki. Zna tylko to, co jest do niej przez matkę dopuszczone. A matka nie dopuszcza do niej zbyt wiele. Przede wszystkim nie dopuszcza do niej mężczyzn. Oczywiście matka zdaje sobie sprawę, z czego zrobiona jest jej córka, więc kroki które podejmuje, by chronić dziewczynę wydają się uzasadnione... 

Cóż nie do końca. Bo matka popełnia jeden wychowawczy błąd - zamiast przygotowywać dziewczynę do sytuacji, jakie będą na nią czekać w świecie, izoluje ją od nich całkowicie. Nie mam wątpliwości, że matka próbuje działać dla dobra swojej córki - jako jedyna przecież dokładnie zna naturę substancji, z której zrobiona jest dziewczyna. I myślę, że ta świadomość jest kluczem do zrozumienia tej opowieści. 

Kobieta rozumie kobietę, bo jest ulepiona z tej samej gliny (z tego samego masła). Nie ma sensu nawet sobie wmawiać, że jakikolwiek facet jest w stanie w pełni pojąć jakie są kobiety. Tak do samego rdzenia. Nie! Można się dogadywać, mieć podobne zdania i opinie, podobne gusta, ale jeśli chodzi o całkowite zrozumienie... lepiej sobie darować. Faceci to faceci, kobiety to kobiety. Możemy tylko próbować uczyć się ze sobą żyć. Nie jesteśmy tacy sami - jesteśmy komplementarni. Potrzebujemy siebie nawzajem jak powietrza, ale tak jak z powietrzem, nie trzeba go rozumieć, żeby nim oddychać. Mężczyźni nie potrzebują rozumieć kobiet, żeby ich pożądać, nie potrzebują ich rozumieć, żeby je kochać i oddawać nie za nie życie, nie potrzebują ich rozumieć, żeby być przy nich szczęśliwymi i vice versa. I bardzo dobrze. Jeśli istnieje coś takiego jak połączenie dusz - to nie na zrozumieniu ono polega. 



Problem pojawia się, kiedy jeden z tych dwóch aspektów zostanie wyrugowany. Pomimo całej tej inności i niemożności zrozumienia, kobiety bez mężczyzn nigdy nie będą pełne. Tak samo mężczyźni - bez tej drugiej cząstki, zawsze czegoś będzie nam brakowało. Chociażby z zrozumieniu samych siebie. Bycie mężczyzną w świecie bez kobiet, to pójście na łatwiznę. I bycie kobietą w świecie bez mężczyzn - tak samo. 

Matka maślanej dziewczyny o tym zapomniała. Postanowiła wychować swoją córkę tylko w oparciu o to, że rozumie ją dogłębnie. Do samego rdzenia. Stworzyła jej dom, gdzie mężczyzna był źle widziany. Dom kobiet. I w tym domu dziewczyna funkcjonowałaby sprawnie. Jest tylko jeden problem. Poza domem jest też świat. I to świat tak oczywisty i bezdyskusyjny, że jakakolwiek teoria,  na podstawie której wychowujemy dziecko, to zawsze będzie za mało. I co ciekawe - nawet jeśli dziecko nie będzie chciało wyjść do świata, świat prędzej czy później przyjdzie do dziecka. 
A kiedy świat już zakołacze do drzwi (albo jak w tym przypadku, wejdzie przez okno), to nie teoria ucierpi, ale dziecko. 

To właśnie dzieje się z maślaną dziewczyną. Kiedy chłopcy odwiedzają ją, nie jest na to absolutnie przygotowana. Rozumie swoją maślaność, na tyle na ile masło można tłumaczyć masłem. Kiedy jednak pojawiają się dodatkowe czynniki sama maślaność już nie wystarczy. W tej baśni czynnik można określić jako męskie ciepło. Nie ma tu brutalności, jest ciepło i to wynikające z dość naturalnej dla relacji damsko-męskiej kolei rzeczy. I to wystarczy, żeby dziewczyna nie wytrzymała. 

Być może ta baśń tak mocno ze mną została, dlatego, że teraz kobiety idą "po swoje". Doskonale to rozumiem, świat za długo był tylko męski i brakowało tego komplementarnego aspektu jaki wnoszą w niego kobiety. Niestety hasła, które pojawiają się podczas tego chodzenia po swoje manifestują chęć stworzenia świata tylko kobiecego. A to wychylenie wahadła w drugą stronę. Na peryferiach tego wahadła zawsze jest tylko masło. Kobieca Moc, bez Męskiej Mocy, jest tak samo patologiczna jak Męska Moc bez Kobiecej. 

Oczywiście można tę interpretację rozwijać i brnąć w subtelności, bo tworzenie maślanych dzieci jest czymś nagminnym, nie tylko w związku z ich kobiecością/męskością. Dzieci, które rozpadają się po przegranej, dzieci które topnieją przy obcych, rozpływają się kiedy postawione zostaje przed nimi wyzwanie... to wszystko wynika z chęci rodziców, by dać swoim dzieciom to, co najlepsze. Ale pamiętajcie, że czasem obdarte od upadku kolana są lepsze, niż nieprzygotowana do upadku, ale idealna skóra. 

I na tym chciałbym zakończyć. Jeszcze wrócę do baśni o maślanej dziewczynie, bo w głowie kołacze mi druga, przeciwstawna interpretacja, która domaga się tekstu. A na koniec maślany Wolverine:




Tekst o dziewczynie wychowanej w beczce znajdziecie TUTAJ.
Tekst o strategiach rodzicielskich znajdziecie TUTAJ.

















Komentarze

Popularne posty