Pułapka Sinobrodego



Sinobrody doskonale znał Biblię. Wiedział, że za każdą winę należy się kara. Wiedział też, że człowiek jest grzeszny – dlatego został wygnany z Raju. Dlatego Bóg dał Mojżeszowi prawo. Żeby ludzie pamiętali, że są grzeszni, żeby co krok czuli dotkliwość kary. To, co leży na dnie ludzkiej duszy, to mrok i zdrada. Dla Sinobrodego, człowiek pachniał grzechem przez skórę. Uwielbiał zaglądać do Księgi Sędziów, gdzie w każdym akapicie za winy Izraleitów, spadała na nich kara, gdzie ginęli jak muchy. Lubił w tej księdze to, że życie ludzie tak niewiele znaczy. „Pył – mruczał do siebie pod nosem – pył tylko…”


Najczęściej jednak zaglądał na sam początek, tam gdzie upadek człowieka był tak beznadziejnie głupi i tak dotkliwy. Bóg pozwolił ludziom na wszystko, a potem wskazał palcem na tę jedną jedyną rzecz, której nie było im wolno zrobić. Wskazał na nią po to, żeby potem patrzeć, jak upadają. Jak łamią zakaz, a potem kark. Oczywiście Sinobrody wiedział dobrze, że inaczej być nie mogło. Człowiek jest grzeszny. Był grzeszny już tam, w Raju. Co do Boga, Sinobrody podziwiał go, za to, w jaki sposób postąpił z człowiekiem, wystawiając go na próbę, z której człowiek nie mógł wyjść zwycięsko. Człowiek skończył z twarzą w błocie. Dostał dokładnie to, na co zasłużył.  


Sinobrody oczywiście nie miął wątpliwości, kto był winien upadku i dlaczego Adam nie przeszedł swojej próby… Ewa. To imię wracało do niego podczas niespokojnych nocy, napełniając jego sny niewinnymi podszeptami. Słodycz koszmarów. Bał się tych nocy. Bał się Ewy i strach ten spędzał my sen z powiek… taka słodka, taka zdradliwa. Jeśli się jej zaufa, można stracić wszystko, tak jak Adam. A on nie chciał przecież skończyć tak, jak Adam. Postawił więc siebie w roli Boga.



W Księdze Rodzaju wszystko było napisane: daj pozory wolności, wskaż to, czego robić nie wolno, stwórz okazję do grzechu i sposób, w jaki będziesz mógł sprawdzić, że to już, że już po wszystkim. 
Nad swoją pułapką nie musiał myśleć długo. Ot sto pokoi i tylko jeden, do którego wchodzić nie wolno. Jeden, który wskaże palcem. Ten, dokładnie ten. A tutaj jest do niego kluczyk. Rób, co chcesz, ale do tego jednego (Chodź, pokażę ci, do którego… otwiera się go tym kluczem, z drewnianym, rzeźbionym kółkiem) nie wolno ci wchodzić. Pod żadnym pozorem! Rozumiesz? No to świetnie. Wyjeżdżam, a ty baw się dobrze. Do zobaczenia.


Natura w każdym człowieku, jest tak samo brudna. Wiedział to doskonale. Ze spokojem mógł wyjechać, żeby potem wyegzekwować karę, raz, a potem jeszcze raz i jeszcze…


Wszystko układało się dokładnie tak, jak wiedział, że będzie się układało. A on, Sinobrody, robił dokładnie to samo, co Jahwe.  Zapomniał tylko o jednym – sam nie był Bogiem. Zapomniał o tym, że w ogrodzie prócz Adama i Ewy był ktoś jeszcze. Był wąż, który wskazał Ewie owoce dobre do zjedzenia i miłe dla oczu, że był ten, który słodkim głosem namawiał pierwszą kobietę, by sięgnęła po wiedzę, by stała się równa Bogu. Sinobrody Zapomniał o wężu, lecz wąż nie zapomniał o Sinobrodym. Kiedy mężczyzna przyjmował na siebie rolę Boga, wąż wślizgnął się w jego duszę, by szeptać mu do ucha słowa mądrości – że to, co  w człowieku, jest tylko grzechem, że można się od niego spodziewać tylko zdrady, że to na co zasługuje, to kara i śmierć.


I Sinobrody uwierzył wężowi, stworzył swoją pułapkę, by stać się równy Bogu… i wpadł w pułapkę węża. 

***

dziś ilustracje sponsorują następujący graficy: Banjamin Lacombe, Cassia Lupo, Gustav Dore, Matt Mahurin i ktoś jeszcze (adres www.thorn-art.com niestety nie działa). 

Komentarze

Popularne posty