Klub Latających Podróżników - Wielkie stopy Buddy

Baśnie na warsztacie, dzieci i podróże, Klub latających podróżników, Mateusz Świstak, MEK, Muzeum Etnograficzne, Tajlandia, Bangkok, w japońskiej herbaciarni, spotkanie z gejszą Warsztaty dla dzieci,

Na warsztacie: Klub Podróżników, Muzeum Etnograficzne, zajęcia dla dzieci, Kapitan Herman, Tajlandia

Odlatujemy we wtorek, 27 stycznia, o godzinie 17.00 

Dlaczego Tajlandia nazywana jest krainą uśmiechu? Co ciekawego można zjeść na targowisku w Bangkoku? Kto jest najważniejszą postacią w Tajlandii i dlaczego nie wolno dotykać cudzej głowy?
Tego wszystkiego dowiedzą się Latający podróżnicy podczas następnego spotkania.

Odwiedzimy także miejsca, do których droga zwykle zalana jest wodą, oraz świątynię, w której leniuchuje Budda.

Powróci również wątek pirackich skarbów.

I będzie szansa, by porozmawiać o czymś niezwykle ważnym w podróżach. O ich planowaniu.



ZAPISY TUTAJ

Z dziennika kapitana - japońskie smutki i tęsknoty.
(O spotkaniu z gejszą w jednej z japońskich herbaciarni)


1913 rok, 1 października, herbaciarnia "Podwójna Tęcza", obrzeża Tokio. 

Herbata w Japonii jest wyjątkowo smaczna i niemal tak samo ważna, jak w Chinach czy w domu. Problem z Japończykami jest taki, że kiedy coś jest ważne, przygotowują to strasznie długo. Wszystko tutaj uznawane jest za sztukę. Od układania kwiatów, przez dobre maniery, przycinanie drzewek, składanie serwetek, robienie ogródków, a nawet rąbanie drewna. Żeby napić się herbaty, uciekam więc na obrzeża miasta, gdzie czas płynie trochę inaczej i spokojnie można poczekać. Czekam i uzupełniam notatki w dzienniku.

W małych herbaciarniach, takie jak ta, ściany wykładane są papierem. To podobno dlatego, że gdyby domy były z cegły, mogłyby nie wytrzymać trzęsień ziemi, które zdarzają się tutaj średnio trzy razy na dzień. Ziemia dygocze czasem mocno, że odruchowo ludzie siadają na ziemi, czasem wstrząsy widać jedynie w filiżankach herbaty. Dzisiaj wstrząsy przyszły podczas mojej porannej toalety. Na szczęście zdążyłem się już ogolić. 
Ogród przed herbacairnią jest nieduży, za to piękny. Dookoła oczka wodnego siedzą kaczki, w środku pływają kolorowe karpie. Stoliki są niskie i nie ma tutaj krzeseł. Siedzę więc na ziemi. 

Wczoraj dostałem list od Pimple'a. Pisze, że nasze sprawy ułożyły się jak należy i skarb jedzie już do Anglii, gdzie odebrać go ma Pani Margaret. Sam Pimple uczy się zaś rzucać czymś, co nazywa "bumerang" cokolwiek to jest. Wygląda więc na to, że bawi się dobrze. 

A ja przyznać muszę, że wolałbym mieć go jednak przy sobie. Bo tutaj jest dość... nudno. Owszem, można patrzeć na doskonałość krajobrazu i architektury, można podziwiać perfekcyjne kaligrafie, albo teatr, ale... cóż - Japończycy nie są zbyt rozmowni. Nie podają ręki na powitanie, nie wiadomo czy się cieszą podczas rozmowy, czy zupełnie ich ona nie obchodzi. Kiedy jest się obcym, trudno porozmawiać z nimi tak po prostu. Zresztą, wydaje mi się (choć mogę się mylić), że oni sami też mają z tym problem. 

Weźmy na przykład tę herbaciarnię. Jest tutaj osiem stolików. Wszystkie zajęte. Czasem ktoś zerka w moją stronę, bo biali rzadko tu trafiają. Poza tym nic. Wszyscy popijają herbatę i nie odzywają się do siebie. Może poza dwójką mężczyzn, którzy rozmawiają, chyba o interesach. Słychać bulgot czajniczka z wodą. 

Nagle drzwi odsuwają się i do pomieszczenia wchodzą pięknie uczesane i umalowane kobiety. Siadają skromnie przy drzwiach. I czekają. Jeden z mężczyzn macha do nich ręką. Dziewczyna w seledynowym kimonie przysiada się do niego. Jest piękna i widać, że ma wspaniałe maniery. Teraz to ona zajmuje się herbatą. Nalewa czarkę zielonego naparu, po czym zaczyna rozmawiać z mężczyzną. A on co? On jej za to płaci. Płaci! Pieniądze za rozmowę! Potem dziewczyna kłania się nisko i wraca do swoich koleżanek. Kiedy patrzę na nie, wszystkie wydają mi się wyjątkowo piękne. Jak porcelanowe laleczki na dziecięcej półce. 


Baśnie na warsztacie, dzieci i podróże, Klub latających podróżników, Mateusz Świstak, MEK, Muzeum Etnograficzne, Tajlandia, Bangkok, w japońskiej herbaciarni, spotkanie z gejszą Warsztaty dla dzieci,

Przy innym stoliku ktoś przywołuje jedną z dziewczyn. Ta przysiada się do mężczyzny z instrumentem, który wyglądem przypomina gitarę i trochę brzmi jak gitara (shamisen). Dziewczyna w struny uderza wachlarzykiem, przez co instrument brzmi też trochę jak bębenek. A kiedy dziewczyna gra, jest jeszcze piękniejsza. Chciałbym, żeby dla mnie też zagrała, ale nie przywołam jej przecież. Bo choćby najpiękniej śpiewała, choćby najpiękniej mówiła i tak bym nie zrozumiał. 

Dziewczyna skończyła grać, mężczyzna zapłacił jej za piosenkę i ta wróciła do swoich koleżanek. Znów nikt się nie odzywał i tylko dwóch mężczyzn zajadle się targowało i tylko gdzieś w oddali bulgotała woda w czajniku. 











Komentarze

Popularne posty