POLA WIDZENIA KSIĄŻKI - POSŁOWIE

Tworzenie wspólnej opowieści. Foto A. Hadyna

Na warsztacie: pola widzenia książki, storytelling w edukacji


Dwa tygodnie temu zakończył się jeden z najwspanialszych projektów, w jakich miałem przyjemność uczestniczyć - "Pola Widzenia Książki" organizowany przez Dom Oświatowy Biblioteki Śląskiej w Katowicach. Założeniem projektu było pokazanie książki i procesu jej percepcji w możliwie szerokim kontekście. Od sztuk wizualnych, przez muzykę tradycyjną, teatr, znak, język, opowieści tradycyjne i podróż. Miałem zaszczyt prowadzić młodzież przez dwa ostatnie segmenty tego przedsięwzięcia - baśnie i podróże. 

Nowy wymiar słów


W całym procesie przygotowania i prowadzenia zajęć było kilka elementów zupełnie nowych. Po pierwsze młodzież - odbiorcami byli gimnazjaliści. To zdecydowanie stawiało nowe wyzwania komunikacyjne, chociażby z tego względu, że mówienie do dzieci to lwia część mojej pracy i chcąc nie chcąc wyrobiłem już sobie pewne nawyki, które działają. Do dzieci mówi się obrazami, mówi się metaforą i kontekstem, który istnieje w chwili mówienia. Młodzież żyje na przedsionku języka zdefiniowanego. Zdefiniowanego przez pojęcia wyniesione ze szkoły i przez portale społecznościowe. Naginanie własnego języka i myśli, żeby przekazać to, co mam do przekazania, było trochę jak płynięcie przez rafy. Były miejsca przepustowe i były te, o które łatwo się było po prostu roztrzaskać. A roztrzaskać się to tracić zaufanie. 

Ostatecznie okazywało się, że chodzi o to, o co zawsze chodzi. Można wymyślać sobie system mówienia do kogokolwiek, ale ważniejsza jest szczera chęć kontaktu. Jestem jaki jestem i mówię, co mam do powiedzenia - chcę porozmawiać. I to wystarczy. Tyle mogę dać, bo to cały ja - wszystkie inne triki mają znamiona manipulacji i jeśli ktoś mnie na nich przyłapie - stracę zaufanie. Mówienie do młodzieży bardzo to uwypukla i zmusza do większego partnerstwa. To jednak o wiele bardziej ukształtowane osobowości niż dzieci. Jest w nich więcej rzeczy, emocji i myśli, na które trzeba uważać i które trzeba uszanować. Z drugiej strony można też pozwolić sobie na więcej prowokacji, bo młodzież posiada coś, czego dzieciom brakuje - zmysł krytyczny. To wielkie narzędzie dla prowadzącego. Punkt, w od którego można się wielokrotnie odbijać... albo nie, inaczej: to punkt, z którego można się wybijać. 

 Foto A. Hadyna


Niech na podsumowanie tej części wystarczą słowa, jakie Małgosia Jabłońska powiedziała podczas finału projektu: "Chciałabym zrobić sobie koszulkę z napisem MŁODZIEŻ JEST WSPANIAŁA" (mam nadzieję, że nie przekręciłem). Też nosiłbym taką koszulkę. 

Nowy wymiar podróży


DOBŚ jest w posiadaniu gabinetu Alfreda Szklarskiego. Przez ten fakt, gdzieś nad wszystkimi działaniami związanymi z podróżami unosił się duch twórcy Tomków. Dla mnie, jako osoby, która od kiedy pamiętam, opowiada o podróżach, poczucie, że ktoś "patrzy" dodawało motywacji. Teraz za każdym razem, kiedy miałem warsztaty z segmentu książka/podróż, czułem odpowiedzialność za to, co mówię. Czułem, że nie tylko muszę sprostać swojej publiczności, ale też Alfredowi Szklarskiemu. Przedziwne uczucie. Przy okazji miałem zresztą szansę odświeżyć sobie Tomki, co okazało się bardzo pouczającym doświadczeniem. (szybka recenzja - ksiażki absolutnie trącą myszką... i trudno się od nich oderwać. Etnograficznie - superanckie. Polecam. KUP TUTAJ ;) ). Pokazanie młodzieży jak zrobiona jest książka, pozwoliło mi wziąć na warsztat samą tkankę powieści. Porozkładać ją, przejrzeć styl, przejrzeć sposób konstruowania fabuły, postaci, wykorzystanie faktów - w takich chwilach nie da się (i nie należy) nie porównywać z własnym warsztatem. A to bardzo rozwijające i bardzo czułem, jak refleksje wyniesione z takiego czytania Tomków wpływają na to, jak prowadzę Tam i Tu, czy Klub Latających Podróżników

Przyznam się też, że po cichu podczytywałem książki z biblioteczki Szklarskiego. Kilkanaście minut w jego gabinecie, to zawsze kilka stron tekstu, parę ciekawostek, jakiś trop do sprawdzenia, a do tego uczucie, grzebania w bibliotece pisarza. Wiecie... pisarza. To jakby rycerz pozwolił ubrać mi swój hełm, albo pokazał parę ruchów mieczem. 

 Foto A. Hadyna

Przygoda ta byłaby oczywiście bez sensu, gdyby nie fakt, że zaistniała ona pomiędzy mną, a młodzieżą i wszystko, co wyszło z gabinetu i z Tomków posłużyło jako pretekst do mówienia o świecie, w którym przyszło nam żyć. I znów przyszedł czas na posumowanie.  Pewnego popołudnia dostaję wiadomość na Whatsappie. Nieznany numer, zdjęcie Tomka na wojennej ścieżce i podpis "Przeczytałem". TO było od jednego z uczestników. 


Konkrety


Pola widzenia książki miały też ten wspaniały aspekt, że zostało po nich kilka bardziej namacalnych rzeczy. Przy okazji pracy nad projektem miałem przyjemność poprowadzić swoją młodzież przez proces tworzenia opowieści, który zakończył się nagraniem płyty z ich autorskimi bajkami. Lektorami nagrań byli pani Ewa Niewiadomska z Radia Katowice i nieodżałowany pan Bernard Krawczyk. Powstała też mapa, prowadząca katowickimi śladami Alfreda Szklarskiego, powstała gra terenowa dziejąca się w bibliotece. To tylko z mojej strony. Powstały też inne fantastyczne projekty, z których moim ulubionym jest maszyna do losowania wierszy autorstwa Małgosi Jabłońskiej i Piotra Szewczyka. W mojej pracy, która zawsze jest procesem, takie ślady znaczą naprawdę wiele. Trzymam je na półce, żeby przypominały mi o tym, że jednak coś się wydarzyło. Kogoś spotkałem, przez coś przeszliśmy razem. 

Ewa Kokot, Ewa Niewiadomska, Bernard Krawczyk i ja. Foto D. Halimoniuk


Jeszcze jeden konkret, choć mniej materialny. W trakcie trwania projektu Ewa Kokot (głowa i serce całego projektu),  zaprosiła mnie do wspólnego stworzenia akcji na festiwal Sztuka Szuka Malucha. Jej pomysł na wizualne połączenie  opowieści w formie wielkiego sześcianu, to był strzał w dziesiątkę. Przyznam, że choć sporo czasu minęło od poznańskiego festiwalu wspólnie przeprowadzone warsztaty należą do jednych z najciekawszych i najlepszych jakie zdarzyło mi się prowadzić. I to też dzięki Polom widzenia... . A jeszcze bardziej dzięki Ewie. 

Nie wiem, czy powinno się robić takie rzeczy, ale nie sposób nie wspomnieć o Ewie Kokot, Ewie Muc i Anastazji Hadynie, które tworzą DOBŚ. To wspaniałe Kobiety! Dzięki nim, to miejsce ma tak niesamowitą energię, jak mało która placówka edukacyjna w Polsce. To miejsce ma osobowość. Każda z Pań jest jej nieodzownym komponentem. I za tę energię uwielbiam każdą chwilę, którą tam spędziłem. Niesamowite jest to, że każda z wymienionych Pań w pewnym momencie powiedziała mi coś, co wpłynęło na to, jak myślę. Przy różnych okazjach, przy różnych sposobnościach, rzeczy małe, rzeczy bardzo duże, ale zawsze znaczące. I to też jest wspaniałe. Wymiana. i to też jest konkret!

Maszyna do losowania wierszy, w tle autorzy Małgorzata Jabłońska i Piotr Szewczyk, foto. D. Halimoniuk


Największe odkrycie! 


A teraz najciekawsze - po dwóch latach prowadzenia swoich bloków tematycznych, a dokładnie na ostatnich zajęciach z całego cyklu, ostatnich, najostatniejszych, zdałem sobie sprawę o czym ja mówię do tych ludzi. O czym ja w ogóle mówię do ludzi... i po co to robię. O baśniach, literaturze podróżniczej, podróżach i literaturze - to jasne. Ale głównym tematem moich spotkań było niezrozumienie. Każde słowo, które wypowiadałem, dotyczyło właśnie tego tematu. Mówiłem o tym, że nie rozumiemy ani świata, ani starych opowieści, ani siebie!

foto. D. Halimoniuk


Nawet nie potrafię opisać, jakie to było odkrywcze. Zdać sobie sprawę z procesu, w którym się jest nie przez dwa lata, nie w trakcie projektu, ale wokół którego toczą się wszystkie moje opowieści. Wszystkie od kiedy zacząłem opowiadać. Zdać sobie sprawę z tematu, do którego wraca się raz za razem i którego zdefiniowanie zdejmuje kilogramy z klatki piersiowej. Moim tematem jest niezrozumienie. I myślę, że nie udałoby mi się do tego dojść, gdyby nie czynniki, o których pisałem wcześniej - młodzież, do której trzeba inaczej mówić, pisarz, którego próbowało się rozgryźć, rozciągnięty czas pracy nad jednym tematem i zestawienie dziedzin, w tak ścisłej od siebie zależności. I nagle bum! Wiem coś, czego nie wiedziałem wcześniej. Przede mną tajemnica. Nie da się jej rozgryźć, to nie sprawa o morderstwo, czy kradzież batonika. To nie zagadka. To tajemnica. Budząca pobożny lęk, której zgłębianie jest naszym obowiązkiem, ale którą trzeba rozpoznać może dotknąć, ale której nie da się wysłowić. 

Na to nie mam podsumowania. Jedynie ciekawość - co będzie dalej...


***

Wszystkie zdjęcia pochodzą z fanpejdża Domu Oświatowego Biblioteki Śląskiej.

Podobne - Gliwiccy Bohaterowie - Posłowie

Komentarze

Popularne posty