ZIELONY KAMIEŃ (DAJĘ SŁOWO CHALLENGE)




Na warsztacie: Świstak pisze, Monika ilustruje, baśnie, ilustracje, Daję Słowo, challenge 


Druga odsłona naszej zabawy Daję Słowo Challenge. Tym razem wszystko jest na swoim miejscu: Gadający Świstak gada, a Monika Rysuje... rysuje.

Mnie dostało się pracować na następujących słowach: (zielony) kamień, dżelada i Kilimandżaro.
Zanim zaczniemy: TUTAJ, znajdziecie baśń Moniki i moimi ilustracjami.



Zielony Kamień


Dżelada znalazła soczystą kępę trawy, tak soczystą, że na samą myśl o niej, ślinka kapała jej z pyska. Już miała się zabierać za pierwsze źdźbło, gdy nagle dostrzegła hienę. Hiena wyglądała jakoś dziwnie. Futro lśniło, grzywa ułożona była równo i nawet zapachu padliny nie było od niej czuć. Minę miała poważną, a do tego w łapach niosła kamień. Wielki, zielony szmaragd, który tak pięknie błyszczał w słońcu, że soczysta kępka trawy teraz przypominała dżeladzie raczej wyschnięte siano. Dżelada zapragnęła kamienia i postanowiła zdobyć go dla siebie.
- Dokąd idziesz? - zapytała dżelada, gdy hiena podeszła wystarczająco blisko.

- Idę szukać żony - odparła hiena.

- Żony powiadasz - stwierdziła Dżelada.

- Tak. Dla najpiękniejszej hieny jaką spotkam, przygotowałem ten oto podarunek - tu pan hiena wyciągnął przed siebie szmaragd.

- W takim razie, przyjacielu, pozwól, że udzielę ci dobrej rady - powiedziała dżelada.

- Mądrego zawsze dobrze posłuchać.

- Tutaj wybranki godnej takiego kamienia nie znajdziesz. Jeśli chcesz znaleźć naprawdę, ale tak naprawdę dobrą żonę, to musisz iść aż pod Kilimandżaro.

- Ale to przecież jest bardzo daleko?

- Co ja poradzę, że tylko tam dobre żony zostały? Jeśli chcesz, możesz zostawić u mnie swój kamień na przechowanie. Będzie ci łatwiej biec i szybciej znajdziesz tę jedyną.


Hienie spodobała się propozycja małpy, więc chętnie oddała jej szmaragd i ruszyła w stronę szczytów Kilimandżaro strzelających swą bielą w niebo daleko za horyzontem.
Dżelada nie sądziła, że pójdzie jej tak łatwo. Pomyślała „Takiego kamienia to nie oddałabym nawet najpiękniejszej małpie świata... nawet dziesięciu najpiękniejszym małpom”. W nagrodę za tak sprytne oszustwo, do wieczora zajadała się trawą, a potem wdrapała na drzewo i zadowolona zasnęła. W nocy przyśnił się jej sen, w którym hiena szuka żony pod Kilimandżaro, ale zamiast na panią hienę trafia na same mrówkojady. Sen był tak śmieszny, że dżelada zaczęła się wiercić i spadła z drzewa. Do rana nie zmrużyła już oka i tylko bawiła się pięknym szmaragdem. Postanowiła też, że pochwali się innym zwierzętom swoją zdobyczą.

 
Gdy nastał poranek, dżelada wyruszyła do wodopoju ze swoim szmaragdem. Pokazała go najpierw zebrom, które były nim wprost zachwycone. Potem przyszły antylopy i nosorożec, i nawet para gepardów, i wszystkie, wszystkie zwierzęta robiły wielkie oczy na widok zielonego kamienia. Dżelada opowiedziała też historię o tym, jak udało się jej oszukać naiwną hienę, o swoim śnie i o tym, jak ze śmiechu spadła w nocy z drzewa. 
Wśród podziwiających szmaragd zwierząt znalazł się też królik, który postanowił odebrać małpie kamień. Pomyślał, że chociaż dżelada jest sprytna, to on jest przecież sprytniejszy. Pogładził przez chwilę swoje uszy i odezwał się:

- Niedobrze, niedobrze.

Dżelada zdenerwowała się, że ktoś zakłóca jej tak szczęśliwy moment. Gdy zobaczyła, że to tylko królik, powiedziała tylko na odczepkę:

- Co niedobrze?

- Ja słyszałem legendy o zielonym kamieniu. O... przeklętym... zielonym... kamieniu.

- Przeklętym? - zdziwiła się małpa.

- Dokładnie tak! Podobno każdy, kto dłużej trzyma go w łapie nie potrafi myśleć o niczym innym, jak tylko o żonie. Zapomina jeść, nie śpi, chudnie i tylko patrzy na kamień.

Dżelada zaśmiała się tylko.

- Ta historia nie jest prawdziwa - powiedziała, jednak w jej głosie nie było tyle pewności.


Królik odpowiedział na to:

- Być może, ale powiedz, o czym myślała hiena, kiedy ją spotkałaś?

- O żonie.

- A czy wyglądała normalnie?

- No nie, była jakaś dziwna.

- A o czym ty myślałaś, kiedy obudziłaś się dziś rano?

- O kamieniu i moim śnie.

- A co ci się śniło?

- Hiena, która szukała… - na twarzy dżelady wymalowało się nieliche strapienie. 

- Tak jak myślałem… żony…


Dżelada nic nie odpowiedziała, tylko posępnie zapatrzyła się na kamień.
- Sama widzisz. Już się zaczyna… - powiedział z troską królik.


Dżelada aż zbladła z przerażenia - wszystko się zgadzało. Najpierw hiena, potem jej własne sny. Kamień jak nic był przeklęty!

- Nie chcę tego kamienia! - wrzasnęła, ale wszystkie zwierzęta, które przysłuchiwały się jej rozmowie z królikiem kiwały tylko głowami. One też nie chciały przeklętego kamienia.

Odsuwały się od małpy, jakby ta, zamiast pięknego szmaragdu, trzymała w łapie spleśniałego banana. Tylko królik stał spokojnie. Znów potarł uszy i znów się odezwał:

- Słyszałem, że aby urok kamienia przestał działać, trzeba wykopać głęboką norkę i tam go ukryć.

- Ale ja nie umiem kopać norek… zwłaszcza głębokich! - wykrzyknęła zrozpaczona dżelada.

- Cóż... Ja umiem i mogę do dla ciebie zrobić. W ramach przysługi.

Dżelada bez wahania rzuciła królikowi zielony kamień i pognała przed siebie, jakby goniło ją stado lwów. Królik spokojnie chwycił kamień w łapki i odkicał w swoją stronę. I wszyscy byli szczęśliwi: królik, że tak łatwo udało mu się oszukać dżeladę i dżelada, że pozbyła się przeklętego kamienia.

Nawet hiena była szczęśliwa, gdy pędziła w stronę białych szczytów Kilimandżaro. Była szczęśliwa, bo tam czekała na nią przecież najwspanialsza żona na świecie.
Na koniec zapraszam oczywiście na profile Moniki na fejsie i instagramie

 




Komentarze

Popularne posty