Krowa

baśnie o mężu i żonie, baśnie o miłości, chłopek roztropek, Baśnie na warsztacie, Mateusz Świstak

Na warsztacie: baśnie o mężu i żonie, baśnie o miłości, krowa

Jutro ślub znajomego. Stoję więc i prasuję koszulę, a w głowie ciągle i ciągle jedna opowieść. Opowieść pochodzi z Nowego Meksyku i traktuje o małżeńskiej miłości i zaufaniu w najgorszych nawet chwilach. Nie wiem, czy to miałyby być życzenia, ale wiem, że to na pewno świetna opowieść, zatem, dziś bez komentarzy:

Krowa

Było małżeństwo. Czyli mąż i żona. I małżeństwo to, choć bardzo się kochało, klepało straszną biedę. A może właśnie odwrotnie – choć klepało straszną biedę, bardzo się kochało. Przyszedł jednak taki czas, że miłość ich zaowocowała i niebawem na świat przyjść miało pierwsze ich dziecko.

Cud narodzin cudem narodzin, ale trzecią gębę wyżywić trzeba. Tak się złożyło, że mieli jedną krowę, więc postanowili ją sprzedać. Mąż chwycił ją na postrąk i gdy tylko niebo poróżowiało ruszył z nią na targ. 

Gdzieś w połowie drogi spotkał mężczyznę, prowadzącego owcę.


- Gdzie idziesz przyjacielu? – zapytał ten z owcą.
- Na targ, krowę sprzedać.
- To może byś się ze mną zamienił? Ja dam ci owcę, a ty mnie krowę.
- W porządku przyjacielu – powiedział mąż i się zamienili… i każdy ruszył w swoją stronę.

Mąż nie przeszedł jeszcze połowy drogi, gdy wtem spotkał mężczyznę niosącego koguta.
- Gdzie idziesz? – zapytał ten od koguta.
- Idę na targ. Sprzedać owcę.
- Słuchaj, przyjacielu, może zatem chcesz się zamienić. Mój kogut, za twoją owcę, co ty na to?
- Zgoda przyjacielu – powiedział mąż i się zamienili… i każdy ryszuł w swoją stronę.      

Mąż nie przeszedł jeszcze połowy drogi, gdy spotkał mężczyznę niosącego gęś. 
- Widzę, że masz koguta. Może chciałbyś się zamienić?

- Zgoda przyjacielu – odpowiedział mąż.
Więc się zamienili. I każdy poszedł tam, gdzie miał.

Maż nie uszedł jednak daleko, gdy na jego drodze stanął mężczyzna niosący worek gnoju.
- Słuchaj – zagadał ten od gnoju – ty masz gęś, ja mam gnój. Zamieńmy się.
- Dobrze. – odpowiedział mąż. I ruszył w swoją stronę. A tamten z gęsią w swoją. 

Mąż nie uszedł jednak pół drogi, gdy spotkał kuma. Kum, kiedy dowiedział się o tym, jak lukratywnych transakcji dokonał tego przedpołudnia mąż, powiedział tylko:

- Jesteś wariat i powinni ci łeb obciąć. Twoja żona będzie wściekła.
- Nie będzie – odparł spokojnie maż.
- Po tym co dziś zrobiłeś! Będzie.
- Nie będzie. 
- Będzie. 
- Nie będzie.
(i tak przez następne cztery strony).


Wreszcie mąż powiedział:
- Założymy się?
- O co? – zapytał kum, choć sam był już na tyle wściekły, że choćby o worek z gnojem, ale chciał zobaczyć jak żona wrzeszczy po mężu. – przecież nawet nie masz złamanego centa.
- Centa nie mam, ale za to mam jeszcze życie. Załóżmy się więc o nie. Ja stawiam swoje życie.
- W takim układzie ja stawiam…
- Ty stawiasz swój majątek. – zaproponował mąż.
- Niech będzie! – zgodził się kum, bo zgodziłby się już na wszystko.

Wtedy do rozmowy włączyła się żona kuma, o której wcześniej ta historia nie wspominała, a która cały czas stała obok i przysłuchiwała się rozmowie mężczyzn:
- Nie rób tego, mężu! Przegrasz, a wtedy wszystko będzie należało do niego. I twój, dom i twoje dzieci, i ty, i ja!
Ale ślina została już napluta na dłonie i zakład został zawarty.

Kum wraz ze świadkami ukryli się pod oknem, żeby nasłuchiwać rozmowę męża z żoną. A rozmowa ta przebiegała tak:
- Wróciłem kochanie! – krzyknął już od progu.
- I jak poszło? – zapytała żona.
- Nieźle. Sprzedałem krowę za owcę.
- Faktycznie nieźle – ucieszyła się żona – będzie z niej wełna i będzie mleko na sery.
- Też tak pomyślałem, ale potem zamieniłem tę owcę na koguta.
- To bardzo dobrze zamieniłeś. Lubię wcześnie wstawać.
- Ale, właśnie miałem ci powiedzieć, że zamieniłem tego koguta na gęś.
- I dobrze! Nie każdy ma gęś – odpowiedziała żona.
- W końcu… w końcu udało mi się zamienić gęś na ten ładny worek gnoju.
- To wspaniale! Kiedy następnym razem, ta wstrętna sąsiadka przyjdzie i zacznie mnie wyzywać, złapię ją i każę jeść z tego worka!

I to była ostatnia wymiana, jakiej dokonał tego dnia mąż.
- Gdzie idziesz? - zapytał go pewien mężczyzna, kiedy wychodził z domu, niosąc na plecach worek gnoju. 
- Idę zamienić się z kumem, za ten worek gnoju – odpowiedział mąż.

- A co dostaniesz w zamian?
- Dom, pole, kilkanaście krów, tyleż owiec, kury, gęsi, i mały warsztacik kaletniczy.
- To się nazywa szczęście. – powiedział mężczyzna.
- Nie, przyjacielu – odpowiedział mąż – szczęście jest tam.


I wskazał na swój mały domek, gdzie w progu stała jego żona. 

Koniec


Ewelinie i Markowi. 

Komentarze

  1. Dziękujemy, zapamiętamy, przemyślimy, poćwiczymy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety, jakie to ładne! Dzięki.
    PS Twierdziłeś, że nie prasowałeś koszuli. Oszust.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia zatem. W zasadzie sobie również życzę.

    A co do koszuli. Wierz mi, prasowałem ją. I to całkiem sporo. Ba. Nawet tuż przed wyjazdem do kościoła, ale jak się okazało - non iron to to nie był. Więc prasowałem i prasowałem, i prasowałem, i prasowałem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty