tag:blogger.com,1999:blog-42816147593939647262024-03-16T11:52:32.355-07:00Baśnie na warsztacieBaśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.comBlogger308125tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-9312364154357173342024-03-11T06:18:00.000-07:002024-03-11T23:11:45.461-07:00LEKCJA TRZECIA – OPOWIEŚCI (10/10) <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi94TG2PKcmQGPXaBlGUn9biuZvq1sEiCxWzSZZxoGB5Qf39NCMW1kAwM95DZqaqSbShAYwjTRgkpYi4YbWl0m49ajhLhQNwvMQgkItszOGKZ0ClMFvWuUbczh7koy1iKmtTzXmjd9BOzZTYXrXNq2Je4oO7E-UjBh2ifcy8abY8VEOjO87voc_PoMQLE/s2048/404412924_735967061906428_5131278649820648296_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1366" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi94TG2PKcmQGPXaBlGUn9biuZvq1sEiCxWzSZZxoGB5Qf39NCMW1kAwM95DZqaqSbShAYwjTRgkpYi4YbWl0m49ajhLhQNwvMQgkItszOGKZ0ClMFvWuUbczh7koy1iKmtTzXmjd9BOzZTYXrXNq2Je4oO7E-UjBh2ifcy8abY8VEOjO87voc_PoMQLE/w640-h426/404412924_735967061906428_5131278649820648296_n.jpg" title="Festiwal literartury dla dzieci w Krakowie (foto.Jakub Włodek)" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Festiwal literartury dla dzieci w Krakowie (foto.Jakub Włodek). Opowiadam o króliku...</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wracam do cyklu dziesięciu lekcji, których nauczyłem się podczas ostatnich dziesięciu lat pracy jako opowiadacz. Tym razem tematem przewodnim będzie to, co w opowiadaniu historii jest najważniejsze, czyli same <b>opowieści</b>. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zbieranie historii to jedna z najfajniejszych części mojej pracy. Zaglądanie do starych zbiorów, grzebanie w sieci, słuchanie o tym, co wydarzyło się napotkanym ludziom i łapanie tych wszystkich momentów, które przydarzają się mnie osobiście, a które doskonale nadają się na opowieści. W ten sposób docierają do mnie legendy z Laosu, historia o butach, które się kochały, historia o spóźnieniu wstecznym, albo o szczurołapie z Cieszyna. Wszystkie one wpadają do wielkiego kotła w mojej głowie i stają się materiałem do dalszej obróbki. Czasem jako spójna opowieść, a czasem jako motyw, do wykorzystania przy tak zwanej okazji. Im dłużej pracuję, tym częściej zauważam, że opowieści żyją w mojej głowie na nierównych prawach. Zanim trafią do wspomnianego kotła, dostają ode mnie jedną z trzech etykietek. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pierwsza grupa, którą nazywam rdzeniem, to opowieści, które są jak moja żona - budzę się obok nich, zasypiam z nimi, codziennie poznaję je na nowo. Druga jest jak przyjaciele - znam, lubię i czasem dzwonię, żeby dowiedzieć się, co u nich. Ostatnią porównałbym do ludzi spotkanych przypadkiem - może odbyłem z nimi interesującą pogawędkę, których nawet polubiłem, ale których imion zupełnie nie potrafię sobie przypomnieć. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div style="text-align: justify;">Każdą z tych grup lubię z innego powodu i każda daje mi coś innego, bym mógł poprawić swój warsztat. Pozwólcie więc, że możliwie pokrótce opiszę dla Was każdą z tych grup. </div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: left;">PO PIERWSZE - RDZENIOWE OPOWIEŚCI </h3><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Są takie opowieści, które stanowią rdzeń wszystkiego, co robię. Są to dwie, może trzy historie, które raczej nigdy nie wypadną z mojego repertuaru. To historie, które przykleiły się do mnie tak mocno, że mogę opowiadać je niemal na okrągło. Bez nich moje spotkanie byłoby niekompletne. Są jak ten największy hit, który muszę zagrać. Ale najważniejsze - one nie potrafią mi się znudzić. I kiedy je gram i gram, stają się dla mnie lustrem, w którym odbija się moja sztuka opowiadania i moje umiejętności. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Poznałem je na tyle dobrze, że zaczynam dostrzegać niuanse swojego stylu, swoje ulubione narzędzia, dostrzegam sposób, w jaki podaję zdanie, w jaki pracuję ciałem, w jaki zmieniam głos czy robię pauzę. Tego wszystkiego nie byłbym w stanie odkryć, podczas przedzierania się przez "świeżą" opowieść, której jeszcze nie poznałem wystarczająco dobrze. A kiedy już to dostrzegę coś nowego, opowiadając te zgrane opowieści, mogę przenieść nowo odkrytą umiejętność na inne historie. Dodać do puli trików i technik używanych w ogóle. Są jak kata w karate, forma w tai chi, prosta palcówka dla pianisty. Są jednocześnie moim najlepszym popisem i najlepszym nauczycielem. </div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dla czytelników bloga nie będzie zdziwieniem, jeśli powiem, że tymi przewodnimi opowieściami są w moim przypadku historia trzech świnek i historia o tym, jak królik wyruszył na polowanie. Lubię zaczynać od nich spotkania, bo to pozawla mi się dostroić do tej energii, której potem będę używał. Są jak ustawianie potencjometrów przed koncertem. Poza tym, jeśli od nich zacznę, słuchacze zobaczą, czego mogą spodziewać się dalej. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A dalej pojawiają się zazwyczaj opowieści z podstawowego repertuaru. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: left;">PO DRUGIE - STANDARDOWE OPOWIEŚCI </h3><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">To grupa opowieści, którymi mam zawsze wypchane kieszenie. Jest ich dwadzieścia, może trzydzieści i każdą z nich mogę przytoczyć na zawołanie i bez przygotowania. Bardzo lubię znajdować nowe historie do tej puli. Jest z nimi trochę jak z osobą, którą spotykamy na imprezie i już po pierwszych dwóch zdaniach wiemy, że się zaprzyjaźnimy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Muszę przyznać się Wam, że zazwyczaj nie tworzę czegoś takiego jak programy. Dlatego właśnie moje spotkania nazywają się: "spotkania z opowieścią" albo "Baśniowy stand-up". Ich zawartość reguluję w zależności od grupy. W ten sposób, w czasie rzeczywistym mogę wymieniać historie i balansować nimi nastrój. To forma improwizacji na poziomie struktury spotkania i żeby poczuć się pewnie, muszę być otoczony sprawdzonymi towarzyszami. Tym właśnie są baśnie standardowe. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Bardzo lubię ten moment, kiedy nagle, podczas spotkania przychodzi mi ochota, żeby opowiedzieć nową historię. Taką, którą poznałem dawno temu, ale nigdy nie używałem, albo taką, którą poznałem dopiero co i nie miałem szansy nawet zastanowić się, czy będzie pasować do mojego repertuaru. Kiedy ta ochota przyjdzie do mnie na scenie, wiem, że rodzina moich historii rozszerzyła się o nowego członka. Kiedyś takie podejście bardzo mnie stresowało. Czułem, że wymienianie po jednej opowieści jest trochę oszustwem. Dziś wiem, że to poczucie brało się trochę stąd, że przy około dwustu spotkaniach rocznie, można mieć dość prawie każdej historii, a powolne wymienianie kolejnych baśni było dla mnie ratunkiem przed nudą i monotonnią. Myślę o tym procesie jako o organicznym rozwijaniu się i co ważne - ta organiczność jest bardzo moja. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfTk9t3ekinBHWCEeV_o0aBzB8tpBiBgqztdLgUTgoFKZRq2KO5PwDIWvz9YYnBcjGkdq7BwmY7KdUDb3rw0CkbGWVwfT3-gqRmAXYlrhSSwOHF9971NAIHTI1j-WSI3S6TEXSrJVESCuWyr6ZAo_dISPvY_k9Ji-Q3w5PZG63sRgRqbjVgersrN-1ZeM/s2048/404443615_735967145239753_3468797210320513320_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1366" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfTk9t3ekinBHWCEeV_o0aBzB8tpBiBgqztdLgUTgoFKZRq2KO5PwDIWvz9YYnBcjGkdq7BwmY7KdUDb3rw0CkbGWVwfT3-gqRmAXYlrhSSwOHF9971NAIHTI1j-WSI3S6TEXSrJVESCuWyr6ZAo_dISPvY_k9Ji-Q3w5PZG63sRgRqbjVgersrN-1ZeM/w640-h426/404443615_735967145239753_3468797210320513320_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Festiwal literatury dla dzieci w Krakowie (fot. Jakub Włodek).</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dlaczego niektóre opowieści wpadają do moich kieszeni a inne nie? Wydaje mi się, że podświadomie kieruję się dwoma kryteriami. Pierwszym jest sens danej historii - to, do czego w warstwie symbolicznej potrafi ona doprowadzić, albo o czym, dzięki niej mogę opowiedzieć. Jeśli czuję, że temat danej historii nie wyczerpie się za szybko, jest szansa, że trafi ona do puli standardów. Drugie kryterium jest jednak o wiele ważniejsze! Jest to opowiadalność historii. Opowiadalność to termin, którego używam, żeby określić wszystkie czynniki, które stanowią o atrakcyjności narracyjnej danej opowieści. Zaliczam do nich - ciekawych bohaterów, spójną fabułę i przestrzeń do improwizowania, którą zostawiają poszczególne segmenty danej opowieści. To jest zresztą temat na osobny artykuł i mam nadzieję, że znajdzie się na niego miejsce w dziesiątce lekcji z ostatnich dziesięciu lat. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jest na przykład piękna opowieść ukraińska o tym, jak z powodu biedy ojciec musiał oddać swoje dzieci innym ludziom. Z żalu te dzieci śpiewały rodzinne piosenki, co sprawiało, że ich opiekunowie smutnieli. Zakazywali dzieciom śpiewać, ale one nie potrafiły. Wróciły więc do ojca, który zrozumiał, że nie można oddać ani swoich dzieci, ani pieśni (tekst znajdziecie <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2022/10/wesoe-i-smutne-piosenki.html" target="_blank">TUTAJ</a></b>). Jeśli chodzi o sens i przekaz - jest wspaniała i nie mam jej nic do zarzucenia. Z drugiej strony wiem, że raczej jej nie dołączę do swojego repertuaru, bo w warstwie opowadalności w ogóle jej nie czuję. Może kiedyś poczuję, ale teraz - musi pozostać jedynie piękną baśnią, której nie opowiadam. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zanim przejdziemy do kolejnej grupy opowieści, myślę, że muszę jeszcze dodać jedną rzecz: w wybieraniu opowieści nie zawsze chodzi o jakieś konkretne kryterium. Zdarza mi się polubić napotkaną historię do tego stopnia, że pomimo braku symbolicznej głębi i arcynieopowiadalności trafia do mojego repertuaru. Ale to jak z ludźmi - czasem nie wiesz, dlaczego kogoś lubisz, ale nie możesz nie znaleźć dla tej osoby miejsca w swoim życiu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: left;">PO TRZECIE - UŚPIONE OPOWIEŚCI</h3><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Do tej kategorii należą zazwyczaj historie, których szukałem pod konkretny temat: miałem spotkanie o Rumunii, znalazłem kilka rumuńskich historii, było coś o kosmosie, więc wygrzebałem stare pulpowe magazyny sci-fi i tam odkryłem kilka ciekawych opowiadań, albo przygotowałem set o rybach i znalazłem bardzo zabawną baśń o rekinach. Set minął, historie więcej mi się nie przydawały. Zapadły w sen i przysypał je muł.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div style="text-align: justify;">Lubię je, bo nie znam ich za dobrze, a przez to, dają mi dwie rzeczy. Po pierwsze - przez fakt, że nie pamiętam faktycznej treści danej historii, zazwyczaj zostaje mi po niej jakiś ogólny schemat, który można wykorzystać wszędzie. Są jak wystający spod mułu metalowy szkielet, który pozwala mi zrozumieć zasadę konstrukcyjną danego motywu. Dzięki temu nie pamietam szczegółu, za to lepiej rozumiem ogół. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div><div style="text-align: justify;">Po drugie - kiedy czasem znów muszę odkopać jakąś historię, z której zostaja mi strzępy - jestem zmuszony do uzupełnienia braków swoją własną kreatywnością. Spuszczenia fantazji ze smyczy i zdania się na swoje improwizatorskie umiejętności. Mógłbym to nazwać wychodzeniem ze strefy komfortu, ale chyba lepszym porównaniem byłoby tu wskakiwanie na fale i próba ślizgania się razem z nią. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jest jeszcze jedna fajna sprawa z opowieściami w tej grupie. Bardzo dużo przyjemności sprawia mi ten moment, kiedy nagle okazuje się, że któraś z tych uśpionych historii budzi się i staje częścią mojego stałego repertuaru. Czasem dzieje się to w czasie spotkania, kiedy akurat potrzebuję jakiegoś motywu albo nastroju i wtedy nagle, któraś z opowieści budzi się i proponuje: "Wydaje mi się, że ja tu będę pasować"... a potem zostaje. A czasem po prostu dawno temu poznana historia przychodzi do mnie, bo tak. Biorę prysznic i nagle okazuje się, że historia puka mnie w ramię i mówi: "bardzo przepraszam, że przeszkadzam w takiej chwili, ale wydaje mi się, że nadszedł na mnie czas." W tej pierwszej grupie znalazła się ostatnio opowieść o handlarzu spodniami, który trafił do wioski tygrysów. W tej drugiej opowieść o bardzo sprytnym lemingu (który w mojej wersji z powodów dość oczywistych, stał się świstakiem). Obie piłuję teraz ile się da, bo to właśnie ich czas. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: left;">PODSUMOWANIE - PO CO TO? </h3></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">To, co opisałem powyżej to jedynie przybliżony proces, w jaki moja głowa segreguje zbierane historie. Rodzi się jednak pytanie - po co w ogóle tworzyć takie podziały? Szczerze mówiąc, zrobiłem to głównie po to, żebym mógł choć odrobinę opowiedzieć Wam o tym z jakiej perspektywy można rozpatrywać poznawane opowieści. W praktyce ten proces dzieje się raczej automatycznie i bez większego wysiłku z mojej strony. Nie muszę wiedzieć, która opowieść należy do której kategorii - po prostu ich używam. Opowiadam.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I chyba dopiero proces opowiadania porządkuje cały ten materiał. Daje poczucie, która baśń należy do której kategorii. I to poczucie jest najważniejsze - wiąże się z radością opowiadania, wiąże się, ze wszystkimi emocjami zdeponowanymi w opowieści, a przy tym, podziały to tylko pewna umowa... na potrzeby tekstu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jako ludzie mamy czasem tendencję do zapominania o tej umowności, co może bywać niebezpieczne, ale to już temat na zupełnie inny tekst i niejedną rozmowę. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kończę zatem i zapraszam do innych tekstów z tego cyklu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/09/lekcja-pierwsza-sens-1010.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> piszę o sensie opowiadania historii, a <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/09/lekcja-druga-warsztat-1010.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> o budowaniu swojego warsztatu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wasz Świstak.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zapraszam też do nabycia książki Dziś jesteśmy tutaj, którą znajdziecie <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p" target="_blank">TUTAJ</a></b>. </div><div style="text-align: justify;">(tak, to jest autopromocja). </div>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-25973206468779948282024-02-06T00:29:00.000-08:002024-02-06T00:29:04.610-08:00BAŚNIOWY RECYCLING<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGRI1tlSxBuBYZTFK1BRT68oVhXla8fZfpl2QrApf9uFLGY2V53vhhFLGclJqKCHOf0q8WBxrbRbCM3bsXESfjFG02oh0BB_LOAEA3yo3KvJY0miDSyor1Jw3UYSOsSYOIGBEc5QLtdmEEoaZtdqywtMCygu1SavbtsrqLlHuaitSWiCfwpmX06v5D9ZE/s4032/IMG_2594.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGRI1tlSxBuBYZTFK1BRT68oVhXla8fZfpl2QrApf9uFLGY2V53vhhFLGclJqKCHOf0q8WBxrbRbCM3bsXESfjFG02oh0BB_LOAEA3yo3KvJY0miDSyor1Jw3UYSOsSYOIGBEc5QLtdmEEoaZtdqywtMCygu1SavbtsrqLlHuaitSWiCfwpmX06v5D9ZE/w640-h480/IMG_2594.jpg" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;"><b><i><br /></i></b></p><p style="text-align: justify;"><b><i>Na warsztacie: zbiór baśni, recenzja, współpraca</i></b></p><p style="text-align: justify;">Dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-ka w moje ręce trafił ostatnio zbiór baśni Stefana Majchrowskiego <i>Rozbudzona Harfa. Baśnie i legendy z całego świata </i>(2023). Bardzo ładnie wydany i zilustrowany (za ilustracje odpowiada Natalia Huć), choć mam wrażenie, że same ilustracje trochę tracą przez to, że podane są bez koloru. Wspominam o tym, bo dla niektórych piękne wydanie to rzecz, na którą najbardziej zwracają uwagę. Z drugiej strony, w zbiorach z opowieściami najważniejsze są przecież nie ilustracje, a same opowieści. </p><p style="text-align: justify;">Z czym więc mamy tu do czynienia? Zbiór składa się z piętnastu mitów, baśni i legend z całego świata. Są tu historie z Polinezji, Irlandii czy Zachodniej Afryki. Są mity klasyczne, jak opowieść o Młocie Thora, czy historia herosa Mauiego, są te mniej znane, jak opowieść o zatopionym mieście Ys, czy córce księżyca. I większość z nich jest bardzo dobrze podana. Czyta się je przyjemnie, bo balansują pomiędzy prostotą tradycyjnych baśni, a językiem literackim. Gawędziarski styl autora jest zresztą rzeczą, która najbardziej urzeka mnie w tym tomie. Czuć, że nie jest dla niego aż tak ważne przytoczenie kanonicznej wersji tej czy innej historii, a zamiast tego, Majchrowski daje się po prostu porwać opowieści (wspomina o tym zresztą w posłowiu). Dla niektórych może to być zarzut, jednak dla mnie, czyli osoby, która zawodowo zajmuje się nie tym, czy opowieść jest zgodna z prawdą, ale tym, czy potrafi porwać słuchacza, jest to spotkanie z pokrewnym duchem. Autor prowadzi swoje historie czytelnie i ciekawie. Czasem, co prawda chce opowiedzieć za dużo, np. w opowieści o Mauim, ale który z opowiadaczy nie przegadał kiedyś jakiejś historii?</p><p style="text-align: justify;"><i>Rozbudzona harfa</i> ma też ten plus, że część opowieści, które są w niej zebrane... trudno znaleźć. Bo o ile mity nordyckie, czy legendy irlandzkie mogły obić się o ucho jednej czy drugiej osobie, o tyle baśnie z Kambodży to już zupełnie inna para kaloszy - takich żółtych we fioletowe kropki, których nie sposób znaleźć w standardowym sklepie dla rolników. A tutaj są!</p><p style="text-align: justify;">Pamiętam, jak kilka lat temu to właśnie ten zbiór uratował mnie, kiedy przygotowywałem spotkanie podróżnicze właśnie o Kambodży. Od tamtej pory opowieść o Khungu - najbrzydszym człowieku świata - regularnie wraca na moich spotkaniach. Podobnie jest zresztą z historią o zatopionym mieście... </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3>RECYCLING </h3><div style="text-align: left;"><span style="text-align: justify;">Ale, ale... uważny czytelnik zauważył pewnie, że </span><i style="text-align: justify;">Rozbudzona harfa</i><span style="text-align: justify;"> wydana została w 2023, a potem napisałem, że już kilka lat temu korzystałem z zawartych w książce opowieści. Nie ma w tym sprzeczności dlatego, że </span><i style="text-align: justify;">Rozbudzona harfa</i><span style="text-align: justify;">, to książka recyklingowana. Co mam na myśli? W 1987 roku dokładnie te same opowieści wydane zostały przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą, ale pod tytułem </span><i style="text-align: justify;">Córka Księżyca</i><span style="text-align: justify;">. Największą różnicą pomiędzy tymi dwoma wydaniami jest to, że wstęp zamieniono na posłowie. Reszta to kosmetyka. </span></div><div style="text-align: left;"><span style="text-align: justify;"><br /></span></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjctQj3CpaHEGaICQxcJZ4g1E9hWcKooYngdPdRlG_KgPYHUpCxNVps9sSRnpeSG0rR6gxKwp4HLFYSqOnLABmIlUFzOkOK9eW0wC28EFutRVWbs-s6Cv91iPSPu3QOqAxw5o9Jy7aR38Iqb2qSZuZP7cYUBw4-HcWUgk9GQYdAHVSqrKBp1Fj2EbWPu_s/s3572/IMG_2595%202.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3572" data-original-width="2679" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjctQj3CpaHEGaICQxcJZ4g1E9hWcKooYngdPdRlG_KgPYHUpCxNVps9sSRnpeSG0rR6gxKwp4HLFYSqOnLABmIlUFzOkOK9eW0wC28EFutRVWbs-s6Cv91iPSPu3QOqAxw5o9Jy7aR38Iqb2qSZuZP7cYUBw4-HcWUgk9GQYdAHVSqrKBp1Fj2EbWPu_s/w480-h640/IMG_2595%202.jpg" width="480" /></a></div><span style="text-align: justify;"><div style="text-align: left;"><span style="text-align: justify;"><br /></span></div>Na początku pomyślałem, że to trochę oszustwo. Takie opakowywanie starych cukierków w nowe sreberka. Potem doszło jednak do mnie, że myślę tak, bo znam ten tom od dawna, bo... zajmuję się opowieściami zawodowo i że przeciętny zjadacz baśni o</span><i style="text-align: justify;"> Córce księżyca</i><span style="text-align: justify;"> nie ma zielonego pojęcia.</span><span style="text-align: justify;"> A skoro nie ma pojęcia, to nie zna tekstów zawartych w tej książce. A skoro nie zna tekstów, to może lepiej, żeby ktoś "oszukał" i wydał je jeszcze raz. Bo dzięki temu stare historie otrzymują nowe życie i mogą docierać do kolejnych pokoleń czytelników. </span></div><p style="text-align: justify;">Skąd wynika zmiana tytułu? Może przez umowy wydawnicze, a może przez to, że ktoś w marketingu stwierdził, że stary się nie nadaje... ostatecznie - nie ma to większego znaczenia. Ważne, że spisane przez Majchrowskiego baśnie znowu są dostępne. Pomyślałem nawet, że może to całkiem niezły sposób, żeby przemielić wszystkie te cudowne zbiory, wydawane w latach siedemdziesiątych albo osiemdziesiątych i odkryć je na nowo przed dzisiejszymi czytelnikami. Chciałbym, żeby współczesne dzieciaki mogły sięgnąć po <i>Młynek na dnie morza</i>, albo <i>Ptaki Czarownicy</i>, albo<i> Baśnie narodów ZSRR</i> niezależnie, czy te zbiory nazywałyby się tak, czy inaczej. Bo ostatecznie - chodzi przecież o opowieści - stare, albo jeszcze lepiej - ponadczasowe opowieści, których nie obchodzi, pod jaką etykietką zostaną wydane.</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Zysku! Masz niszę do zagospodarowania i wiele, wiele opowieści do zrecyklingowania! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Majchrowski stworzył bardzo przyjemny zbiór, do którego wracam od lat i do którego wracać będę mógł teraz w nowej, współczesnej szacie. Jeśli nie znacie tego zbioru, warto po niego sięgnąć. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-52104604526704473042023-09-22T02:06:00.004-07:002023-09-29T02:10:51.591-07:00LEKCJA DRUGA - WARSZTAT (10/10) <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoEqRkRi5ZhgFjevvS-3axfx0yuqFzR46Dd8T-EVror_5ZFbEE0ObPDuMXg5-IsYMFwnyhyUYDNWETg4DNfNR6ZEr7P_L1KgFETptrr1mIFqMFkUulQCstks8MSJmCasO55EkO2sX4jUCmKeNXtJr6Setml161OAMX83VtSUZY9AyJqcWfqftR4gd0ob4/s1500/346259817_568929798680095_2584454164243705435_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1500" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoEqRkRi5ZhgFjevvS-3axfx0yuqFzR46Dd8T-EVror_5ZFbEE0ObPDuMXg5-IsYMFwnyhyUYDNWETg4DNfNR6ZEr7P_L1KgFETptrr1mIFqMFkUulQCstks8MSJmCasO55EkO2sX4jUCmKeNXtJr6Setml161OAMX83VtSUZY9AyJqcWfqftR4gd0ob4/w640-h426/346259817_568929798680095_2584454164243705435_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Spotkanie w MBP w Katowicach (Filia 28), a kapitalną fotę strzeliła Magdalena Balon!</td></tr></tbody></table><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Z okazji dziesięciolecia Baśni na Warsztacie, postanowiłem spisać 10 lekcji, po jednej na każdy rok działalności, które dała mi moja praca i w formie artykułów dzielić się nimi z Wami w miarę regularnie. Choć patrząc na październikowy rozkład jazdy, może lepiej nie obiecywać za dużo. Trzymajmy się więc tego "w miarę" i przejdźmy do drugiej lekcji, czyli króciutkich rozważań o warsztacie opowiadacza. </p><p style="text-align: justify;">O sensach mojej pracy pisałem <b>TUTAJ</b>. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">NA CZUJA</h3><p style="text-align: justify;">Kiedy zaczynałem opowiadać, zaczynałem intuicyjnie. Nie wiedziałem, że to, co robię, ma za sobą długą tradycję tak na świecie jak i w Polsce (i mówię tu tylko o tej współczesnej sztuce opowiadania), nie wiedziałem, że w Polsce są osoby, które się tym zajmują i to całkiem długo. Zostałem opowiadaczem trochę z przypadku. </p><p style="text-align: justify;">Im więcej czasu minęło, tym bardziej świat profesjonalnych bajarzy zaczął się przede mną otwierać, ale, prawdę powiedziawszy, od strony warsztatowej niewiele się zmieniło. Większość rzeczy, które ewoluowało w moim warsztacie, ewoluowało dlatego, że opowiadałem i to z pracy przed publicznością uczyłem się tego, czym tak naprawdę jest bycie opowiadaczem. </p><p style="text-align: justify;">Tak na marginesie, jeśli dziś ktoś pytam mnie, jak zacząć opowiadać, odpowiadam: żeby zacząć opowiadać, trzeba opowiadać. Lepszej rady nie dostaniecie. Potem to głównie zeszlifowywanie tego, co niepotrzebne i budowanie własnego stylu. </p><p style="text-align: justify;">Jest jednak jedna rzecz, którą w takim podejściu koniecznie trzeba sobie uświadomić. Jeśli wchodzimy w świat opowiadania historii "na czuja", naszym najważniejszym zasobem jesteśmy my sami. I w opowiadaniu korzystamjy z tego, co umiemy najlepiej, a jeszcze bardziej z tego kim jesteśmy. A nawet - kim jesteśmy <b>najlepiej</b>. </p><p style="text-align: justify;">Do dziś podczas warsztatów daję dwie podstawowe rady, po których warsztat w zasadzie mógłby się skończyć: </p><p style="text-align: justify;">1. Każda opowieść to rozmowa. </p><p style="text-align: justify;">2. Opowiadacz to Ty, więc gdy opowiadasz, bądź sobą (i korzystaj z tego, co w tobie najlepsze).</p><p style="text-align: justify;">Z tej drugiej rady wypływa cała reszta. Nasz styl, nasze preferencje, nasze maniery, a nawet wybór historii, które chcemy opowiadać. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">JEDEN PROCENT</h3><p style="text-align: justify;">Kiedy już udało mi się wypracować własny model pracy nad opowieścią, okazało się, że bardzo trudno stosować mi to, co mówią na temat opowiadania inni. I chyba to jest największa warsztatowa nauka - uprawiaj sztukę po swojemu i na swoich zasadach, a jeśli będziesz robić to wystarczająco długo, i jeśli będziesz opowiadać z rozmysłem, to z każdym kolejnym rokiem, będziesz robić to odrobinę lepiej. Po dziesięciu latach takiego opowiadania, czuję, że jest już całkiem znośnie. </p><p style="text-align: justify;">Jest taka jedna zasada, o której pisał James Clear w swoich atomowych nawykach. Będę parafrazować, więc mam nadzieję, że nic nie przekręcę: Jeśli codziennie, poprawisz się o jeden procent, pod koniec roku będziesz 37 razy lepszy/lepsza. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">POWTÓRZ!</h3><p style="text-align: justify;">Zauważyłem, że najwięcej uczę się, kiedy opowiadam tę samą historię w kółko. Mam dwie takie baśnie, które na liczniku mają już setki, jeśli nie tysiące wykonań. Pierwszą są Trzy Świnki, które stanowią bazę Baśniowej Szkoły Rysunku, druga to baśń o króliku, który wyruszył na polowanie. Miałem kiedyś takie postanowienie, że muszę z nimi skończyć, ale nie mogę, po prostu nie mogę. Przez miłość. </p><p style="text-align: justify;">Obie kocham, jak własne dzieci i obie mógłbym opowiadać bez przerwy. I myślę, że akurat z tymi dwoma baśniami jest jak ze związkiem. Jesteśmy ze sobą już tyle lat, że znam je na wylot i jedyne, co teraz mogę zrobić, to spróbować powiedzieć je ciut inaczej. Ciut lepiej. Dodać coś nowego, odjąć coś zbędnego, ale przede wszystkim – zaskoczyć samego siebie. Pomyślałem nawet ostatnio, że dzięki temu, że w jakimś stopniu zostałem wirtuozem tych dwóch historii, jestem lepszy w opowiadaniu wszystkich innych historii. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">POZNAJ SWOJE "NIE"</h3><p style="text-align: justify;">Kolejna sprawa związana z warsztatem. Wiecie, że człowiek dopiero z czasem orientuje się, czego nie lubi? Jaki typ baśni mu nie odpowiada, jakie sztuczki w ogóle nie są w jego repertuarze i nawet jeśli potrafi z nich korzystać, to nie czuje sensu, by to robić?</p><p style="text-align: justify;">Idzie to trochę pod prąd takiemu oczekiwaniu pracy zgodnej ze sztuką. Że niby tak to się powinno robić. A tu piosenkę zaśpiewać, a tu takiego głosu użyć, a tu z nóżki na nóżkę przeskoczyć w rytm opowieści, albo podegrać sobie na jakimś instrumencie... skoro można i skoro tak się robi, to może... trzeba? </p><p style="text-align: justify;">Zdradzę Wam sekret - nie ma czegoś takiego, jak "zgodnie ze sztuką". Podam Wam dwa przykłady - pierwszy to akompaniament muzyczny. Niby fajnie, jak coś poplumkuje w tle, ale przyznam szczerze - bardzo nie lubię opowiadać z akompaniamentem. Mój styl jest szybki, rwany, dość chaotyczny, a co za tym idzie, wymaga od słuchacza uważnego podążania za mną. Dodatkowa warstwa w postaci muzyki to dodatkowy dysonans i rozpraszacz. Nie tylko publiczności, ale też mnie. </p><p style="text-align: justify;">I co ważne. Wiem, że gdybym musiał, to spokojnie mógłbym tę warstwę dołożyć. Jestem już na tyle dużym opowiadaczem, że nawet czasem mi się to zdarza, ale traktuję to raczej, jako urozmaicenie niż zasadę. Innymi słowy - bez muzyki jestem bardziej sobą, a co za tym idzie - jestem lepszym opowiadaczem. Tu na marginesie dodam, że przez kilka lat robiliśmy z multiinstrumentalistą <b><a href="https://www.facebook.com/teofilzkatowic" target="_blank">Teofilem z Katowic</a></b>, baśnie dla dorosłych i to był chyba jedyny raz, kiedy muzyka była w mojej głowie nierozłączna z opowieścią. Może dlatego, że Teo grał, tak jak ja opowiadałem. </p><p style="text-align: justify;">Drugi przykład to refrenowanie, czyli stale powracający motyw w baśni, który nadaje jej rytm. Też umiem, ale znów - nie bardzo przepadam. A skoro nie przepadam - czy mam to robić? Tak, ale tylko po to, żeby nie zapomnieć, jak to się robi. Jeśli jednak można się bez tego obejść - poproszę! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">MAM SUPERMOCE... SIALALALA... </h3><p style="text-align: justify;">Muszę tu dodać jeszcze jedno - znajdowanie swojej supermocy i budowanie na niej swojego warsztatu. Jeśli nie bawi cię muzyka, nie baw się muzyką. Jeśli czujesz, że twoje ciało to najlepszy środek wyrazu - <b>wykorzystaj to do granic przyzwoitości</b>. <b>DO! GRANIC! PRZYZWOITOŚCI!</b> </p><p style="text-align: justify;">Ja korzystam z dwóch narzędzi - pierwszym jest warsztat pisarski. Kiedy wychodzę przed słuchaczy, to przede wszystkim jako pisarz, który opowiada i choć moja kariera literacka pozostawia wiele do życzenia, to od dziesięciu lat to pisanie stanowi podstawę mojej pracy z opowieścią. Druga rzecz to rysunek. Jeśli przejrzycie zdjęcia na fejsie, zobaczycie, że na części z nich stoi zwykły flipczart. I może nie wygląda to tak dobrze, jak cytra czy ukulele, ale to bez znaczenia. Ja wiem, po co on tam jest i co mogę z niego wycisnąć. A to wystarczy!</p><p style="text-align: justify;">Chciałbym podsumować tę część pewnym zdaniem, które powiedział kiedyś jeden z opowiadaczy. Parafrazując: "Wiesz co biorę od innych? Triki i historie. Reszta to ja".</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Wasz</p><p style="text-align: justify;">Gadający Świstak</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">***</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Ten artykuł to raczej uwagi na temat warsztatu, a nie uwagi warsztatowe. Pozwólcie więc, że odeślę Was do kilku starszych artykułów o technikach opowiadania: </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Cykl o wykorzystaniu strachu w opowieściach - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2018/05/sztuka-opowiesci-w-dziaaniu-strach-rys.html" target="_blank">TUTAJ</a></b></p><p style="text-align: justify;">Kilka trików scenicznych - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2022/02/zbieranie-poziomek-o-mojej-sztuce.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> albo <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2022/03/wiecej-mocy-o-mojej-sztuce-opowiadania.html" target="_blank">TUTAJ</a></b></p><p style="text-align: justify;">A o podstawach wybierania opowieści - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2014/02/o-mojej-sztuce-opowiadania-czesc.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="text-align: justify;">(tak przy okazji - skoro jesteśmy przy sprawkach warsztatowych - ten artykuł jest już trochę nieaktualny. A przynajmniej o tyle nieaktualny, że dzieje się już bez mojego świadomego wysiłku... ale to też część doświadczenia). </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">*** </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">i Na koniec, oczywiście autopromocja. </p><p style="text-align: justify;">Nie mogę nie zareklamować ebooka, który w ten jesienny czas pozwoli jeszcze na chwilę ruszyć w wakacyjne podróże, szczególnie te niewielkie. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Ebook znajdziecie tutaj - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><div><br /></div>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-25991022969300836412023-09-12T10:04:00.012-07:002023-09-13T06:46:25.607-07:00LEKCJA PIERWSZA - SENS (10/10)<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjPAaB_L3S1h-_V1Qf8ldxWFj0EhQUI6B6AVgcp6_j7qx-okd8zWXm9Z3aFYinH8OyiOHHcZiMq2r6OCM8vpNEcBh5dfaOXnNOQMJv-0fkhuJwLqONwXJTD1BjxP6sHy7RVEMglDZHztM7c7_YN3RfaohJSNgOnaihxQPJRkWmRMtXJqp2wCizpQIork0/s2048/358711001_667176448763268_7370979796286233148_n.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjPAaB_L3S1h-_V1Qf8ldxWFj0EhQUI6B6AVgcp6_j7qx-okd8zWXm9Z3aFYinH8OyiOHHcZiMq2r6OCM8vpNEcBh5dfaOXnNOQMJv-0fkhuJwLqONwXJTD1BjxP6sHy7RVEMglDZHztM7c7_YN3RfaohJSNgOnaihxQPJRkWmRMtXJqp2wCizpQIork0/w640-h426/358711001_667176448763268_7370979796286233148_n.jpeg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Foto: Zakopiański Festiwal Literacki </span></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Moi Drodzy!</p><p style="text-align: justify;">Przyznam się Wam do czegoś - jestem beznadziejny w celebrowanie jakichkolwiek rocznic. Dlatego na przykład zupełnie przegapiłem moment, kiedy Baśniom na Warsztacie stuknęło 10 lat. Teraz już we wszelkich biogramach nie muszę wpisywać, że od "prawie dziesięciu lat" zajmuję się opowiadaniem. O nie! Dyszka stuknęła 16 sierpnia. Dokładnie wtedy tylko w 2013 roku, ukazał się pierwszy artykuł na tym blogu - Morały Baśni (dziś ma już prawie 10 tys. wyświetleń). </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">W związku z tym, pomyślałem, że rocznica okrągła, w ramach obchodów mojego dziesieciolecia, chciałbym podzielić się z Wami dziesięcioma rzeczami, których nauczyłem się przez te 10 lat. </p><p style="text-align: justify;">I każdej z tych rzeczy postaram się poświęcić jeden wpis. Zacznijmy więc od tego, co najważniejsze, czyli od sensu. Sens... a właściwie sensy. <i><b>Bo pierwsza lekcja jest właśnie o tym, że sensy się zmieniają.</b></i> </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">SENS PIERWSZY - BAŚNIOWE MIĘCHO</h3><p style="text-align: justify;">Kiedy wchodziłem w pracę opowiadacza, czułem, że przede wszystkim zależy mi na dawaniu moim słuchaczom baśniowego mięcha - mniej chodziło o samą opowieść, a bardziej o wgryzanie się w symboliczny sens snutej opowieści aż do korzenia. Chodziło mi głównie o interpretację, a baśń stanowiła tylko pretekst. Chciałem zostawić słuchaczy z refleksją, z czymś więcej niż tylko fabuła, żeby zmusić ich do rozmowy – czasem na forum publicznym, a czasem ze sobą samym.</p><p style="text-align: justify;">Z tego okresu do dziś zostało mi zresztą jedno powiedzonko: "Kiedyś zrozumiesz". Wzięło się ono stąd, że czasem przeszarżowałem z baśnią. Wybierałem taką, którą uznawałem za odpowiednią dla mojego słuchacza, ale okazywało się, że po prostu się przestrzeliłem. Z baśniami jest jednak tak, że kiedy wpadną do naszej podświadomości to, zaczynają kiełkować. To "kiedyś zrozumiesz" wyraża właśnie nadzieję, że kiedyś z zasianego podczas spotkania ziarenka wyrośnie coś dobrego. I wiecie, co jest najlepsze? Zdarza się tak, że czasem dostaję maile, od kogoś, do którego dotarła baśń opowiedziana miesiące, czasem lata wcześniej. I to jest piękne. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">SENS DRUGI - TECHNIKA</h3><p style="text-align: justify;">Czas jednak mijał i punkt ciężkości moich spotkań przesunął się kilkukrotnie. Kiedy na blogu zebrała się już ponad setka artykułów a ilość spotkań zaczęła dramatycznie wzrastać, przyszedł okres, w którym najbardziej zależało mi na technice, a interpretacje zeszły na drugi plan. Zmiana ta była dość organiczna i konieczna, bo im częściej stawałem przed ludźmi, tym moje opowiadanie musiało stać się bardziej efektywne - chociażby ze względu na głos. </p><p style="text-align: justify;">Wtedy najbardziej skupiałem się na rozwoju umiejętności scenicznych, zabawie w kontrolowanie słuchaczy, szukanie trików. Technika dostanie swój własny wpis, więc pozwólcie, że na ten moment napiszę o pewnym odkryciu, które z techniką się wiąże... a odkrycie to jest następujące: <b><i>technika jest zawsze wtórna, względem tego, kim jestem, ale nigdy gorsza.</i></b> Bez techniki pewnie ugrałbym co nieco swoją osobowością, i był jako takim opowiadaczem, ale nie udałoby mi się ugrywać aż tyle przez tak długi okres. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;"><span style="font-weight: normal;">SENS TRZECI - WSZECHSTRONNOŚĆ</span></h3><p style="text-align: justify;">Choć czas poprawiania swojej techniki się nie skończył i każde spotkanie staram się traktować, jak nową lekcję, w głowie przełożyła się wajcha sensów i na pierwszy plan wysunęło się coś nowego. A mianowicie to, żebym nauczył się wykorzystywać swoje storytellingowe umiejętności w możliwie największej ilości przestrzeni - żeby naciągać swój storytelling do możliwie największej ilości wyzwań. </p><p style="text-align: justify;">Im dziwniejsze było postawione przede mną zadanie, tym chętniej się go podejmowałem (ten aspekt też będę rozwijać w osobnym wpisie). I o ile skupienie się na technice pozwalało mi przysiąść nad szczegółami, o tyle eksperymentowanie ze storytellingiem, było niezwykłą gimnastyką. I wychodzeniem ze strefy komfortu.</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;"><span style="font-weight: normal;">PIERWSZY ZAPISEK NA MARGINESIE </span></h3><p style="text-align: justify;">Skoro już przy wychodzeniu ze strefy komfortu jesteśmy - dwie uwagi na marginesie. Po pierwsze - nie lubię mówienia o "wychodzeniu ze strefy komfortu". Jest w tym coś sztucznego i niebezpiecznego. Bo mam wrażenie, że to jeden z tych nadużywanych kołczingowych frazesów, które mogą zrobić więcej krzywdy niż dobrego. Bo po tej "drugiej stronie, czeka nas przede wszystkim stres i to często w hurtowych ilościach. A to nie jest zbyt przyjazny dla twórczego umysłu. Szczególnie jeśli pracujemy twórczo. </p><p style="text-align: justify;">Odkryłem, że w moim przypadku wychodzenie ze strefy komfortu na nieznane tereny nie polega na "ruszeniu w dzicz", ale raczej na <i><b>rozciąganiu swojej własnej strefy komfortu na nowy obszar</b></i>. Dzięki temu często nie trzeba nigdzie wychodzić, a być już tam, gdzie niedawno była jeszcze dżungla. Myślę, że takie rozciąganie swojej własnej strefy komfortu polega z jednej strony na elastyczności emocjonalnej z drugiej na rozsądku i przygotowaniu. Bo jeśli przygotujemy się do nowego, stres z nim związany będzie znikomy i kiedy uczynimy krok w stronę nieznanego, nasza stopa wyląduje już w naszej nowej, większej strefie komfortu. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;"><span style="font-weight: normal;">DRUGI ZAPISEK NA MARGINESIE</span></h3><p style="text-align: justify;">Druga sprawa zapisana na tym samym marginesie dotyczy przechodzenia od jednego sensu do drugiego. Zauważyłem, że kiedy stara motywacja dociera do punktu, w którym przestaje działać, przychodzi kryzys. Zaczynam wtedy kwestionować zasadność tego, co robię, zaczynam czuć się źle ze sobą samym. Zwątpienie siada na karku i jedyne, co mam ochotę zrobić, to schować się pod kołderką i nigdy już spod niej nie wyjść. </p><p style="text-align: justify;">Przez te dziesięć lat prawie nic się nie zmieniło. Dalej się tak czuję, dalej przychodzi do mnie noc ciemna, ale teraz przynajmniej wiem, że to naturalna faza cyklu. Nie myślę już: "Boże, koniec świata" ale raczej: "A! To ten moment!", a potem pozwalam sobie poleżeć pod kołderką przez dzień, dwa albo trzy. A potem, cóż... wiem, że po nocy ciemnej przychodzi świt... <i><b>doświadczenie jest jednak bardzo dobrym substytutem nadziei. </b></i></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;"><span style="font-weight: normal;">SENS TRZECI - KSIĄŻKI I WYOBRAŹNIA</span></h3><p style="text-align: justify;">Od jakiegoś czasu na pierwszy plan wysunęły się dwie kwestie. Pierwszą jest rozkołysanie wyobraźni moich słuchaczy. Druga to pokazanie im, że większość moich opowieści pochodzi z książek i jeśli czują niedosyt, wystarczy, że zajrzą do biblioteki, odwiedzą księgarnię, albo ściągną audiobooka. Gdzieś we mnie mocno odzywa się poczucie, że coraz ważniejsze jest popychanie ludzi (szczególnie tych mniejszych) w stronę książek i samodzielnego z nimi obcowania. Ze swoim warsztatem jestem całkiem skuteczny w robieniu tego i nieskromnie powiem, że z całkiem dobrymi rezultatami.</p><p style="text-align: justify;">I chyba na tym chciałbym skończyć. Głównie dlatego, że nie chcę pisać o czymś, co właśnie się dzieje, a raczej dać procesowi się toczyć. Jak dotrę do kolejnego kryzysu, przyjdzie czas na podsumowania. Na koniec jeszcze dwie kwestie. Pierwszą jest takie odkrycie: t<b><i>o, że sens naszego działania z czasem będzie się zmieniać jest kwestią oczywistą. Co innego zdawanie sobie z sprawy z tej zmiany. </i></b></p><p style="text-align: justify;">Druga kwestia to oczywiście autopromocja (ale to już po gwiazdkach). </p><p style="text-align: justify;">*** </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Na koniec nie mogę nie zareklamować ebooka, który w ten jesienny czas pozwoli jeszcze na chwilę ruszyć w wakacyjne podróże, szczególnie te niewielkie. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Ebook znajdziecie tutaj - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Wasz </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Gadający Świstak </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-33048755692476547492023-09-04T23:24:00.000-07:002023-09-05T23:24:43.575-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - BLIŹNIACY (CZ. X) <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpdA2Rdi6sMocloBpZV1HnM384Qivore5nYoH3JqlamA2SOM4cqufuXyyKxsxzXrO3UBVG_gIc9dzg6opyOK0iL3nrs-l5JfbaX8f1qBQqMpz6NZuakhH-f9c30q6DSK50mdEra_o8RDOgiW4i3ECgJZD1efjr6cPBb2aKcEfyILIig_mspy4iyxxb4Ac/s2424/IMG_1118.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2424" data-original-width="2361" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpdA2Rdi6sMocloBpZV1HnM384Qivore5nYoH3JqlamA2SOM4cqufuXyyKxsxzXrO3UBVG_gIc9dzg6opyOK0iL3nrs-l5JfbaX8f1qBQqMpz6NZuakhH-f9c30q6DSK50mdEra_o8RDOgiW4i3ECgJZD1efjr6cPBb2aKcEfyILIig_mspy4iyxxb4Ac/w624-h640/IMG_1118.jpg" width="624" /></a></div><p><br /></p><p style="text-align: justify;">Moi Drodzy!</p><p style="text-align: justify;">Dziś we Wtorkowej Porcji Opowieści będzie jedna z tych historii wyczytana. Będzie to baśń z książki Any Cristiny Herreros <i>Nieunikniona. Baśnie Matki Śmierci</i>. </p><p style="text-align: justify;">Wrzucałem go już na relację, ale korzystając z okazji, pozwolę sobie polecić go jeszcze raz. Króciutki, za to bardzo solidny wstęp, a po nim 44 świetnie poukładane historie o różnych aspektach umierania. Jest rozdział o nieuniknionej Śmierci i Śmierci jako kochanku, jest rozdział o Śmierci oszukanej i o nieudolnych poszukiwaniach człowieka, jak tę Śmierć oszukać. Ktoś, kto nie siedzi w baśniach na pewno znajdzie tutaj dziesiątki nowych, fascynujących historii. Natomiast ktoś, kto opowiadaniem historii zajmuje się na codzień... też znajdzie tutaj kilka historii nowych, albo opowiedzianych w oryginalny sposób. Poniżej jedna z takich baśni. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Pochodzi z Kuby i opowiada o... zresztą, przeczytajcie sami. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">O KŁÓTNI SYNA ORULI Z IKU </h3><p style="text-align: justify;">Iku to była Śmierć, a syn Oruli, był... synem Oruli. Ten ostatni zaś - Orula, albo Orunmila, to jeden z orixias, bóstw które wraz z afrykańskimi niewolnikami przybyły do Ameryki. Specjalnością akurat tego była mądrość. </p><p style="text-align: justify;">W każdym razie, Iku i syn Oruli pokłócili się o to, czy księżyc wzejdzie następnej nocy, czy nie. Iku mówiła, że wzejdzie, a syn Oruli, że nie wzejdzie. I ona, że tak, a on, że nie, na co ona, że wzejdzie, bo powinien wzejść, a on, że nie, bo tere fere... </p><p style="text-align: justify;">W końcu Iku się wkurzyła i powiedziała, że jeśli wzejdzie, to ona z miejsca zabiera syna Oruli ze sobą. Natomiast jeśli księżyc nie wzejdzie, to mogą się umówić tak, że ona przymknie na syna Oruli oko i dzięki temu chłopak będzie nieśmiertelny. Syn Oruli zgodził się. Przyblili sobie grabę dla przypieczętowania zakładu i umówili, że wrócą o północy w to samo miejsce, żeby rozstrzygnąć zakład. </p><p style="text-align: justify;">Po rozstaniu z Iku, syn Oruli udał się do swego ojca z prośbą o pomoc. Orunmila pomyślał przez chwilę i takiej rady udziela synowi: </p><p style="text-align: justify;">- Złóż ofiarę bliźniakom Ibeji. Oni ci pomogą. </p><p style="text-align: justify;">Syn Oruli posłuchał ojca. Zniósł bliźniakom owoce, a oni, ucieszeni z ofiary powiedzieli, że jasne, że czemu nie, że jak najbardziej pomogą. </p><p style="text-align: justify;">Księżyc nic nie wiedział o zakładzie Iku z synem Oruli, więc, jak co noc, pełną gębą stawił się na swoim zwykłym miejscu. Pełnia była tak intensywna, że kiedy Iku dotarła na umówione miejsce, było tam jasno, jak w pochmurny poranek. Może tylko kolorów brakowało. Na miejscu spotkania nie było jednak syna Oruli. Zamiast niego zobaczyła jednego młodzieńca, który wydurniał się, kręcił salta, piruety i klaskał w ręce. Robił przy tym takie miny, że Śmierć nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. </p><p style="text-align: justify;">Zachęcony młodzieniec jeszcze mocniej trącił strunę humoru i wywracał się, wydawał dziwne dźwięki buzią, a nawet drugą stroną, a Śmierć leżała na trawniku, cała posikana ze śmiechu. Kiedy młodzieniec się zmęczył, niepostrzeżenie zastępował go jego brat bliźniak i karuzela śmiechu i radości rozkręcała się na nowo. A potem znów niepostrzeżona zmiana... i tak do rana. </p><p style="text-align: justify;">Kiedy nadszedł świt, bliźniacy przestali szaleć, a Śmierć zrozumiała, że chociaż wygrała zakład, bo księżyc wzszedł przecież, to jednak zakład przegrała, bo nie zabrała syna Oruli ze sobą. I tak właśnie Syn Oruli pokonał Śmierć. </p><p style="text-align: justify;">Autorka tak podsumowuje swoją historię: </p><p style="text-align: justify;"><i>"Syn Oruli dowiedział się także, że jedynym, co pokonuje Śmierć, jest śmiech". </i></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">I z tym Was zostawiam :) </p><p><br /></p><p>***</p><p><br /></p><p>To znaczy prawie, bo jeszcze autopromocja: </p><p><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Pamiętajcie o ebooku, już teraz powakacyjnym - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Zapraszam również do poprzednich części cyklu. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A znajdziecie je: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-12116871424432695402023-08-30T01:47:00.002-07:002023-08-30T03:23:48.851-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - KAPLICZKA I WINNICA (CZ. IX) <p style="text-align: justify;"><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiSX4epxs-ja2XWongfang2Xm6p17c7qw5UZaoWBhxFYfL4UX4I4zkYBdIv4yvgzJ6lF-yPJXqs8N8Pzh1zpqB34qToe62GdWgdxfTZCtHYnUIuprrYpQZCHiO_DV7nE6HJfWoqZvecl56L1Y-j8PLDBUsQQoTm5CJl8gUStSGHixKOMJrJVEU3YwwLhUk" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="3112" data-original-width="3024" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiSX4epxs-ja2XWongfang2Xm6p17c7qw5UZaoWBhxFYfL4UX4I4zkYBdIv4yvgzJ6lF-yPJXqs8N8Pzh1zpqB34qToe62GdWgdxfTZCtHYnUIuprrYpQZCHiO_DV7nE6HJfWoqZvecl56L1Y-j8PLDBUsQQoTm5CJl8gUStSGHixKOMJrJVEU3YwwLhUk=w621-h640" width="621" /></a></div><p></p><p style="text-align: justify;"> Szanowni.</p><p style="text-align: justify;">Jeśli śledzicie Wtorkową Porcję Opowieści, to pewnie zauważyliście, że w zeszłym tygodniu nie było wpisu. Wzięło się to stąd, że byłem na urlopie. Nie mam więc skrupułów, żeby w tym tygodniu wypuścić dwa wpisy z tej serii. Zwłaszcza, że dziś środa, a moje zwyczajowe obsuwy sprawiły, że to właśnie środa jest dla mnie wtorkiem. </p><p style="text-align: justify;">Pierwszy znajdziecie <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a>. </p><p style="text-align: justify;">A drugi – poniżej. Smacznego! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">KAPLICZKA</p><p style="text-align: justify;">W sobotę wybrałem się na wycieczkę kranojoznawczą po dzielnicy, w której mieszkam. Przewodnik opowiedział nam historię jednej z tutejszych kapliczek i właśnie ją, chciałbym Wam przytoczyć. Jego opowieść zaczynała się w okolicach wojny trzydziestoletniej, kiedy to we wsi (wtedy była tu wieś) stacjonowały oddziały Szwedów. </p><p style="text-align: justify;">Wiadomo - jak gdzieś stacjonuje jakiekolwiek wojsko, to mieszkańcy nie mają łatwo. Żołnierz co chce, to zabierze. Nie prosi, nie pyta, wszystko jest jego. Tak samo postępowali Szwedzi. Żołnierze, poczynali sobie frywolnie do tego stopnia, że lokalna ludność nie wytrzymała i pewnej nocy po prostu chwyciła za widły, siekiery i inne gospodarskie gadżety, a potem wymordowała cały oddział. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Ciała żołnierzy wrzucono do zbiorowej mogiły za wsią i kiedy ktoś pytał, gdzie się podział oddział, to chłopi strugali jarząbka i mówili, a byli i se poszli. Na ślady zwłok trafiono dopiero dwieście lat później, kiedy las za wsią był już częścią wsi i kiedy budowano w tych okolicach nasyp kolejowy. Ktoś przypomniał sobie o oddziale, który "był, ale se poszedł". </p><p style="text-align: justify;">Coś trzeba było z tymi kośćmi zrobić. Postanowiono że zakopią je pod lokalną kapliczką, gdzie zresztą pozostają do dziś. Zrobił się jednak problem, bo kości niekatolickie, niepoświęcone, więc i aurę złą rozsiewały. Tak przynajmniej myśleli miejscowi. </p><p style="text-align: justify;">- Myślicie, że to prawda? - zapytał przewodnik. </p><p style="text-align: justify;">- Gdzie tam, zabobon - odpowiedział ktoś z grupy. </p><p style="text-align: justify;">- To patrzcie. </p><p style="text-align: justify;">Zaczął wskazywać na kolejne bloki otaczające kapliczkę. </p><p style="text-align: justify;">- Tu żona zadźgała męża pijaka... nożyczkami. </p><p style="text-align: justify;">- A tu chłop się powiesił. </p><p style="text-align: justify;">- A tu matka w depresji poporodowej udusiła swoje dziecko poduszką. </p><p style="text-align: justify;">Lokalski, którzy byli na tej samej wycieczce dodali też kilka swoich historii. Zrobiło się tak przyjemnie upiornie. Serię niefortunnych zdarzeń zakończył, jak to w legendach, ksiądz, który poświęcił jeszcze raz kapliczkę. I od tamtego czasu był już spokój. </p><p style="text-align: justify;">Na koniec przewodnik dodał: </p><p style="text-align: justify;">- Może to szwedzkie kości, a może czarownica, którą utopiono w okolicznym stawie. A gdzie był ten staw? A tutaj. Wskazał na chodnik po drugiej stronie ulicy, dokładnie przy bloku, gdzie żona zabiła męża nożyczkami. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">WINNICA</p><p style="text-align: justify;">Druga historia należy do tych wyczytanych. Gdzieś pod koniec września mam opowiadać baśnie naszych wschodnich sąsiadów. Dorwałem więc przepiękny zbiór ukraińskich baśni, gdzie trafiłem na kapitalną historię z gatunku "świetna, ale mało opowiadała". Pozwólcie więc, że zostawię ją tutaj: </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><i>Mikołaj odziedziczył winnicę. Wybrał się na obchód, patrzy, a winnica zarośnięta dość wysoką trawą. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Muszę wrócić tu jutro z motyką i wszystko przekopać - powiedział do siebie i odszedł. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Tak się złożyło, że w trawie mieszkały małe liski, które usłyszały słowa Koli i bardzo się przestraszyły. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Uciekajmy! Był tu taki pan i powiedział, że jutro wróci z motyką. On nas zabije! - powiedziały, gdy wróciła ich matka. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Lisica spojrzała na odchodzącego mężczyznę i uśmiechnęła się: </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Nic się nie przejmujcie drogie dzieci. Ja go znam. To Mikołaj... on jest strasznie leniwy, więc bawcie się i nie zważajcie na jego groźby. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Lisiątka posłuchały matki i bawiły się jak dawniej. A Mikołaj, choć obiecał, że wróci z motyką następnego dnia, nie wrócił. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Przyszedł dopiero trzy miesiące później, kiedy trawa wyrosła jeszcze wyżej. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Muszę wrócić tu jutro z kosą i raz na zawsze pozbyć się tego zielska - powiedział do siebie i odszedł. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Małe liski znów to usłyszały i znów się przeraziły. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Uciekajmy! Był tu ten sam pan i powiedział, że jutro wróci z kosą. On nas zabije! - powiedziały, gdy wróciła ich matka. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Lisica znów je uspokoiła: </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Kochane dzieci, to Mikołaj. On jest bardzo leniwy. W ogóle się nie przejmujcie jego słowami i bawcie się dalej. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Liski posłuchały matki, a na powrót Mikołaja musiały poczekać kolejne trzy miesiące. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Kiedy Kola znów zjawił się w winnicy, trawa sięgała mu do ramion. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Ojoj - powiedział do siebie - wyrosło tak, że jutro będę tu musiał wrócić z zapałkami i wszystko wypalić. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Małe liski powtórzyły to matce, na co ona odparła: </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Zabierajcie swoje rzeczy. Musimy uciekać!</i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Ale dlaczego? - zdziwiły się liski - przecież mówiłaś, że Kola jest bardzo leniwy. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Właśnie dlatego! - odparła lisica - Podpalenie trawy nie wymaga wysiłku, więc na pewno to zrobi. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Lisia rodzina uciekła, a Mikołaj wrócił następnego dnia i podpalił trawę... bo był leniwy. </i></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">*** </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Tyle, albo prawie tyle ode mnie. Bo jeszcze oczywiście będę Was zachęcać do <i>Dziś jesteśmy tutaj</i>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Autopromocja.</p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Zapraszam również do poprzednich części cyklu. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A znajdziecie je: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-50126414718620739042023-08-28T23:48:00.004-07:002023-08-30T03:27:17.998-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - PAN STEFAN (CZ. VIII) <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTvSnrMZvxyrSlMNLjz7tGXglQ7vGIVzeAmJtU98Ny72XFUCGPuPps0pM0Mw0d4JEA73sklUmDVCua8Tnt7VfyAHbThXbnqXoyRO8nd7U7TSZkB7_WaGKJtaEMEhMy22drigfnHo8ERV51iOEFB0tqi6g6GaUn_Phps6vGpWX147VSU_oiOdLJyhvi26I/s3024/IMG_1067.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2598" data-original-width="3024" height="550" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTvSnrMZvxyrSlMNLjz7tGXglQ7vGIVzeAmJtU98Ny72XFUCGPuPps0pM0Mw0d4JEA73sklUmDVCua8Tnt7VfyAHbThXbnqXoyRO8nd7U7TSZkB7_WaGKJtaEMEhMy22drigfnHo8ERV51iOEFB0tqi6g6GaUn_Phps6vGpWX147VSU_oiOdLJyhvi26I/w640-h550/IMG_1067.jpg" width="640" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;">Nareszcie! </p><p style="text-align: justify;">Po prawie dwóch miesiącach od pierwszego wpisu z tej serii, czuję, że nareszcie zdarzył mi się taki tydzień, w którym świetne opowieści zalewały mnie z każdej strony! I co ważne - były to takie opowieści, o których nikt nie zabronił mi wspominać! I były żywe! Z tych, co buzują pod skórą! Nie przedłużając zapraszam na historię o Panu Stefanie. i jeszcze wykrzyknik: ! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">PAN STEFAN </p><p style="text-align: justify;">W piątek odwiedziłem Sławka w <a href="https://www.facebook.com/HerbaciarniaSmoczyCzajnik" target="_blank">Smoczym Czajniku</a>, żeby ponagrywać trochę materiałów do trzeciego sezonu naszego <b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=o0-GXFTZAkY&t=17s" target="_blank">podcastu</a></b>. Kiedy wracałem do samochodu, zatrzymał mnie starszy mężczyzna. Taki wiecie, co z jednej strony mógł po prosić o zupę, z drugiej powiedzieć, że chce przepisać na mnie spadek. Okazało się, że nie chodzi, ani o jedno, ani o drugie. Starszy pan, szukał drogi, ale sam nie do końca wiedział, dokąd ma jechać. </p><p style="text-align: justify;">Pan Stefan przyjechał bowiem do Katowic, żeby zapłacić za przedłużenie grobu swojego brata. Ostatni raz był w mieście lata temu i nie pamiętał dokładnie, na którym cmentarzu jego brat leżał. Próbował, co prawda to wyjaśnić: że w drodze do Świętochłowic (liczę w głowie: dwa cmentarze), a może Siemianowic, (liczę w głowie: jeszcze jeden), a może Szopienic (liczę w głowie: i jeszcze jeden), że za rondem w prawo (liczę w głowie: zupełnie nie ta strona, to jeszcze jakieś dwa dodatkowe), a do tego jeszcze, że cmentarz dzielony na stary i nowy (liczę w głowie: to razem będzie siedem możliwości). W wypowiedzi pana Stefana, było tak mało danych i większość była tak bardzo sprzeczna ze sobą, że powiedziałem: </p><p style="text-align: justify;">- Mam taką propozycję: pan tu zostawi samochód, ja po pana podjadę i zrobimy sobie wspólny objazd po tych najbardziej prawdopodobnych cmentarzach. Może jak pan zobaczy, to pan rozpozna. </p><p style="text-align: justify;">Pan Stefan się zgodził. I tak rozpoczęliśmy poszukiwania miejsca spoczynku jego brata. Po drodze wyszło, że Pan Stefan ma na imię Pan Stefan, że ma 84 lata i że do Polski przyjechał z Francji. Nie miał problemu z noclegami, bo przerobił sobie minibusa (Ranault Kangoo), tak, żeby można było "i herbatkę w nim zrobić i nogi wyciągnąć... tylko z toalet na stacjach musiałem korzystać, a ja tak nie lubię toalet na stacjach". Żona dzwoniła do niego codziennie, bo się martwiła. Żona była Polką, którą poznał tu "na wschodzie", kiedy przyjechał na wesele rodziny. Miał wtedy 45 lat, ona 23. </p><p style="text-align: justify;">W Polsce przeżył stalinizm, brat (ten nieboszczyk) powiedział mu, żeby nie słuchał rad ludzi i poszukał takiego zajęcia, które sprawi mu przyjemność. Więc rzucił kilka szkół, aż wreszcie trafił na AGH, gdzie zdobył wykształcenie, a do tego kilka znajomości, co pozwoliło mu pierwszy raz wyjechać na zachód. Trafił do Paryża i choć nie miał pieniędzy, żeby zostać tam na dłużej, wiedział, że nie chce więcej żyć w Polsce. Po powrocie zaczął przygotowywać się do kolejnego wyjazdu. Pomieszkiwał u brata (tego nieboszczyka), pomieszkiwał u siostry (też nieboszczki), pracował i zbierał na swój Paryż. Wreszcie przyszedł czas emigracji. </p><p style="text-align: justify;">Nie dowiedziałem się, jak opuścił Polskę Ludową, mówił coś o kupieniu zaproszenia, ale niestety nie rozumiem tamtejszych realiów i nie wiem, o co mu dokładnie chodziło. </p><p style="text-align: justify;">Koniec końców – znalazł się w krainie swoich marzeń. Przygodę we Francji rozpoczął od włóczęgi na stopa z koleżanką z Polski. Zdecydowanie była to nie tylko koleżanka, bo kiedy o niej mówił, jego twarz łagodniała, a wzrok tonął gdzieś w przeszłości. Potem zresztą dodał: </p><p style="text-align: justify;">- No, ale nic z tego nie wyszło. Ona była starsza i chciała się statkować, a ja dopiero przyjechałem. Nie można się ustatkować na początku drogi. </p><p style="text-align: justify;">Tak sobie gaworząc, minęliśmy dwa niewłaściwe cmentarze i wreszcie znaleźliśmy ten, o których chodziło. Odwiozłem Pana Stefana z powrotem do jego samochodu, jeszcze raz wytłumaczyłem, jak ma jechać i zapisałem na wszelki wypadek nazwę cmentarza na karteczce. Potem się pożegnaliśmy. </p><p style="text-align: justify;">Pewnie udało mu się dojechać, pewnie przedłużył grób brata. Nie jest to już jednak moja przygoda. Z naszego spotkania chcę zapamiętać jeszcze jedno zdanie, które powiedział: </p><p style="text-align: justify;">- Ja już jestem tak stary, że niewiele zostało przede mną. Za to tyle już za mną. Wie pan co, chyba dlatego, tyle czasu zajmuje mi teraz wspominanie. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">*** </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Chciałem w jednym wpisie wrzucić jeszcze dwie historie, ale czuję, że Pan Stefan musi pozostać sam. Jutro wrzucę drugi wpis, a na koniec tego, jeszcze standardowo:</p><p><span style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Autopromocja.</span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Zapraszam również do poprzednich części cyklu. </p><div><br /></div><div><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A znajdziecie je: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p></div>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-27200465523295415402023-08-16T04:52:00.002-07:002023-08-30T03:27:01.142-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - JAK KUKUCZKA (CZ. VII) <p style="text-align: justify;"> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq9P7rhYYG5iYYbvX40Npd3gNRXdLSJSJqL6AtSMUzGhWCg190Rgs2ztCrQ1dbPFHmQCfxj7f7KxzN4v35SrtURM4Kl2-TY521olbhrAhCotzzN56xGbj1TPuJJoMu-aoye8D9OvbBElY0_OMxsBvUQTj6zlzAM6Z0MkaxGCEt0hfPECWqP9L9OhM4-dY/s2784/IMG_0866.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Himalaje, Kukuczka, Świnka, Echo" border="0" data-original-height="2062" data-original-width="2784" height="474" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq9P7rhYYG5iYYbvX40Npd3gNRXdLSJSJqL6AtSMUzGhWCg190Rgs2ztCrQ1dbPFHmQCfxj7f7KxzN4v35SrtURM4Kl2-TY521olbhrAhCotzzN56xGbj1TPuJJoMu-aoye8D9OvbBElY0_OMxsBvUQTj6zlzAM6Z0MkaxGCEt0hfPECWqP9L9OhM4-dY/w640-h474/IMG_0866.jpg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Środa. Więc niech będzie Wtorkowa Porcja Opowieści. </p><p style="text-align: justify;">Dziś dwie historie związane z wysokogórskimi wspinaczkami. Pierwsza to anegdotka, którą opowiadała mi znajoma, zajmująca się nowotworami, wiecie - radiologia i te sprawy. A druga wypłynęła na wierzch mojej psychiki po tym, jak usłyszałem tę pierwszą. </p><p style="text-align: justify;">Zatem - jedziemy! </p><h3 style="text-align: left;">JAK KUKUCZKA </h3><p style="text-align: justify;">Zanim zacznę, jedna drobna uwaga. Nie do końca wiem, na czym polegają badania, o których mówiła znajoma. Chodziło o coś z promieniowaniem i o stół, na którym ułożyła się pacjentka. Właściwie to nawet bardziej o ten stół, więc pomińmy całą resztę, żeby się nie kompromitować. </p><p style="text-align: justify;">Stół był wysoki, więc pod koniec badania pracujący przy nim medyk zwrócił się do pacjentki. </p><p style="text-align: justify;">- Proszę schodzić ostrożnie, żeby nie skończyła pani jak Kukuczka. </p><p style="text-align: justify;">Na co pacjentka, z oburzeniem odpowiedziała: </p><p style="text-align: justify;">- Jurek był z naszej rodziny, to nie było śmieszne. </p><p style="text-align: justify;">Takich rzeczy nie da się przewidzieć, na szczęście znajoma dodała do tego jeszcze drugą, radiologiczną puentę: </p><p style="text-align: justify;">- A on chciał po prostu rozświetlić atmosferę. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">TYBETAŃSCY MNISI</h3><p style="text-align: justify;">Opowieść o Kukuczce przypomniała mi historię, którą wyczytałem kiedyś w książce Aleksandra Nawareckiego pt. <i>Lajerman</i>. </p><p style="text-align: justify;">Historia ta zaczyna się w chwili, gdy w Polsce zmienia się system. Dwie studentki ze Śląska postanawiają zrealizować swoje wielkie marzenie i wyruszyć w podróż w Himalaje. Miały już uzbieraną odpowiednią kwotę na bilety i wreszcie miały paszporty. Spakowały więc plecaki i wyruszyły w podróż swojego życia. </p><p style="text-align: justify;">Dotarły do Nepalu. A tam - do Katmandu. A tam - do jednej z buddyjskich świątyń. </p><p style="text-align: justify;">Kiedy wchodzą do środka, otocza je nastrój niesamowitości: ciemność rozbijana jedynie przez rozstawione przy ścianach świece, za to wzmacniana przez duszący zapach kadzideł. To wszystko zanurzone jest w wibrujących dźwiękach gardłowego śpiewu powtarzającego "Om mani padme hum". Całe pomieszczenie wibruje i porywa nasze bohaterki. Porywa je do tego stopnia, że w końcu jednej z nich wyrywa się piękny, śląski okrzyk podziwu: </p><p style="text-align: justify;">- KAJ MY TO SOM? </p><p style="text-align: justify;">I wtedy, z tej wibrującej ciemności, do jej uszu dochodzi męski głos: </p><p style="text-align: justify;">- My som tukej! </p><p style="text-align: justify;">Okazało się, że zupełnym zbiegiem okoliczności w tym samym pomieszczeniu znajdował się Jerzy Kukuczka, też Ślązak, który doskonale wiedział, co odpowiedzieć na to piękne, pełne zachwytu zawołanie. To było w 1989 roku. Jesienią. Kukuczka wyruszał właśnie na Lhotse I. </p><p style="text-align: justify;">Nie wiem, jak prawdziwa jest ta historia. Wiem za to, że jest piękna i zaskakująca. I dlatego ośmielam się ją powtórzyć. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">*** </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Tyle, albo prawie tyle ode mnie. Bo jeszcze oczywiście będę Was zachęcać do <i>Dziś jesteśmy tutaj</i>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Autopromocja.</p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;">Zapraszam również do poprzednich części cyklu. </p><p><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A znajdziecie je: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-39412182517952867552023-08-08T14:39:00.024-07:002023-08-30T03:26:46.428-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - CO NAS MOTYWUJE (CZ. VI) <p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9XedOf57IUxAIrwnf5DRytoLihGiCLm3e1HR4neMGc67fiBIP9pmsEjpUtenYjlHXvEOpkTBzqz7YCND-ol42YR3VBgsN2jPIhk_NzITROGCUv0N8ZXgnIRKxmQBe36ZztSO6s6paInu4U4wDanIr5l3ELjcTL_GItyYcfRxz0zA2m1UT9m7tfKRWXz8/s4032/IMG_0684.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9XedOf57IUxAIrwnf5DRytoLihGiCLm3e1HR4neMGc67fiBIP9pmsEjpUtenYjlHXvEOpkTBzqz7YCND-ol42YR3VBgsN2jPIhk_NzITROGCUv0N8ZXgnIRKxmQBe36ZztSO6s6paInu4U4wDanIr5l3ELjcTL_GItyYcfRxz0zA2m1UT9m7tfKRWXz8/w640-h480/IMG_0684.jpg" width="640" /></a></div><br />Dziś dwie historie. <p></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><span style="text-align: left;">MOTYWACJA</span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Pierwszą usłyszałem na fotelu fryzjerskim, podczas swojej ostatniej wizyty. Rozmawialiśmy z Panią Irenką trochę o wieku, trochę o zmęczeniu, a trochę o chodzeniu po górach.</p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><i>Pani Irenka opowiedziała wtedy, jak to wchodziła z siostrzenicami na Klimczok. Wejście było jakieś takie trudniejsze niż zwykle, w głowie wyglądało na dłuższe, bardziej strome i całkiem męczące. Męczyła się ona, męczyły się siostrzenice, aż do momentu, gdy zobaczyły pewną kobietę. </i></p><div class="google-auto-placed ap_container" style="clear: both; font-family: Lora, serif; font-size: 16px; height: auto; text-align: center; width: 682px;"><ins class="adsbygoogle adsbygoogle-noablate" data-ad-client="ca-pub-8150212012561866" data-ad-format="auto" data-ad-status="unfilled" data-adsbygoogle-status="done" style="display: block; height: 0px; margin: auto;"><div aria-label="Advertisement" id="aswift_3_host" style="border: medium; display: inline-block; height: 0px; margin: 0px; opacity: 0; overflow: hidden; padding: 0px; position: relative; visibility: visible; width: 682px;" tabindex="0" title="Advertisement"><iframe allowtransparency="true" data-google-container-id="a!4" data-google-query-id="CN7OgcyQz4ADFScOogMdKtwLLg" data-load-complete="true" frameborder="0" height="0" hspace="0" id="aswift_3" marginheight="0" marginwidth="0" name="aswift_3" sandbox="allow-forms allow-popups allow-popups-to-escape-sandbox allow-same-origin allow-scripts allow-top-navigation-by-user-activation" scrolling="no" src="https://googleads.g.doubleclick.net/pagead/ads?npa=1&client=ca-pub-8150212012561866&output=html&h=280&adk=1223043937&adf=2161197915&pi=t.aa~a.2523054367~i.7~rp.4&w=682&fwrn=4&fwrnh=100&lmt=1691568629&num_ads=1&rafmt=1&armr=3&sem=mc&pwprc=9721553054&ad_type=text_image&format=682x280&url=https%3A%2F%2Fwww.basnienawarsztacie.pl%2F2023%2F08%2Fwtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html&host=ca-host-pub-1556223355139109&fwr=0&pra=3&rh=171&rw=682&rpe=1&resp_fmts=3&wgl=1&fa=27&dt=1691568733841&bpp=1&bdt=552&idt=-M&shv=r20230807&mjsv=m202308080101&ptt=9&saldr=aa&abxe=1&cookie=ID%3Da75386d10317617a-2231b85b00e300ca%3AT%3D1690404300%3ART%3D1691568733%3AS%3DALNI_MbiqsDKBejsqZQDFMURWAnxLoKzrw&gpic=UID%3D00000d1f8ba351c0%3AT%3D1690404300%3ART%3D1691568733%3AS%3DALNI_MZfDU0s-wKar8lahHROycUZtgPGYQ&prev_fmts=1200x280%2C0x0&nras=3&correlator=4925252539070&frm=20&pv=1&ga_vid=1639819790.1690404300&ga_sid=1691568734&ga_hid=241403430&ga_fc=1&u_tz=120&u_his=2&u_h=900&u_w=1440&u_ah=804&u_aw=1440&u_cd=24&u_sd=2&adx=391&ady=1456&biw=1264&bih=710&scr_x=0&scr_y=0&eid=44759875%2C44759926%2C44759842%2C31076087%2C31076685%2C31076806%2C42531706%2C31076855%2C44796700%2C31076285&oid=2&pvsid=1054277293605542&tmod=291184866&uas=0&nvt=2&ref=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2F&fc=384&brdim=109%2C32%2C109%2C32%2C1440%2C25%2C1264%2C790%2C1264%2C710&vis=1&rsz=%7C%7Cs%7C&abl=NS&fu=128&bc=31&ifi=4&uci=a!4&btvi=1&fsb=1&xpc=ICUearRmCz&p=https%3A//www.basnienawarsztacie.pl&dtd=5" style="border-style: none; border-width: 0px; height: 0px; left: 0px; max-width: 100%; position: absolute; top: 0px; width: 682px;" vspace="0" width="682"></iframe></div></ins></div><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><i>- Miała siedemdziesiąt, może osiemdziesiąt lat. Szła w krótkich spodenkach. I miała takie nogi zgrabne, ale pasujące do wieku. Trochę starcze, ale zgrabne. I chociaż stara i pod górę, to trzymała ciało prosto. Ale najlepsze było to... że szła boso. Jak to zobaczyłyśmy to już żadna z nas nie narzekała. Nawet sapać przestałyśmy. </i></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><i>Ciekawe, czy potem, na innych górach Pani Irenka, albo jej siostrzenice wyobrażały sobie tamtą kobietę, żeby się zmotywować. Ja bym tak robił. </i></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><br /></p><h3 style="font-family: Lora, serif; font-weight: 400;">ZIELONY DYM</h3><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Druga historia będzie z tych przeczytanych. Prowadziłem dziś zajęcia w Domu Kultury Chwałowice. Temat - kosmiczne opowieści. Mam cały set oparty na Bajkach robotów Lema i Opowiadaniach Kosmikomicznych Calvino, ale problem był taki, że miesiąc wcześniej już go tam opowiadałem, więc istniała spora szansa na to, że dzieciaki się powtórzą. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Szukając nowych historii, postanowiłem sięgnąć do pulpowych opowiadań w tylu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Znalazłem tam na przykład bardzo dobre opowiadanie, w którym jedna istota kosmiczna próbuje wyjaśnić drugiej, że są stworzenia zrobione z mięsa. Mało przekładalne na jednoosobowego opowiadacza, ale zdecydowanie do przetestowania. Był też King ze swoim the Jaunt i był Zielony Dym. </p><div class="google-auto-placed ap_container" style="clear: both; font-family: Lora, serif; font-size: 16px; height: auto; text-align: center; width: 682px;"><ins class="adsbygoogle adsbygoogle-noablate" data-ad-client="ca-pub-8150212012561866" data-ad-format="auto" data-ad-status="unfilled" data-adsbygoogle-status="done" style="display: block; height: 0px; margin: auto;"><div aria-label="Advertisement" id="aswift_4_host" style="border: medium; display: inline-block; height: 0px; margin: 0px; opacity: 0; overflow: hidden; padding: 0px; position: relative; visibility: visible; width: 682px;" tabindex="0" title="Advertisement"><iframe allowtransparency="true" data-google-container-id="a!5" data-google-query-id="CMHsgsyQz4ADFQcrGAodM78K8g" data-load-complete="true" frameborder="0" height="0" hspace="0" id="aswift_4" marginheight="0" marginwidth="0" name="aswift_4" sandbox="allow-forms allow-popups allow-popups-to-escape-sandbox allow-same-origin allow-scripts allow-top-navigation-by-user-activation" scrolling="no" src="https://googleads.g.doubleclick.net/pagead/ads?npa=1&client=ca-pub-8150212012561866&output=html&h=280&adk=1223043937&adf=4217646976&pi=t.aa~a.2523054367~i.14~rp.4&w=682&fwrn=4&fwrnh=100&lmt=1691568629&num_ads=1&rafmt=1&armr=3&sem=mc&pwprc=9721553054&ad_type=text_image&format=682x280&url=https%3A%2F%2Fwww.basnienawarsztacie.pl%2F2023%2F08%2Fwtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html&host=ca-host-pub-1556223355139109&fwr=0&pra=3&rh=171&rw=682&rpe=1&resp_fmts=3&wgl=1&fa=27&dt=1691568733841&bpp=1&bdt=552&idt=1&shv=r20230807&mjsv=m202308080101&ptt=9&saldr=aa&abxe=1&cookie=ID%3Da75386d10317617a-2231b85b00e300ca%3AT%3D1690404300%3ART%3D1691568733%3AS%3DALNI_MbiqsDKBejsqZQDFMURWAnxLoKzrw&gpic=UID%3D00000d1f8ba351c0%3AT%3D1690404300%3ART%3D1691568733%3AS%3DALNI_MZfDU0s-wKar8lahHROycUZtgPGYQ&prev_fmts=1200x280%2C0x0%2C682x280&nras=4&correlator=4925252539070&frm=20&pv=1&ga_vid=1639819790.1690404300&ga_sid=1691568734&ga_hid=241403430&ga_fc=1&u_tz=120&u_his=2&u_h=900&u_w=1440&u_ah=804&u_aw=1440&u_cd=24&u_sd=2&adx=391&ady=2360&biw=1264&bih=710&scr_x=0&scr_y=0&eid=44759875%2C44759926%2C44759842%2C31076087%2C31076685%2C31076806%2C42531706%2C31076855%2C44796700%2C31076285&oid=2&pvsid=1054277293605542&tmod=291184866&uas=0&nvt=2&ref=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2F&fc=384&brdim=109%2C32%2C109%2C32%2C1440%2C25%2C1264%2C790%2C1264%2C710&vis=1&rsz=%7C%7Cs%7C&abl=NS&fu=128&bc=31&ifi=5&uci=a!5&btvi=2&fsb=1&xpc=jcu2itP4hH&p=https%3A//www.basnienawarsztacie.pl&dtd=10" style="border-style: none; border-width: 0px; height: 0px; left: 0px; max-width: 100%; position: absolute; top: 0px; width: 682px;" vspace="0" width="682"></iframe></div></ins></div><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Opowiadanie jest w pierwszej osobie, dlatego pozwólcie, że poniżej podam jedynie jego streszczenie. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><i>Na pewnej planecie mieszkał Zielony Dym. Świadoma, ale bezcielesna istota, która egzystowała w letargu wywołanym przez brak bodźców. Pewnego dnia, na planecie wylądowała ekspedycja naukowa, w której uczestniczyło trzech astronautów. Po wylądowaniu astronauci zbadali atmosferę planety, a kiedy okazało się, że jest bezpiecznie, zdjęli hełmy. A kiedy zdjęli hełmy, Zielony Dym postanowił dotknąć jednego z astronautów. Wszedł do jego płuc razem z powietrzem i przejął jego ciało. </i></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><i>Jakaż była radość Zielonego Dymu, gdy poczuł grawitację, gdy poczuł oddech w płucach, smak śliny na języku, jaka była jego radość, kiedy usłyszał swój nowy głos, kiedy poczuł dotyk własnej ręki na swojej nowej twarzy. Niestety - obecność Zielonego Dymu nie spodobała się oryginalnemu właścicielowi ciała. Rozpoczęła się walka o dominację, która doprowadziła ciało do przegrzania i śmierci. Zielony Dym pomyślał "To nic - są jeszcze dwa inne". Kiedy pierwszy astronauta padł na ziemię, a jego koledzy podbiegli do niego zatroskani, Zielony Dym dotknął drugiego astronauty i znów zatonął w świecie zmysłów. Niestety i tutaj historia się powtórzyła - po chwili ciało przybysza zaczęło się buntować i również padło martwe na ziemi. Trzeci astronauta, widząc, co się dzieje, biegiem ruszył do swojej rakiety. </i></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><i>Co zrobił Zielony Dym? </i></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Są dwie kapitalne rzeczy w tym opowiadaniu. Po pierwsze możliwość zabawy ze zmysłami. Ileż można tutaj wrzucić doznań! Po drugie zaś - są tutaj tysiące ciekawych zakończeń. No dobra. Może nie tysiące, ale trzy na pewno. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">1. Dym może opętać trzecie ciało, nacieszyć się nim i zostać na planecie ze wspomnieniami tego krótkiego epizody, licząc, że ktoś kiedyś jeszcze przywiezie mu jakieś nowe ciało. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">2. Może swoim ostatnim ciałem nadać sygnał S.O.S. i w ten sposób sprowadzić sobie więcej ciał. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">3. Albo może wsiąść z astronautą do rakiety i polecieć na taką planetę, na której mieszkają setki milionów, jeśli nie miliardów ciał, które czują. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">I jest jeszcze coś, co chodziło mi po głowie, kiedy wracałem do tego opowiadania. Rzeczy ukryte w dymie: ruiny minionych cywilizacji, ślady życia, kości pokrywające powierzchnię planety. Nie było ich w tekście, ale obraz jest ich pełen w niedopowiedzeniu. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Tyle, albo prawie tyle ode mnie. Bo jeszcze oczywiście będę Was zachęcać do <i>Dziś jesteśmy tutaj</i>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Autopromocja.</p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dzi%C5%9B+jeste%C5%9Bmy+tutaj" style="background: repeat; color: #bf8b38; text-decoration: none;" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;">Zapraszam również do poprzednich części cyklu. </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A znajdziecie je: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-55541719116706815742023-08-01T06:25:00.001-07:002023-08-30T03:26:30.787-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - STO JAJEK (CZ. V) <p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLXETzjE3KgmuY1ma8SLTgn5o0DofChUpQ6lAxaKR1D7xNfjzf4E1RNN9LEoxe_5Pd8yFzYWfQh7yTSRLm-5IQpInHU1x5l69fl3KXN_zf19hHQtXjdRXfH-IMsxXnt4rr31PGHS1NMsebj13-y7V44X_DphUCZZnxkCS-z3NOiJXlA6CsGznPOEaophw/s3024/IMG_0625.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3024" height="618" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLXETzjE3KgmuY1ma8SLTgn5o0DofChUpQ6lAxaKR1D7xNfjzf4E1RNN9LEoxe_5Pd8yFzYWfQh7yTSRLm-5IQpInHU1x5l69fl3KXN_zf19hHQtXjdRXfH-IMsxXnt4rr31PGHS1NMsebj13-y7V44X_DphUCZZnxkCS-z3NOiJXlA6CsGznPOEaophw/w640-h618/IMG_0625.jpg" width="640" /></a></div><br /><p style="text-align: center;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Moje zeszłotygodniowe znalezisko rodem z Laosu, którego bohaterem był oszust Xien Mieng sprawiło, że grzebię sobie w baśniach o tricksterach. Przeglądając opowieści o tego typu bohaterach wróciłem do Baśni Arabskich, gdzie cały rozdział jest im poświęcony. Był na przykład taki Abu Nuwas poeta na dworze Haruna al Rashida jednego z najbardziej znanych kalifów Persji (żył na przełomie VIII i IX wieku, choć na wieczność zapisał się w Baśniach 1001 nocy). Obaj panowie darzyli się wielką sympatią, co nie zmieniało faktu, że obaj prankowali się niemiłosiernie. Dowcipy, jakie płatał jeden drugiemu kosztowały nawet konia kalifa utraty warg i ogona... ale dziś nie o tym. Dziś o jajkach: </p><p style="text-align: justify;">Pewnego dnia kalif postanowił spłatać swojemu przyjacielowi Abu Nuwasowi figla. Pod nieobecność poety rozdał zebranym na uczcie gościom, a była ich setka, po jajku i kazał na nich usiąść. Poeta zjawił się jakiś czas później i wtedy kalif wstał i rozkazał: </p><p style="text-align: justify;">- Żądam, żeby każdy zniósł dla mnie jajko! </p><p style="text-align: justify;">Goście zaczęli się wiercić, gdakać i po chwili, każdy wyciągnął spod siebie jajko. Każdy, oprócz Abu Nuwasa, co w zasadzie oznaczało, że nie wykonał on polecenia swojego kalifa, a to wiązało się oczywiście z konsekwencjami... Poeta nie tracił jednak głowy. Zamiast panikować, wskoczył na stół i zaczął donośnie piać, wymachując rękami, jak skrzydłami. </p><p style="text-align: justify;">- Co ty wyprawiasz? - zapytał kalif. </p><p style="text-align: justify;">- O panie - odrzekł Abu Nuwas - skoro masz już tyle kur, pomyślałem, że przydałby ci się też kogut. </p><p style="text-align: justify;">Za swą bystrą odpowiedź poeta otrzymał sto złotych jaj, a kalif często w żartach mawiał o nim "mój kogucie". </p><p style="text-align: justify;">***</p><p style="text-align: justify;">Więcej podobnych opowieści znajdziecie w książce Baśnie arabskie z serii Baśnie Etniczne 18+ National Geographic. A gdybyście szukali innych tricksterów: pamiętajcie jednymi z najlepszych są króliki, na północy tę rolę spełniał szaman - kruk. Do tego grona zaliczymy Lokiego, Mauiego, albo pająka Anansiego.</p><p style="text-align: justify;">Na koniec - autopromocja. </p><p style="text-align: justify;">Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p><span style="text-align: justify;"><br /></span></p><p><span style="text-align: justify;">A pozostałe części cyklu znajdziecie: </span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p><span style="text-align: justify;"></span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-58065801138188170832023-07-25T10:10:00.003-07:002023-08-30T03:26:07.081-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - PRZYSMAK (CZ. IV) <p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1WrzS7utiFxuZ66ge8P6yWpjcP1x5wCe-KrbbilpIu-Q3p7dhV6BTAPpI9WsvvyH_ted7zwjgX0D8itm3NJbJJsWrEBHX902kkHLRgE9NSpeYAB-wgGJEyUyyTfr2S3vbc_DGK5OxgY6icGq3fkPir0OOLQmut95U3aImaldf1hP8g_k04jRmQVb03gk/s4032/IMG_0547.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1WrzS7utiFxuZ66ge8P6yWpjcP1x5wCe-KrbbilpIu-Q3p7dhV6BTAPpI9WsvvyH_ted7zwjgX0D8itm3NJbJJsWrEBHX902kkHLRgE9NSpeYAB-wgGJEyUyyTfr2S3vbc_DGK5OxgY6icGq3fkPir0OOLQmut95U3aImaldf1hP8g_k04jRmQVb03gk/w480-h640/IMG_0547.jpg" width="480" /></a></div><p style="text-align: justify;">W zeszłym tygodniu nie było opowieści, ale już nadrabia. A nadrabiam z moim nowym odkryciem Xian Mienigem, czyli tricksterem z Laosu. </p><p style="text-align: justify;">Swoją historię Xian Mieng zaczął jako nowicjusz w buddyjskim klasztorze, do którego rodzice wysłali go, żeby tam nabrał dyscypliny. Jak mu z tą dyscypliną szło? Mniej więcej tak: </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Był sobie pewien leniwy nowicjusz, który ponad odmawianie buddyjskich pacierzy (mala) stawiał solidną drzemkę. Pewnego dnia przełożony w jego klasztorze nakazał mu pozamiatać całą kuchnię. A musicie wiedzieć, że poza resztkami z przygotowanych posiłków, cała posadzka pokryta była warstwą kurzych kup. Xien Mieng oczywiście tego nie zrobił i kiedy tylko przełożony zniknął, umościł się w zacisznym miejscu i zasnął. Kiedy przełożony wrócił i zobaczył, że kuchnia dalej jest niepozamiatana, powiedział. </p><p style="text-align: justify;">- Jeśli do jutra ogarniesz tych kup, za karę będziesz musiał je zjeść!</p><p style="text-align: justify;">Xien Mieng przytaknął, że owszem szefie, ale kiedy jego przełożony zniknął, zamiast za miotłę, zabrał się za karmelizowanie cukru tak, żeby wyglądem przypominał kurzą kupę. Kiedy nowicjusz był już zadowolony z efektu swojej pracy, rozłożył cukrowe kupy w strategicznych miejscach na podłodze kuchni. </p><p style="text-align: justify;">Następnego dnia przełożony przyszedł skontrolować kuchnię - dalej brud. Chwycił więc nowicjusza za kark i kazał mu zjeść kurzą kupę. Xien Mieng podniósł więc jedną z tych cukrowych i włożył do buzi. Jakie było zdziwienie przełożonego, kiedy zamiast się krztusić, nowicjusz zaczął wydawać z siebie odgłosy zachwytu... i sięgać po następne. </p><p style="text-align: justify;">- Co ty wyprawiasz? - zapytał.</p><p style="text-align: justify;">- Pychotka - odparł nowicjusz, a potem sięgnął po kolejną cukrową kupę... i kolejną... i kolejną. </p><p style="text-align: justify;">Przełożony był tak zaskoczony, że w pewnym momencie rozkazał: </p><p style="text-align: justify;">- Poka to! </p><p style="text-align: justify;">Nowicjusz podał swojemu przełożonemu kawałek cukrowej kupy. Rzeczywiście była słodziutka. W zasadzie to była tak słodka, że przełożony nakazał Xien Miengowi przynieść sobie całą miskę. </p><p style="text-align: justify;">Teraz nowicjusz zabrał się za zamiatanie z prawdziwą pasją i już po kilkunasty minutach cała kuchnia była czyściutka a na stole przed przełożonym leżał kopiasty talerz smakołyków. </p><p style="text-align: justify;">Przełożony wziął łyżkę i nabrał wielką garść, a potem wpakował ją sobie do ust. A potem wszystko wypluł. </p><p style="text-align: justify;">- Olaboga!... To znaczy Olanic! (bo był buddystą)! To jest obrzydliwe!</p><p style="text-align: justify;">Na co nowicjusz pokiwał tylko głową, a potem powiedział: </p><p style="text-align: justify;">- Nie ma się czym dziwić. W końcu je pan kurze kupy. </p><p style="text-align: justify;">I tyle było z nauki dyscypliny Xien Mienga. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Jeśli czujecie, że historia jest obrzydliwa, cóż - jest! A przynajmniej na nasze standardy. Jakby to powiedział Michaił Bachtin, jest bliżej brzucha... i chyba za to ją kocham. W zasadzie wszystkie historie o Xien Miengu, na które trafiłem mają w sobie ten pierwiastek słodkiej rubaszności prosto z trzewi... </p><p style="text-align: justify;">Myślę, że jeszcze do tej postaci wrócę. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Dla tych, którym historia powyższa nie przypadła do gustu mam jeszcze krótką opowiastkę o kleszczu. </p><p style="text-align: justify;">Znajoma opowiadał mi, że na półkoloniach jeden z jej podopiecznych złapał kleszcza. Chłopak był trochę przerażony, bo jednak kleszcz to kleszcz. Pyta więc, czy będzie bolało. Na to wychowawczyni. </p><p style="text-align: justify;">- Spokojnie Stasiu. W ogóle cię nie zaboli. </p><p style="text-align: justify;">- To dobrze - powiedział Staś, a potem dodał - a czy kleszcza będzie bolało? </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p>Na koniec - autopromocja. </p><p>Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A pozostałe wpisu znajdziecie: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-1101404080626476472023-07-11T04:14:00.005-07:002023-08-30T03:25:20.365-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - SKARBY (CZ. III) <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivgvoHQxMB7sGmmcMBRtoMf0jRoNcPl2Zy15i5i2eWHvhzihtfqF4eb4jNwjtRBdRrYFQsthNfyTCJV25rSHWqFn_TAPRogHcs8q9TnR9j333Wqn3tF4e6w8GbP_N2sj_31v6MlSsb2m5CGw28UdAfxWeRm88lxClWIMndRdSl-e_k168PkP770UxPLVk/s2796/IMG_0390.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2347" data-original-width="2796" height="538" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivgvoHQxMB7sGmmcMBRtoMf0jRoNcPl2Zy15i5i2eWHvhzihtfqF4eb4jNwjtRBdRrYFQsthNfyTCJV25rSHWqFn_TAPRogHcs8q9TnR9j333Wqn3tF4e6w8GbP_N2sj_31v6MlSsb2m5CGw28UdAfxWeRm88lxClWIMndRdSl-e_k168PkP770UxPLVk/w640-h538/IMG_0390.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Moi Drodzy!</p><p style="text-align: justify;">Dziś historie dwie. Jedna zupełnie świeża, a druga, która wyciągnięta została z mojej pamięci przez tę pierwszą, jak to czasem bywa. I obie dotyczyć będą skarbów. </p><p style="text-align: justify;">Wszystko zaczęło się od tego, że odwiedziła nas kuzynka Kami ze swoim narzeczonym (M.) i w niezobowiązującej rozmowie zeszło nam na pieniądze. Najpierw było o oszczędnościach, potem przeskoczyło na giełdę, stamtąd na Bitcoin a z Bitcoina na złoto. Temat narastał organicznie, aż z czysto finansowej rozmowy, przeszedł na historie niesamowite. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">WĘGIEL </h3><p style="text-align: justify;">M. opowiedział o pewnej kobiecie, która w zakupionym węglu znalazła monety. Chciała je sprzedać w lombardzie, ale zbyt entuzjastyczne reakcje pana lombardziarza (tzn. pracownika lombardu) skłoniły znalazczynię do skonsultowania się z profesjonalnym numizmatykiem. Okazało się, że kruszec kruszcem, ale prawdziwa wartość znaleziska tkwiła w tym, jakie to były monety. Kobieta sprzedała znalezisko specjaliście i za otrzymane tak pieniądze... kupiła sobie dom. </p><p style="text-align: justify;">Historia ma w sobie wiele z legendy miejskiej, ale jak dla mnie, jest kapitalna, bo rezonuje z moją własną chętka do biegania z wykrywaczem skarbów po plażach i szukania skarbów. </p><p style="text-align: justify;">Nawet, jeśli nic takiego się nie wydarzyło i nie było w węglu żadnych skarbów, to chcę wierzyć, że gdzieś tam jest kobieta, która miała tyle szczęścia, a jeszcze bardziej, że gdzieś tam jest węgiel, w którym ukryte są monety. </p><p style="text-align: justify;">Historia M. przypomniała mi jednak pewną przygodę, w której kilka lat temu przyszło mi uczestniczyć.</p><p style="text-align: justify;"> </p><h3 style="text-align: left;">DOM PEŁEN SKARBÓW</h3><p style="text-align: justify;">Zmarł ojciec mojego znajomego i ten znajomy poprosił mnie, żebym pomógł mu uprzątnąć dom po zmarłym. Lubię takie rzeczy, więc bez wahania się zgodziłem. Może dlatego właśnie, że mają coś z poszukiwania skarbów. </p><p style="text-align: justify;">Roboty było sporo, ale co rusz spotykały nas jakieś niespodzianki, które sprawiały, że atmosfera domu stawała się, nazwijmy to, wyjątkowa. Na przykład łazienkowe lustra zaklejone były równiutkimi paskami malarskiej taśmy. Kiedy zapytałem znajomego, czy wie, o co chodziło, ten odpowiedział: </p><p style="text-align: justify;">- A tak. Ojciec zaczął widzieć w lustrach duchy martwych członków rodziny, więc poprosił mnie, żebym je pozaklejał. To pozaklejałem. Możesz to w sumie pozrywać. </p><p style="text-align: justify;">Po czym wyszedł. A ja zacząłem zrywać taśmę pełen wątpliwości, czy kiedy spojrzę wreszcie w odkrytą taflę lustra nie zobaczę tam zasłoniętych wcześniej duchów. W dodatku takich, które po tej przymusowej izolacji, domagać się będą uwagi żywych... mojej uwagi!</p><p style="text-align: justify;">Nie zobaczyłem. </p><p style="text-align: justify;">Kolejną niespodzianką był stojący w sypialni potężny sejf - metrowej wysokości szafa, zamknięta na klucz, której we dwóch nie byliśmy w stanie nawet rozkołysać. Pomyśleliśmy jednak, że skoro był sejf, to musiał byś też do niego jakiś klucz. W trakcie poszukiwani udało się go nawet znaleźć. </p><p style="text-align: justify;">I kiedy otworzyliśmy sejf... okazało się... że w środku... jest... kołdra. </p><p style="text-align: justify;">Kołdra. Nic więcej. W głowie co prawda stanęły od razu sceny z uciekających przed wojną ludzi, którzy w poza walizami i torbami nie raz nieśli na plecach zwiniętą puchową kołdrę. Przypomniały mi się też historie o tym, że w takich kołdrach ludzie wywozili nie tylko pierze, ale i cenniejsze rzeczy - dolary, złote monety i inne kosztowności. Nie omieszkałem oczywiście podzielić się tym spostrzeżeniem ze znajomym. Ten pokiwał tylko głową i zapytał: </p><p style="text-align: justify;">- To co? Tniemy? </p><p style="text-align: justify;">- To twoja kołdra - odpowiedziałem. </p><p style="text-align: justify;">Nóż poszedł w ruch i pokój z sejfem napełnił się pierzem niczym wstrząśnięta świąteczną kula. Do końca naszej pracy pióra były zresztą wszędzie... w kołdrze nie znaleźliśmy nic. </p><p style="text-align: justify;">Zwykła kołdra. </p><p style="text-align: justify;">To nie był jednak koniec poszukiwań skarbów.</p><p style="text-align: justify;">Kilka dni później sprzątaliśmy we trójkę. Ja, znajomy i jego narzeczona. Okazało się, że ojciec znajomego miał nietypowy sposób składowania monet. Stosiki wkładał do starych opakowań po filmach fotograficznych (takich walcowatych plastikowych puszeczek), a potem krył je wszędzie. Znaleźliśmy takie w łazience, kuchni, pod zlewem, na szafie, w składziku na narzędzia, absolutnie wszędzie. Znajdowanie plastikowych cylindrów i przeliczanie ich zawartości stało się do tego stopnia nagminne, że znajomy powiedział nawet:</p><p style="text-align: justify;">- Kto znajdzie pojemnik z największą, zabiera wszystkie pojemniki, które znalazł. </p><p style="text-align: justify;">Zasada fajna, więc z większym entuzjazmem ruszyliśmy do dalszych poszukiwań. Wpadały pojemniki po trzydzieści, złotych, wpadł taki gdzie było ponad sześćdziesiąt. Każde z nas grupowało swoje pojemniki na kuchennym stole i na małej kwadratowej karteczce zapisywało rekordową kwotę. Nie pokazywaliśmy jednak wyniku reszcie. Umówiliśmy się, że na koniec równocześnie odwrócimy kartki i wtedy okaże się, kto jest zwycięzcą. </p><p style="text-align: justify;">Niestety - nigdy do tego nie doszło. </p><p style="text-align: justify;">W pewnym momencie narzeczona znajomego zawołała nas. </p><p style="text-align: justify;">- Chyba wygrałam - powiedziała. </p><p style="text-align: justify;">- Chyba dlaczego? - zapytałem. </p><p style="text-align: justify;">Na to ona wyciągnęła w moją stronę pojemnik. Taki jak wszystkie inne. Różnił się tylko tym, że zamiast monetami, po brzegi wypełniony był... złotymi zębami. </p><p style="text-align: justify;">Chyba wygrała... </p><p style="text-align: justify;">... nie wiem, co stało się z zawartością tamtego pojemnika. I jakoś nie chciałem pytać. </p><p>Na koniec - autopromocja. </p><p>Pamiętajcie o wakacyjnym ebooku - <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b>. </p><p><span style="text-align: justify;">Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. </span><span style="text-align: justify;">Do pobrania </span><b style="text-align: justify;"><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">TUTAJ</a></b><span style="text-align: justify;">. </span></p><p><span style="text-align: justify;"><br /></span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A pozostałe części cyklu znajdziecie: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p><span style="text-align: justify;"></span></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-16906651389293753382023-07-04T14:14:00.002-07:002023-08-30T03:24:51.234-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - RAK (CZ. II)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyGilChK2EL37z7HeCJOVHfZEApdh_be866PEh3sw_XydeoGzaKXP7VeapZ7my07fS6X2DUQ-9EJIUmPxFNBHG6C45QnyCXdCWpB6QZpzTOsc48lzbOK6Z0pdQ0dUhkCJnhCq-jokWqOCZmGWY7WZGQd4YQG4d8MTNw_TQ_U2y9E7apziRQH-jXDJmUjg/s4032/IMG_0310.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyGilChK2EL37z7HeCJOVHfZEApdh_be866PEh3sw_XydeoGzaKXP7VeapZ7my07fS6X2DUQ-9EJIUmPxFNBHG6C45QnyCXdCWpB6QZpzTOsc48lzbOK6Z0pdQ0dUhkCJnhCq-jokWqOCZmGWY7WZGQd4YQG4d8MTNw_TQ_U2y9E7apziRQH-jXDJmUjg/w640-h480/IMG_0310.jpg" width="640" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;">Ten tydzień okazał się dość słodko-gorzki w kontekście nowych, pasjonujących historii. Bo z jednej strony trafiłem na masę świetnych historii, z drugiej części z nich nie mogę opowiedzieć, bo obiecałem osobom, które się ze mną nimi podzieliły, że zostawię je dla siebie. </p><p style="text-align: justify;">Na szczęście zdarzyło mi się też trochę poczytać i znalazłem jedną wspaniałą baśń o powstaniu... raków. Pochodzi ona z książki jednej z najwspanialszych zbieraczek ludowych opowieści – prof. Doroty Simonides pt. <i>Dlaczego drzewa przestały mówić. Ludowa wizja świata</i>. </p><p style="text-align: justify;">A historia ta leci tak: </p><p style="text-align: justify;">Kiedy Pan Bóg skończył tworzyć wszystkie zwierzęta, postanowił, że zorganizuje dla nich wieczorek zapoznawczy. Przygotował przekąski, miski pełne ponczu, chorągiewki porozwieszane na drzewach i stoły z ceratą w kratę. Były nawet takie małe plakietki, na których można było napisać swoje imię. Na przykład koń mógł napisać, że jest koń, a pies, że pies. Niestety, koń nic nie napisał, bo zaczął się wykręcać, że musi biegać i pies też się wykręcał, bo musiał konia gonić. Podobnie wszystkie inne zwierzęta miały jakąś wymówkę. Słonie, że muszą przetestować swoje nowe trąby, lwy swoje piękne grzywy, a króliki - zdolności reprodukcyjne.</p><p style="text-align: justify;">Zatroskał się Pan Bóg i myśli, że może by tak stworzyć zwierzę, które mogłoby chwycić takiego konia za ogon, albo takiego lwa za grzywę i przyciągnąć go na spotkanie. Chwycił więc garść gliny i zaczął raka lepić. Pancerzyk wyszedł niczego sobie, podobnie ogon. Pan Bóg ładnie wyprofilował, wachlarzyk na końcu dołożył, a potem szczypczyki piękne z gliny utoczył. Już prawie cały rak był gotowy i Pan Bóg tak się swojemu dziełu przygląda i się zorientował, że zapomniał mu oczu dorobić. </p><p style="text-align: justify;">I poczciwy Pan Bóg trochę do siebie, a trochę do raka takimi słowy się zwraca: </p><p style="text-align: justify;">- I gdzie ja Ci mam te oczy przyczepić?</p><p style="text-align: justify;">Na to rak odpowiada: </p><p style="text-align: justify;">- A do dupy mi je przyczep... </p><p style="text-align: justify;">Pan Bóg raczej nie poznał się na żarcie raka. I dlatego, od tamtej chwili, raki chodzą tyłem. </p><p style="text-align: justify;">I wszystko się zgadza. </p><p style="text-align: justify;">Koniec. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Albo jeszcze nie koniec. Jeszcze mam dwie polecajki. </p><p style="text-align: justify;">Pierwsza to oczywiście, autopromocyjnie, moja podróżnicza relacja, Idealna na wakacyjny wyjazd. Do poczytania nad basenem czy w samolocie, żeby dobrze nastroić się na urlop. Mówię oczywiście o ebooku: <i><b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">Dziś jesteśmy tutaj. Listy z podróży niewielkich</a></b></i>. Do pobrania <b><a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p?fromSearchQuery=dziś+jesteśmy+tutaj" target="_blank">TUTAJ</a></b>. </p><p style="text-align: justify;">Poza tym, jestem teraz na etapie kończenia książki Dana Simmonsa <i>Pieśń Bogini Kali</i>. Doskonały, rasowy horror, w którym głównym antagonistą, jest... miasto, a dokładnie - Kalkuta. Jej koszmarne ubóstwo, brud i trędowaci. Niesamowicie plastyczna wizja tego miasta stanowi znakomite środowisko, w którym główny bohater próbuje odnaleźć zaginionego poetę, a przy okazji odkryć mroczny kult bogini Kali. Niesamowicie atmosferyczna książka. Czy Kalkuta taka jest naprawdę? Nie wiem, ale Simmons maluje ją tak mistrzowskimi pociągnięciami pędzla, że kupuję jego wizję w całości, kupuję jego bohaterów i jego niesamowitość. I polecam! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">A pozostałe części cyklu znajdziecie: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część pierwszą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/06/pan-roman-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-13010603537508703162023-06-27T01:39:00.005-07:002023-08-30T03:24:18.050-07:00WTORKOWA PORCJA OPOWIEŚCI - PAN ROMAN (CZ. I) <p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_xBT4Eoqpz1VvyaPfW6FfY9Huz1jvnUkulWK5wMp-iybDf_LqpDtGvP51pCeLt2yurTZuPFkTe641_dmSqHYb8b2Zf-FOscPkNHJLluWH5oJMGF2l5Dye_zYP4t_bBBn9cEnfDASRoeQ4EAT-UTj4vvkEh-Dc1JUf2-_cFd_mTlFUCmANsnnlV6nYUk4/s3024/IMG_0242.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2386" data-original-width="3024" height="504" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_xBT4Eoqpz1VvyaPfW6FfY9Huz1jvnUkulWK5wMp-iybDf_LqpDtGvP51pCeLt2yurTZuPFkTe641_dmSqHYb8b2Zf-FOscPkNHJLluWH5oJMGF2l5Dye_zYP4t_bBBn9cEnfDASRoeQ4EAT-UTj4vvkEh-Dc1JUf2-_cFd_mTlFUCmANsnnlV6nYUk4/w640-h504/IMG_0242.jpg" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"> Szanowni, </p><p style="text-align: justify;">tak jak Wam to obiecałem, przez czas wakacji pojawiać się będą na blogu historie zasłyszane - takie, które wypłynęły na powierzchnię w czasie minionego tygodnia i które w jakiś sposób mnie urzekły. Czy będą spektakularne? Zobaczymy, co przyniesie los. Na pewno ta dzisiejsza należy do tych bardziej kameralnych. A jej bohaterem będzie Pan Roman. </p><p style="text-align: justify;">Wszystko zaczęło się od tego, że kumpel złapał na maskę samochodu łanię. Stała sobie na ciemnej drodze i zupełnie nie wiedziała, jak poprawnie łapać stopa. Skończyło się to tak, że jakiś pan jeleń został wdowcem, a samochód kumpla zwinął się w harmonijkę. Kumplowi nic się nie stało. </p><p style="text-align: justify;">Po oględzinach okazało się, że przy odrobinie wysiłku i sprowadzeniu kilku części uda się auto naprostować, a że kumpel żywił do niego raczej pozytywny stosunek, postanowił odratować ile się dało. Pozamawiał części, powymieniał co trzeba, poprostował gdzie się da, aż samochód zyskał mniej więcej ten sam kształt, co przed nocnym spotkaniem z łanią. Wreszcie nadszedł czas na przemalowanie części tak, żeby stanowiły spójną całość. I tu właśnie pojawia się Pan Roman (a przynajmniej tak na potrzeby naszej opowieści go nazwijmy). </p><p style="text-align: justify;">Pan Roman ma siedemdziesiąt dwa lata i jest lakiernikiem, z tych, którzy cały swój fach noszą w opuszkach palców. Z tych, co to jadąc po równej powierzchni, doskonale wiedzą, że równa to ona jest tylko na oko, ale żeby była naprawdę równa, to szpachlę będzie trzeba położyć tu i tam. Z tych, którzy czują rdzę, tam, gdzie występuje dopiero potencjał rdzy. </p><p style="text-align: justify;">Pan Roman to ktoś, kto zawsze ma dwie wiadomości - złą i dobrą. Pierwsza objawia się w słowach "Jezu, jak krzywo", druga w słowach: "spokojnie, to się zrobi". Do tego wszystkiego należy do osób dbających o pieniądze swojego klienta. Być może właśnie dlatego cieszył się w swojej okolicy niezwykłą estymą. </p><p style="text-align: justify;">Jego własnymi pieniędzmi zarządzała jednak jego małżonka, która w czasie, kiedy pracował nad samochodem kumpla, pojechała akurat do sanatorium. Przy okazji zabierając Panu Romanowi większą część środków do życia. Żył więc z tego, co na bieżąco zarabiał. </p><p style="text-align: justify;">I w zasadzie piszę o nim, głównie dlatego, że uwielbiam takie postacie. Są jak mityczni tytani, spowici mgłą przedwieków, o których wiemy, że istnieli, ale dziś stanowią jedynie odprysk jakiejś starej niecyfrowej mitologii, do której powoli tracimy dostęp i do której, przyznam, bardzo mi tęskno. Takie postacie jak Pan Roman niosą ze sobą pewną nieuchwytną jakość, która przewija się przez każde słowo opowieści o nim. Wiem, że może nie czuć tego w powyższych akapitach, ale kiedy kumpel nam o nim mówił, wstępowała w niego dziwna energia, jaką wcześniej zdarzało mi się słyszeć od osób, które spotkały akurat celebrytę, albo swojego idola. Albo które właśnie się zakochały. </p><p style="text-align: justify;">Pan Roman jest lakiernikiem. Ma siedemdziesiąt dwa lata. Zna się na robocie. To wystarczy. </p><p style="text-align: justify;">Wystarczy, żeby znalazło się dla niego miejsce na łamach tego bloga. </p><p style="text-align: justify;">Na zakończenie scenka, ze spotkania kumpla z Panem Romanem: </p><p style="text-align: justify;">Rozmawiają o sprawach związanych z odmalowaniem złaniowanego samochodu, gdy nagle Pan Roman pyta: </p><p style="text-align: justify;">- Może jedzie pan zaraz do miasta? </p><p style="text-align: justify;">- No mogę jechać - odpowiada kumpel. </p><p style="text-align: justify;">- A mógłby mi pan przywieźć... czekolady? Takie z orzechami. </p><p style="text-align: justify;">- No mogę - odpowiada kumpel. </p><p style="text-align: justify;">- Bo widzi pan... każdy ma jakieś nałogi. </p><p style="text-align: justify;">- No ma... - odpowiedział kumpel. </p><p style="text-align: justify;">Czekolady przywiózł, a kiedy po południu jeszcze raz zahaczył o warsztat Pana Romana, zauważył, jak stary lakiernik z uśmiechem na twarzy coś przeżuwał. </p><p style="text-align: justify;">- Jak tam? - zapytał kumpel, mając na myśli pracę nad samochodem. </p><p style="text-align: justify;">- Jedną już zjadłem... - odparł Pan Roman - No... zostały jeszcze trzy kosteczki. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Wiem, że nie można tego wpisu nawet nazwać historią, ale bardzo chcę zachować Pana Romana w pamięci. I to jest moja metoda na to. </p><p style="text-align: justify;">Gadający Świstak </p><p style="text-align: justify;">Dzięki za uwagę i zapraszam za tydzień. A na koniec pozwolę sobie jeszcze na autopromocję: </p><p style="text-align: justify;">Dwa tygodnie temu światło dzienne ujrzał mój ebook - <a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p" target="_blank">DZIŚ JESTEŚMY TUTAJ. LISTY Z PODRÓŻY NIEWIELKICH</a>. To zbiór listów, które były moimi ćwiczeniami z wrażliwości względem nowych miejsc. Znajdziecie tam trochę Toskanii, trochę Sardynii i trochę Peloponezu. Będzie Szlak Świętego Jakuba i wędrowanie bo zaśnieżonej Polsce. Zapraszam serdecznie do zakupu (kliknijcie na tytuł, albo <a href="https://www.empik.com/dzis-jestesmy-tutaj-listy-z-podrozy-niewielkich-swistak-mateusz,p1390906723,ebooki-i-mp3-p" target="_blank">TUTAJ</a>). </p><p style="text-align: justify;">PS. Kiedy skończyłem pisać tekst, odwracam głowę, a tam za oknem... łania. Chciałem zrobić zdjęcie, niestety zanim sięgnąłem po telefon - zwierzę czmychnęło w las. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Pozostałe części cyklu: </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część drugą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/rak-wtorkowa-porcja-opowiesci-cz-ii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część trzecią - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-skarby-cz-iii.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część czwartą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/07/wtorkowa-porcja-opowiesci-przysmak-cz-iv.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część piątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-sto-jajek-cz-v.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część szóstą - <a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-co-nas.html" target="_blank"><b>TUTAJ</b></a> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część siódmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-jak-kukuczka.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część ósmą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-pan-stefan-cz.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p><p style="font-family: Lora, serif; font-size: 16px; text-align: justify;">Część dziewiątą - <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2023/08/wtorkowa-porcja-opowiesci-kapliczka-i.html" target="_blank">TUTAJ</a></b> </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-12520278686713695732022-12-22T11:26:00.001-08:002023-01-20T11:53:48.129-08:00DUCH WAŁBRZYCHA<p style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1YH6Mi6v5gdvMFylFR3236oJlxi89LR7x34elIb_dyfzFvIprG3EkrMXKxXW7vW-sh3vcksmnsQGjg5Nx-0uVD_rdXcBaAoLGPl6Acoic8IO2AWSKaQmKCIbuxzsBScscGsGxZAMXFTkbL2MbwUMm7xTSejN6omv0qYdFolUKFyELJbCFLms323eH/s1545/Zrzut%20ekranu%202023-01-20%20o%2020.23.50.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="1545" height="370" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1YH6Mi6v5gdvMFylFR3236oJlxi89LR7x34elIb_dyfzFvIprG3EkrMXKxXW7vW-sh3vcksmnsQGjg5Nx-0uVD_rdXcBaAoLGPl6Acoic8IO2AWSKaQmKCIbuxzsBScscGsGxZAMXFTkbL2MbwUMm7xTSejN6omv0qYdFolUKFyELJbCFLms323eH/w640-h370/Zrzut%20ekranu%202023-01-20%20o%2020.23.50.png" width="640" /></a></div><br /> <p></p><p style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">Do Wałbrzycha trafiłem przez Agnieszkę Batóg, </span><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">która tak lubi to miasto, że mówi o nim pieszczotliwie „Wałbrzyszek”. Dlatego uparła się, że kolejny spacerownik zrobimy właśnie w tym mieście.</span><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"> Żeby było zabawniej, chciała go oprzeć na prozie Brunona Schulza - patrona roku. Moim zadaniem było zrobienie wizji lokalnej i </span><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">wyszukanie zakamarków, w których słychać choćby szept Schulza.</span></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">W takich przypadkach chodzi przede wszystkim o próbę zaprzyjaźnienia się z duchem miasta. Z jednej strony przemaszerowanie przez najważniejsze atrakcje, z drugiej - po prostu zagubienie się w przypadkowych uliczkach. Powiedzenie Wałbrzychowi "Prowadź!" i pokorne poddanie się jego wskazówkom z nadzieją, że ten duch miasta będzie dla nas łaskawy. </div></span><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">Przyjazd i Piaskowa Góra</span></h3><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;">Mam wrażenie, że pierwszym miejscem, w którym udało mi się tego ducha dostrzec była Piaskowa Góra - monumentalna zbieranina bloków w pastelowych kolorach, która rozsypała się po krajobrazie, jakby jakieś dziecko nieopatrzeni trąciło pudło z klockami Lego. I pewnie nie zwróciłbym na to miejsce uwagi, bo ileż podobnych osiedli rozsianych jest po całej Polsce, ale to, w jaki sposób Piaskowa Góra obrosła kolorami, i to, jak dużo przestrzeni dla siebie zagarnęła, sprawiło, że całość stała się hipnotyczna. Mówiła: "Patrz na mnie!" A potem dodawała: "Jestem, jaka jestem". Miała rację, że upominała się o moją uwagę. Nic dziwnego, że Joanna Bator upodobała sobie to miejsce w swoich książkach (jedna zresztą nosi tytuł Pisakowa Góra). "Oto ja" - po raz pierwszy usłyszałem cichy szept wałbrzyskiego ducha.</span></div><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">Na wjeździe do miasta - korki. Wrocławska była remontowana, do tego jakiś niezbyt ogarnięty kierowca postanowił, że zrobi lewoskręt w miejscu niedozwolonym. Ktoś trąbił, ktoś inny próbował przecisnąć się koło zawalidrogi, deszcz delikatnie zaczął spływać po szybie mojego samochodu. Wreszcie lewoskręciarz dał za wygraną i ruszył przed siebie, a my za nim. Pomalutku, tip topami. Po lewej blok mieszkalny pokryty olśniewającą szmaragdową mozaiką. Kawałek dalej kolejny budynek o podobnej fasadzie. Gdyby warunki na drodze były lepsze, oba budynki pewnie umknęłyby mojemu wzrokowi. "Oto ja..." szepnął duch Wałbrzycha. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj73G_NGT8jg-6_h97MLPtmfwn5nIdSCvRoCg2dpKln7Ma_Djed-Z-Wm1fd6atldOZ4DCDuPS3a5vq7Gt7oF8gSE0vkcpjknGt_AHkVYRIgI72sH0WTba15DjpUrSAgp0D0Kh9WdLZE2OOTLwoC3sXGTvM3IpJL9SpFz27DYiLOdNLioBdX0Q97hOCN/s2000/2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj73G_NGT8jg-6_h97MLPtmfwn5nIdSCvRoCg2dpKln7Ma_Djed-Z-Wm1fd6atldOZ4DCDuPS3a5vq7Gt7oF8gSE0vkcpjknGt_AHkVYRIgI72sH0WTba15DjpUrSAgp0D0Kh9WdLZE2OOTLwoC3sXGTvM3IpJL9SpFz27DYiLOdNLioBdX0Q97hOCN/w640-h426/2.JPG" title="Foto: Krzysztof Bętkowski" width="640" /></a></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Foto: Krzysztof Bętkowski </span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div></span><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;">Chwilę później mijałem budynek dworca kolejowego Wałbrzych Miasto, przypominający raczej budynek uzdrowiska (tym zresztą dawniej był) z kosmykiem zegara wystającym z rudej kopuły. </span>Zacząłem się zastanawiać, jak powinno się poznawać nowe miasta. Czy może jednak to kolejowe dworce nie powinny być punktem startu - przynajmniej dla tych, którzy (tak, jak ja) przybyli odnaleźć ducha miasta. Samochód odcina nas od detalu, każe skupić się na tym, co przed nami, ogranicza naszą uwagę jedynie do koryta jezdni. Czasem może będziemy mieć szczęście i ktoś zastawi nam drogę przy budynku o szmaragdowej fasadzie, ale ile podobnych umknie tylko dlatego, że pędzimy z prędkością dalece przekraczającą prędkość spaceru? Postanowiłem, że przejdę się po Wrocławskiej następnego dnia... w ramach zadość uczynienia. </div></span><p></p><h3 style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"><br /></span></h3><h3 style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">Stara Kopalnia</span></h3><p></p><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;">Moją bazą wypadową była Stara Kopalnia. Tutaj mieści się WOK, tutaj całkiem przyjemny hotel. Wałbrzych ze swoją przeszłością mógłby zostać przeniesiony na Górny Śląsk i nikt nie zauważyłby, że to miasto jest nietamtejsze. Było tu siedem kopalń, były wielkie przemysłowe rody niemieckie, ba - była nawet ta sama Daisy, co w Pszczynie. Dziś z tej przeszłości miasto próbuje zrobić swój atut, co również jest pewną stałą górnośląskich, poprzemysłowych miast. </span></div><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">Wizytówką tej zmiany jest dla miasta właśnie Stara Kopalnia, utworzona w miejscu dawnej kopalni Julia. Jest to na pewno piękny obiekt, świetnie zorganizowany i przemyślany. Poza muzeum znajdują się tu restauracja, hotel, Wałbrzyski Ośrodek Kultury i kilka innych przystosowanych do szerzenia kultury jednostek - pełna nazwa to zresztą Stara Kopalnia, Centrum Kultury i Sztuki. </div><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span></span><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;">Czy robi wrażenie? Na pewno nie ma się czego wstydzić i śmiało mógłby stanąć w szranki chociażby z zabrzańską Guido, choć myślę, że to nie jest pytanie do mnie, bo jednak przyjechałem z Górnego Śląska i zbyt często zdarza mi się odwiedzać podobne obiekty ze względów zawodowych. Przez to też moje oko po prostu przyzwyczajone jest do podobnej infrastruktury i nie potrafi jej odpowiednio docenić. Musicie sami się tam wybrać, sami ocenić, sami spróbować usłyszeć tam wałbrzyskiego ducha. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;"><br /></span></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">Na pewno warto pomyśleć o Starej Kopalni jako o miejscu wypadowym do zwiedzania miasta. Tamtejszy hotel jest naprawdę porządny. Do tego, to jedna z czterech wielkich atrakcji Wałbrzycha. Poza Kopalnią jest jeszcze Muzeum Porcelany, Palmiarnia i <i>creme de la creme</i> czyli Zamek Książ. </div><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div></span></span><p></p><p></p><h3 style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">Książ i Palmiarnia</span></h3><span style="background-color: white;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"><p style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;">W to, że Książ jest spektakularny, nie ma co wątpić. Wznoszący się ponad linią lasu zamek zgrabnie odcina się na tle nieba. Pomimo swojego ogromu (to największy zamek w województwie) sprawia wrażenie przytulnego. Poza tym widok z okien górnych pięter musi zadowolić każdego estetę</span><span style="-webkit-font-kerning: none;">. Do tego kolejne sale pełne są przepychu i elegancji w najlepszym guście. Gust ten zresztą należał do Księżnej Daisy von Pless, która ukochała to miejsce, jak żadne inne na świecie. To tutaj uciekała od zgiełku życia w Pszczynie, tutaj też urządzała uczty, na których rozstrzygały się losy ówczesnego świata. Niestety, nie dane jej było zaznać tutaj wytchnienia. Ta kobieta wielkiej urody, wielkiej </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">roztropnośc</span><span style="-webkit-font-kerning: none;">i i wielkiego serca, swoimi działaniami dość znacząco </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">zaszła za skórę</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"> nazistom, którzy usunęli ją z zamku (ten miał stać się siedzibą Hitlera). </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">Schyłek</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"> życia Księżna spędziła </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">osamotniona</span><span style="-webkit-font-kerning: none;">, w willi w ogrodzie pałacu Czettritzów w Wałbrzychu (obecnie przy ul. Moniuszki). </span></p></span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiqsrF5a9N2mMyq2MV78kySLLj43uNE7aTFZKhMsIcNmEpFJxcCHpUHi5yE9Nd4HhcW1aTUQwNAJBelT17CKtYogFmc8mRj8wNwnee51mDTqbNzW1h-K6sy1I8JnvJTAl9_d3eZIUyestnFcXNV907k8DfFPFbYeI5-7c3R20PBXGgJqAoS994aVVD/s2000/7.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiqsrF5a9N2mMyq2MV78kySLLj43uNE7aTFZKhMsIcNmEpFJxcCHpUHi5yE9Nd4HhcW1aTUQwNAJBelT17CKtYogFmc8mRj8wNwnee51mDTqbNzW1h-K6sy1I8JnvJTAl9_d3eZIUyestnFcXNV907k8DfFPFbYeI5-7c3R20PBXGgJqAoS994aVVD/w640-h426/7.JPG" width="640" /></a></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Foto: Krzysztof Bętkowski </span></div><div style="text-align: center;"><br /></div></span></span><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;">Ja też nie znalazłem ukojenia w czasie zwiedzania tego wspaniałego obiektu. Z jednej strony przeszkadzał mi zacinający deszcz, z drugiej rozkrzyczana wycieczka, która skutecznie zabijała przyjemność obcowania z tym miejscem. Książ zasługuje jednak na drugą szansę i kiedy tylko wrócę do Wałbrzycha, zdecydowanie odwiedzę to miejsce ponownie. </span></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;"> </div><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;">Ukojenie przyszło do mnie dopiero w Palmiarni, która zaoferowała mi delikatny półmrok dżungli, szemranie wody, a dalej wygłupiające się na swoim lemurzym gaju lemury katta i zapach czerwca na Sardynii w sekcji śródziemnomorskiej. A to wszystko w akompaniamencie dudniących o szyby szklarni kropel deszczu. Choć to miejsce jest w Wałbrzychu, poczułem, że wypadam na moment z czasu. Lubię wypadać z czasu. </div></span></span><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">W tamtejszej kawiarni wypiłem kawę i ruszyłem dalej - do Muzeum Porcelany.</div><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div></span></span><p></p><h3 style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;">Muzeum Porcelany i Park Sobieskiego</span></h3><p style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">Podczas kawowej przerwy przypomniało mi się, że przecież przyjechałem do Wałbrzycha szukać nie tylko ducha miasta, ale i tych połączeń, które będą mogły pożenić miasto z Schulzem. Tymczasem kolejne odwiedzane przeze mnie miejsca na tyle potrafiły zaprzątnąć moją uwagę, że </span><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">mniej myślałem</span><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"> o drohobyckim pisarzu. W dalszą drogę ruszyłem więc z postanowieniem, żeby tego Schulza znaleźć. </span></p><p><span style="background-color: white;"></span></p><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;">Niestety - w Muzeum Porcelany, choć duch Wałbrzycha wychylał się zza każdej filiżanki, nie potrafiłem znaleźć nic Schulzowskiego. Być może dlatego, że ten artysta kojarzy mi się raczej ze sztuką odpadu - sparciałymi suknami, niedosztukowanymi manekinami, czy kobietami o wybujałych kształtach, które młodzi chłopcy wymykają się podglądać </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">przez dziurkę od klucza</span><span style="-webkit-font-kerning: none;">. Tymczasem eksponaty w wałbrzyskim Muzeum Porcelany to misterne, delikatne i pięknie </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">zachowane</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"> dzieła sztuki, które swoimi </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">artystycznymi liniami</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"> przypominają raczej ruchy dłoni baletnic, niż zagmatwany szyk schulzowskiego zdania. </span></div><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">Do tego teren wokół obiektu jest bajeczny (a przynajmniej tak bym pomyślał - gdyby nie deszcz). Podobnie zresztą jak w przypadku Starej Kopalni... ale to tak na marginesie. </div><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqTqJI48nrvfi54izTaM47zN8kQ3EKB7DgF_QrgIMbnKxgw7mhvSlf0a_bw7XiWJErgI-TBPOz220gJK7XDHrVON8F6a3fyy8GoVvc8I8oF1iKFwPakoG_TiO98my6y_WLZsiYhAuLNDK1w1ih6shbi4mcJQwRm10gv3tdwY3x2QegvQR7O8V4x2bl/s2000/13%20(2).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqTqJI48nrvfi54izTaM47zN8kQ3EKB7DgF_QrgIMbnKxgw7mhvSlf0a_bw7XiWJErgI-TBPOz220gJK7XDHrVON8F6a3fyy8GoVvc8I8oF1iKFwPakoG_TiO98my6y_WLZsiYhAuLNDK1w1ih6shbi4mcJQwRm10gv3tdwY3x2QegvQR7O8V4x2bl/w640-h426/13%20(2).JPG" width="640" /></a></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Foto: Krzysztof Bętkowski </span></div><div style="text-align: center;"><br /></div></span></span><p></p><p style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;"><span style="-webkit-font-kerning: none;">Dawna nazwa Wałbrzycha, Waldenburg, czyli "leśny gród", zobowiązuje do odwiedzenia jednego z miejsc, które buduje dzisiejszą tożsamość Wałbrzycha - Parku Sobieskiego. Może </span>jest tam <span style="-webkit-font-kerning: none;">niezbyt turystycznie, ale przecież to właśnie w takich miejscach mieszkają duchy miast, prawda? To w takie miejsca udają się lokalsi w swój wolny dzień albo chociaż popołudnie. To stąd można spojrzeć na miasto z góry i powiedzieć, "Patrz, to mój Wałbrzych", a potem wolnym krokiem udać się do znajdującego się tu schroniska PTTK Harcówka na gorącą czekoladę... albo skorzystać z punktów gastro</span><span style="-webkit-font-kerning: none;">nomicznych</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"> rozsianych na obrzeżach. Jest tu wszystko, żeby poczuć się swojsko. Stoły do szachów, chińczyka czy ping-ponga, place zabaw, fontanny, świetnie przygotowane ścieżki edukacyjne i wspaniały wąwóz. Tu można zniknąć na długie godziny zapominając, że jest się w centrum drugiego co do wielkości miasta Dolnego Śląska. I tylko czasem gdzieś między drzewami migną dachy miasta i wtedy "Oto ja" niespodziewanie wpadnie w ucho. </span></span></p><p></p><h3 style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"><br /></span></h3><h3 style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;">Duch miasta</span></h3><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"><p style="text-align: justify;">Chciałem wracać do hotelu, ale wizyta w parku Sobieskiego sprawiła, że postanowiłem jeszcze pokluczyć po uliczkach Wałbrzycha. Odwiedzić Rynek i drugi rynek (Plac Magistracki) i po prostu dać się ponieść plątaninie uliczek. Pomimo deszczu i zmęczenia, miasto porwało mnie na kolejne godziny. I co zakręt słyszałem tylko ciche "Oto ja". Przy Teatrze Lalki i Aktora pomyślałem nawet "Hej! Tutaj jest całkiem schulzowsko", a potem to samo pomyślałem wędrując ulicą Narutowicza i jeszcze na ulicy prowadzącej do Teatru Szaniawskiego (Zajączka). I dalej przy wielkim muralu z psami, który górował nad placem zabaw przy ulicy Słowackiego. Miasto zaczęło się splatać w jeden, żyjący organizm, powtarzający raz po raz: "Oto ja, oto ja, oto... ja...". </p></span><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">Zapadł wieczór, rozpadało się na dobre, a ja siadłem do komputera, żeby przesłać Agnieszce swoje przemyślenia na temat miasta. Odpaliłem nowy dokument tekstowy i napisałem: <i>oto ja.</i>.. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;">Nie, nie przemówił przeze mnie duch Wałbrzycha. Raczej w tej swojej wędrówce przez kolejne ulice, przez deszcz, Schulza i rozwrzeszczanych turystów w Książu, udało mi się poczuć moment. Mój własny moment w tym mieście. Wypaść z czasu i być w nim jednocześnie. I chyba o to w tym wszystkim chodziło. Po mnie przyjadą inni - Agnieszka, Michał Wajdzik-Radziejowski, Kinga Szema, </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">spotkają tu grającego w musicalu „Daisy” Wojtka Marka Kozaka, i wspólnie połączą moją wizję lokalną ze swoją artystyczną</span><span style="-webkit-font-kerning: none;">. Zrobią to po swojemu i, być może, też dostrzegą ducha miasta. Ale będzie to inny duch - ich duch. </span></div></span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span></span><p></p><p style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="403" src="https://www.youtube.com/embed/CGSA8SUTTUk" width="485" youtube-src-id="CGSA8SUTTUk"></iframe></div><h3><span style="background-color: white;">Pożegnanie</span></h3><p></p><p><span style="background-color: white;"></span></p><div style="text-align: justify;">Przed wyjazdem wstąpiłem jeszcze raz do Palmiarni, żeby na chwilę wypaść z czasu. Woda szemrała jak poprzednio, lemury wygłupiały się na swoich wybiegach, kawa była mocna i aromatyczna. Przez szyby oranżerii wdzierały się do środka nieśmiałe, pożegnalne promienie słońca. </div><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;">- Do zobaczenia - pożegnałem ducha Wałbrzycha. </div></span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;">- Do zobaczenia - odpowiedział. </div></span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><i><span style="-webkit-font-kerning: none;">Tekst Powstał w ramach </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">zadania</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"> "Uliczne Spotkania. Fabularyzowany Spacerodźwięk".</span></i></div></span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;"><i>Projekt "Uliczne Spotkania. Fabularyzowany Spacerodźwięk" zrealizowała Fundacja w To Mi Graj, a dofinansował Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. </i></div></span><p></p><p style="font-family: "Helvetica Neue"; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 12px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px; text-align: justify;"><span style="-webkit-font-kerning: none; background-color: white;"></span></p><p style="font-family: Times; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"></span></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-92181041518293218542022-12-20T12:10:00.002-08:002023-02-19T12:14:02.125-08:00 Konopnicka na fali, a Sienkiewicz w szafie <div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeub7lAH_pQqCNWfjdYu0g57zCeGl01GKZLPAeMawZnTVJONadfjJmv58KP8Sbt6bGBzzpLwy_q0jU0k-30FO6Tp8RdK0M5W4ztV2ASB7ETcxizNY-9ciHyt2AyFkSDownutxEHVap71q8Djo-rSLqqVLcl4lmPqoc_SCVcOiCPzhSZXSYfoXl9aCI/s1920/opowiadacz%20(1).jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1920" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeub7lAH_pQqCNWfjdYu0g57zCeGl01GKZLPAeMawZnTVJONadfjJmv58KP8Sbt6bGBzzpLwy_q0jU0k-30FO6Tp8RdK0M5W4ztV2ASB7ETcxizNY-9ciHyt2AyFkSDownutxEHVap71q8Djo-rSLqqVLcl4lmPqoc_SCVcOiCPzhSZXSYfoXl9aCI/w640-h360/opowiadacz%20(1).jpg" width="640" /></a></div><i><b><br /></b></i></div><i><b><div><i><b><br /></b></i></div><div><i><b><br /></b></i></div>Na warsztacie: podcasty, K jak Książka, W to mi graj </b></i><br /><br />Dziś mniej gadania pisanego, a więcej takiego gadania gadanego. Czyli będą podcasty. <div><br /><div style="text-align: justify;">W zeszłym roku brałem udział w projekcie „K jak książka w Kawce. Gliwickie inspiracje literackie” Fundacji W to mi graj. Wiecie, jak kocham stare księgarnie, a inicjatywy z programu Partnerstwo dla książki mają za zadanie właśnie wspieranie krajowego programu naprawczego rynku książki. Program przygotowany przez Agnieszkę Batóg naszpikowany był pomysłami. Czego tam nie było!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Warsztaty, spotkania autorskie, miniatury teatralne, gra literacka, instalacje artystyczne i rozmowy, rozmowy, rozmowy. A że ja to w końcu Gadający Świstak, to nie mogło mnie zabraknąć. O tutaj na przukład jestem:</div><div style="text-align: justify;"><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikYyY9F6AeQ8w43Lg6cWDZHvJ_V0SvLZ3uaQKf1VxTimRCo47aPSiLnzuCjJNwZUdl_X1D40w4hQtcLJ1AiZ8ArR_SxiTx8xLP8nW4zZmQoT7aDZRx1gi3e_snRDpwZESwMCWalKTrAOg-GsNzZdXFHZYKttPNmVGrzcWOodZDxgMT0KhTsIgbFNsy/s2000/310302667_556588949603893_8637000269367520689_n.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikYyY9F6AeQ8w43Lg6cWDZHvJ_V0SvLZ3uaQKf1VxTimRCo47aPSiLnzuCjJNwZUdl_X1D40w4hQtcLJ1AiZ8ArR_SxiTx8xLP8nW4zZmQoT7aDZRx1gi3e_snRDpwZESwMCWalKTrAOg-GsNzZdXFHZYKttPNmVGrzcWOodZDxgMT0KhTsIgbFNsy/w640-h426/310302667_556588949603893_8637000269367520689_n.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W roli didaskaliów (foto. Konstancja Lasota)</td></tr></tbody></table><br /><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale - Kawka Kawką, a dziś miało być gadane gadane. Zapraszam tedy na odsłuchanie moich podcastów literackich. Trzykrotnie odpalałem sprzęt nagrywający, trzykrotnie witałem się z publicznością na żywo i online, i trzykrotnie opowiadałem o Wielkich Autorach i ich nie mniejszych dziełach. Czyli w sumie dziewięciokrotnie. A, nie, wróć…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Miłego słuchania!</div><br /><br />Podcast 1:<a href="https://drive.google.com/file/d/1AODfhHWjdHN0iP26tQRQHKBvoyx5Kgfp/view?usp=sharing" target="_blank"> O jak opowiadacz! </a></div><div><br /></div><div>Podcast 2: <a href="https://drive.google.com/file/d/1NEjFoL6glEbIR4TmfST_BKbm4SnsDutd/view?usp=sharing" target="_blank">A jak Anegdoty o Autorach (cz. I) </a></div><div><br /></div><div>Podcast 3: <a href="https://drive.google.com/file/d/1oDPJdwuoXuzeCLalHOzwwFkvX6QTbbFM/view?usp=sharing" target="_blank">A jak Anegdoty o Autorach (cz. II) </a><div><br /></div><br /><br />Projekt „K jak książka w Kawce. Gliwickie inspiracje literackie” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.<br /><p style="text-align: left;"></p></div>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-32865370657247111692022-12-01T02:52:00.012-08:002023-02-24T02:35:47.896-08:00OPOWIEŚCI, DIALOG, TOLERANCJA <p style="text-align: justify;"><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FDGt5pxxmR28jd2Rhrirn8Y_-Sp4UqRaR_16np6bU3NnQwoflCIKB9f0BrOQR3OtO52K0qIqM28JR9Gz31UhctaF_LVQT-8byGxBUKh47M7c7dL4wEVr_Zp6XN7WVcQQqsWUeqxSXl_yp4gqaEcnRCTd7_YOJSsNRkDHg0k1FY5KZYVhnBKmr_Zl/s2000/2a.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FDGt5pxxmR28jd2Rhrirn8Y_-Sp4UqRaR_16np6bU3NnQwoflCIKB9f0BrOQR3OtO52K0qIqM28JR9Gz31UhctaF_LVQT-8byGxBUKh47M7c7dL4wEVr_Zp6XN7WVcQQqsWUeqxSXl_yp4gqaEcnRCTd7_YOJSsNRkDHg0k1FY5KZYVhnBKmr_Zl/w640-h426/2a.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Foto. K. Bętkowski, Kolaż a la <i>Koncert Życzeń </i>- ja</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Szanowna B. </p><p style="text-align: justify;">Tak jak prosiłaś dzisiejszy list poświęcony będzie projektowi, o którym Ci niedawno wspominałem. <i>Każdy inny, wszyscy równi. Podobieństwa i różnice, czyli edukacja przeciw dyskryminacji. </i>Chciałaś wiedzieć, co robiliśmy i o co w tym wszystkim chodziło. Czyniąc za dość twojej prośbie, śpieszę z krótką relacją i kilkoma przemyśleniami na temat tego, co w trakcie jego trwania się wydarzyło. </p><p style="text-align: justify;">Jak zapewne pamiętasz pomysłodawczynią projektu była Agnieszka Batóg - bywasz na moim blogu, więc wiesz, ile pomysłów ona potrafi z siebie wykrzesać... Tym razem zaangażowała nas do rozmowy o tolerancji. Wszystko pod skrzydłami Fundacji w To mi graj! Cały projekt ugościło zaś Katowickie BWA. </p><p style="text-align: justify;">W całej koncepcji Agnieszki chodziło o to, żeby przez narzędzia, którymi zazwyczaj pracujemy, opowiedzieć uczestnikom warsztatów o tym, że drugi człowiek, jest taki sam jak oni... choć czasem bywa zupełnie różny. Banalne, prawda? Nie do końca. Bo przecież większość z prowadzących to artyści: była Magda Piętnoczka, która po mistrzowsku potrafi dobrać dla uczestników zadania aktorskie, Marcin Drzazga pracujący z dramą i impro, Aneta Zasucha, której supermocą są sztuki wizualne.... żeby wymienić tylko niektóre osoby współtworzące cały projekt (nie martw, się mam nadzieję, że nim skończę ten list, pojawią się wszyscy). </p><p style="text-align: justify;">Jak widzisz prawie nikt z wyżej wymienionych nie zajmuje się bezpośrednio tematami społecznymi. Zajmujemy się edukowaniem ludzi, ale przede wszystkim jesteśmy artystami... każdy z nas w swojej dziedzinie jest ekspertem, ale dyskryminacja, uprzedzenia, stereotypy? Czy jesteśmy upoważnieni do mówienia o tych tematach? Czy w ogóle mamy tu coś do powiedzenia? </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTqVIzZK81OnTWxX3UQ2-FjJDhejMLLqPX_ypwUy0Ao7RoDcDtLbSWNjXr1tb1o0RqT15B0jiqe-T90NBx9rewA-DypkpY6WNXhk1PQrdzAyvd-E4ZceJTmPkBr7l4-v9nwS6wxgGbYXKegT6WD13Im881WwxtklCNUrGRSZZAyt0yyRvl1DhUQemT/s2000/17.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTqVIzZK81OnTWxX3UQ2-FjJDhejMLLqPX_ypwUy0Ao7RoDcDtLbSWNjXr1tb1o0RqT15B0jiqe-T90NBx9rewA-DypkpY6WNXhk1PQrdzAyvd-E4ZceJTmPkBr7l4-v9nwS6wxgGbYXKegT6WD13Im881WwxtklCNUrGRSZZAyt0yyRvl1DhUQemT/w640-h426/17.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Aneta Zasucha w działaniu (foto: K. Bętkowski)</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Myślę, że tak, ale nie bezpośrednio. Bo choć nie zawsze musieliśmy konkretnie odnosić się do tematu, właśnie jako artyści pracujemy w bardzo ważnej dla niego przestrzeni. Tej pod wszystkimi uprzedzeniami i stereotypami. Tej, w której każde pojęcie jest tylko pretekstem do dialogu i kreacji. To przestrzeń dość niebezpieczna, bo odziera z prawie z wszystkiego, czym zasłaniamy się przed światem emocjami i sobą samym. W przestrzeni sztuki pojęcia tracą swój krzywdzący charakter i stają tylko materiałem, z którego możemy tworzyć. I chyba dzięki temu, można się tym pojęciom lepiej przyjrzeć, a przez to - zrozumieć je. </p><p style="text-align: justify;">Przebijanie się do tego miejsca wrażliwości to coś, co dzięki naszym narzędziom, doświadczeniu i intuicji jesteśmy w stanie pomóc zrobić. Jest to oczywiście ż przestrzeń niezwykle delikatna - drzemią tam emocje, ból i wrażliwość. Wchodzenie w nią może więc wzbudzać opór i strach. Dlatego nigdy, ale to nigdy nie możemy na siłę ciągnąć uczestników naszych zajęć za rękę.</p><p style="text-align: justify;">Nie - my możemy jedynie coś <i>zaproponować</i>. Naszym zadaniem jest tylko dać naszym podopiecznym szansę, eksponować ich na wartości. I jeśli zrobimy to dobrze... może coś się wydarzy. Piszę "Coś" bo, koniec końców, nigdy nie wiadomo, jaki będzie efekt naszej pracy. </p><p style="text-align: justify;">Poza tym, każdy z nas - prowadzących - widział to "coś" trochę inaczej. Ja szukałem czegoś pod, Magda Piętnoczka szukała z grupą jedności w różnorodności i próbowała tak poprowadzić grupę, żeby była czujna na mocne strony poszczególnych uczestników, Ewa Baranowska-Jojko rozmawiała z młodszymi odbiorcami projektu o serduchu, a ja... ja jak zawsze próbowałem dotrzeć do głównego tematu poprzez zabawy ze słowem i wyobraźnia. Każdy proponował tak, jak pozwalały mu na to jego doświadczenie, kompetencje i wyczucie grupy. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOxEUNMlkNyJ_pHl29scZss9hUfVl7hUF46sCGZASOPUKhqCvAIiIc9gwa6fZoknVjDr5ij3RXcKIHQtXCSb9cOJ4JsFMfwC9FZZkiXTuExuc3E-cgKeHYzF3TWrOOIk_-XbdzS3bNmsknhEkV2o_g2p4ZLAlgJWP0p1lnlT6a46ehQO9hmul3c21-/s2000/7.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOxEUNMlkNyJ_pHl29scZss9hUfVl7hUF46sCGZASOPUKhqCvAIiIc9gwa6fZoknVjDr5ij3RXcKIHQtXCSb9cOJ4JsFMfwC9FZZkiXTuExuc3E-cgKeHYzF3TWrOOIk_-XbdzS3bNmsknhEkV2o_g2p4ZLAlgJWP0p1lnlT6a46ehQO9hmul3c21-/w640-h426/7.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Losy wysyła Katarzyna Majchrzak (foto: K. Bętkowski)</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">To trochę jak z loterią - wiemy, że wygrana jest spora, wiemy, że wystarczy, by padły odpowiednie numery, ale czy padną - to już nie zależy od nas. Wiadomo za to jeszcze jedno - jeśli nie wyślemy kuponu, nigdy nie trafimy zwycięskich liczb. A im więcej kuponów wyślemy, tym więcej szans na wygraną, na trafienie w to "coś", mamy. </p><p style="text-align: justify;">Oczywiście wszystko to, o czym piszę powyżej, to refleksje wynikające bezpośrednio z projektu, o który pytałaś. Tak właśnie były skonstruowane zajęcia. Grupa, z którą miałem spotkanie poświęcone sztuce opowiadania (jeden los) chwilę później trafiała pod skrzydła Katarzyny Majchrzak, która opowiadała o tolerancji w kontekście społecznym (drugi los), by za moment odbyć z Anetą Zasuchą warsztaty pracujące na sztukach wizualnych (trzeci los). Kupony poszły w świat, a czy któryś będzie zwycięski? Cóż... my możemy tylko trzymać za to kciuki. </p><p style="text-align: justify;">Rozpoczęliśmy w uczestnikach pewne procesy, które może coś zmienią. Może trafią w tę strunę, która wprawi w rezonans całą duszę młodego człowieka i sprawi, że nastąpi zmiana w jego nastawieniu do Innego. Być może dzięki tej ekspozycji na wartości, któryś z uczestników dostrzeże, że pod pojęciem "Żyd", "Rom", "Gej", "Kobieta", "Mężczyzna", "Czarny", "Biały"... zawsze kryje się człowiek. Tylko tyle i aż tyle. I jeśli udałoby się to chociaż z jedną osobą, byłby to nasz zespołowy sukces. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDGld6LBxdkLLpP8oSvGjJaOFeA5K7Fw4CEfMNdjNS0YKaUrbZ1mjnSlZSG_CieNxcro31bmL2LQHaCHXfqfqEiq1rzDbv1N-mPOFTcu5EO3AbdsEEEcDggT10Zo54szBxowqfOHW-r4J5fM2a-JayKm6H4UYn1HHMHM8i9XpyOpXi1GlfOpMBIeO2/s2000/6.1.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDGld6LBxdkLLpP8oSvGjJaOFeA5K7Fw4CEfMNdjNS0YKaUrbZ1mjnSlZSG_CieNxcro31bmL2LQHaCHXfqfqEiq1rzDbv1N-mPOFTcu5EO3AbdsEEEcDggT10Zo54szBxowqfOHW-r4J5fM2a-JayKm6H4UYn1HHMHM8i9XpyOpXi1GlfOpMBIeO2/w640-h426/6.1.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> W procesie (foto: K. Bętkowski)</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Podtytułem naszych spotkań było hasło: Podobieństwa i różnice, czyli edukacja przeciw dyskryminacji. Chciałbym Ci jeszcze napisać jak ten podtytuł zrealizował się podczas moich warsztatów. Nie piszę "jak go zrealizowałem", bo - jak dobrze wiesz - kiedy proces rozpocznie się na dobre, my często możemy jedynie przyglądać się, w którą stronę on nas poniesie, jedynie delikatnie korygując kurs. U mnie było to tak: </p><p style="text-align: justify;">Miałem przygotowanych kilka standardowych ćwiczeń. Chciałem rozgrzać wyobraźnię, zachęcić do swobodnego mówienia, pokazać, że kiedy w nasz myślowo-słowny tok wpadnie coś nieoczekiwanego, możemy wykorzystać to do polepszenia naszej wypowiedzi. Wiesz - to co zwykle. Jednak im dłużej warsztat trwał, tym bardziej zaczynaliśmy dryfować w stronę rozmowy o zrozumieniu drugiego człowieka. Zrobiliśmy, co prawda to, co było do zrobienia, ale wartością były te słowa, które padały pomiędzy. I kiedy dziś, z perspektywy kilku tygodni przyglądam się temu, co wydarzyło się w BWA, myślę, że to właśnie te słowa <i>pomiędzy</i> miały największe znaczenie, były momentem, w których udało nam się spotkać najbardziej. Otworzyć na dialog. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYJVxxSRGjMbp1E_avjDbi8odQ9-Kc7OX6540eH4W2dtBLZtCgF84WCDmVCvQKWsuL8qVbJLeWYQB_2EPrzExGTZofKDtQhIh6WISJR13dZi4tDQwjeh9CyknNraG325X7_xLt_ZZcFJUGXOyC3bABr-MqLWtV5Fb8heAjc0NNdYPbVDvyXuihptfe/s2000/22.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1332" data-original-width="2000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYJVxxSRGjMbp1E_avjDbi8odQ9-Kc7OX6540eH4W2dtBLZtCgF84WCDmVCvQKWsuL8qVbJLeWYQB_2EPrzExGTZofKDtQhIh6WISJR13dZi4tDQwjeh9CyknNraG325X7_xLt_ZZcFJUGXOyC3bABr-MqLWtV5Fb8heAjc0NNdYPbVDvyXuihptfe/w640-h426/22.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trochę Świstaka <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">(foto: K. Bętkowski)<br /><br /></td></tr></tbody></table></td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Poza naszymi narzędziami, to właśnie dialog jest tą wartością, z którą pozostawiamy uczestników naszych spotkań. I nie jest ważne, czy zajęcia prowadzę ja, albo Katarzyna Majchrzak z młodzieżą, czy Ministerstwo Zabaw Podwórkowych, albo Ewa Baranowska - Jojko z dziećmi młodszymi. Ważne były te momenty rozmowy. Dlaczego? Wydaje mi się, że tam gdzie zaczyna się rozmowa, my przestajemy osądzać człowieka. To, co mówi, może nam się nie podobać, ale on sam jest dla nas równorzędnym partnerem. A to poczucie równości nobilituje... i trafia w samo sedno tematu, któremu poświęcony był ten projekt: tolerancji i antydyskryminacji. </p><p></p><div style="text-align: justify;">Zapytałaś mnie jeszcze, czy takie projekty są w ogóle potrzebne. Pozwól, że odpowiem tak: z takimi projektami jest jak ze sztuką. W ogóle nie są potrzebne. Społeczeństwo poradziłoby sobie bez nich... ale jakie byłoby społeczeństwo? </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Chyba nie chciałbym poznać odpowiedzi na to pytanie. Dlatego robimy to, co robimy - jako artyści, edukatorzy, a chyba przede wszystkim ludzie... i raczej nie przestaniemy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij_9aIhX9gXw4_pnUkZ8c6rqJdnOa03sLeNVKlP4kgSXLbYuz5F-kH7h6tiMwyj5JATnodzZkeNNTs85zvvxVUjzGJxHLnDlLcr65IcceXFrX_xzDxvzgev8SRV1tcUf1-AcC38a6qd_UxD40u-FbzZkGoRK9_jgwDeYwlmSBENzKCpqF1kmjvocmQ/s2048/kazdy1111.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1157" data-original-width="2048" height="362" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij_9aIhX9gXw4_pnUkZ8c6rqJdnOa03sLeNVKlP4kgSXLbYuz5F-kH7h6tiMwyj5JATnodzZkeNNTs85zvvxVUjzGJxHLnDlLcr65IcceXFrX_xzDxvzgev8SRV1tcUf1-AcC38a6qd_UxD40u-FbzZkGoRK9_jgwDeYwlmSBENzKCpqF1kmjvocmQ/w640-h362/kazdy1111.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Młodsi uczestnicy razem z Ewą Baranowską-Jojko (foto: E. Baranwoska-Jojko)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p><p style="text-align: justify;">Na koniec, pozwól, że wymienię wszystkich, którzy przyczynili się do powstania tej inicjatywy. Po pierwsze - serce i mózg całej operacji, czyli Agnieszka Batóg, z Fundacji W to mi graj! i Lufcika na korbkę, po drugie Aneta Zasucha z BWA, a dalej Magdalena Piętnoczka, Katarzyna Majrzchak, Ewa Baranowska-Jojko, Marcin Drzazga, Asia i Michał Hrobakowie, czyli Ministerstwo Zabaw Podwórkowych, a jakby tego było mało na koniec odbyły się jeszcze pokazy teatralne O Teatru i Lufcika na Korbkę. Jak sama widzisz, w świat wysłaliśmy wiele kuponów. </p><p style="text-align: justify;">Pozdrawiam Cię ciepło i pamiętaj, żeby słać kupony... może, któryś okaże się zwycięski. </p><p style="text-align: justify;">Twój Gadający Świstak </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">PS. Zdjęcia zrobił Krzysztof Bętkowski i Ewa Baranowska-Jojko, a ten wspaniały plakat Dawid Malek: </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Ja7BwoQGcfDmsusGgyt8BCPxe35F0KbmgID7Sb1Pe_KvgNytwnLt5nsoKe2bE08GpBMXYoMlqEw7YTgewg7GAEUwOhN1C62ywk-O_1gVxx9N-jAgyn4VUW-H0LRJAr32iTncYmHG6_q9OTySzKubQswRhb2vzLCA4rPZSCvc4fOrNh2wxKODNyuL/s676/Zrzut%20ekranu%202023-02-3%20o%2011.31.05.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="676" data-original-width="474" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Ja7BwoQGcfDmsusGgyt8BCPxe35F0KbmgID7Sb1Pe_KvgNytwnLt5nsoKe2bE08GpBMXYoMlqEw7YTgewg7GAEUwOhN1C62ywk-O_1gVxx9N-jAgyn4VUW-H0LRJAr32iTncYmHG6_q9OTySzKubQswRhb2vzLCA4rPZSCvc4fOrNh2wxKODNyuL/w448-h640/Zrzut%20ekranu%202023-02-3%20o%2011.31.05.png" width="448" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><span face="Arial, Helvetica, sans-serif" style="background-color: white; color: #222222; font-size: small;"><i>Zadanie "Każdy inny, wszyscy równi. Podobieństwa i różnice, czyli edukacja przeciw dyskryminacji" zrealizowane zostało przez Fundację W TO MI GRAJ i dofinansowane z budżetu Miasta Katowice. Dziękujemy Wydziałowi Edukacji oraz Galerii BWA za świetną współpracę.</i></span></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-82497442095360197802022-10-24T00:53:00.001-07:002022-10-24T00:53:15.720-07:00POZDROWIENIA Z WUNDERWALDU<p style="text-align: justify;"><i> </i></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRmDSp_USxHRFUDQHLPfQmoUi7KaWD9hK1YF2L-kHUY_vvZJpYTsQptq8vMipCPMspI_drUE6IKMwIChNswEQsFv8-SXXW4I74JhsJ7LIEOXEUUJdCAfT69-wu7zFkH4MRKzFM9WmzRQ_o68C5ST9ua6LAA6uJH3INT5PUAKEfVs59aDykcZUslHqB/s3421/PLANSZETKI%20SEZON%202.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2879" data-original-width="3421" height="538" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRmDSp_USxHRFUDQHLPfQmoUi7KaWD9hK1YF2L-kHUY_vvZJpYTsQptq8vMipCPMspI_drUE6IKMwIChNswEQsFv8-SXXW4I74JhsJ7LIEOXEUUJdCAfT69-wu7zFkH4MRKzFM9WmzRQ_o68C5ST9ua6LAA6uJH3INT5PUAKEfVs59aDykcZUslHqB/w640-h538/PLANSZETKI%20SEZON%202.jpg" width="640" /></a></i></div><i><br /></i><p></p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i style="text-align: left;"><b>Na warsztacie: podcast, truecrime, baśnie</b></i></div><p></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Za trzy dni pojawi się pierwszy odcinek drugiego sezonu podcastu <a href="https://www.youtube.com/watch?v=lP5nabHDBQ8&list=PLJ5pZv5Ywh-Zyl9OfA34nmQ-X_D6LJ4lW&index=3" target="_blank">Nie żyli długo i szczęśliwie... w Wunderwaldzie</a>, którego mam przyjemność być współtwórcą. Pomyślałem więc, że to dobry moment, żeby trochę opowiedzieć o tym, czym jest ten podcast i to przede wszystkim - co znaczy on dla mnie. Mam cichą nadzieję, że moje przemyślenia (a przynajmniej część z nich) przydadzą się także Wam... </p><div style="text-align: justify;">Pewnie redaktor Sławek "Statystyczny" Kowalski ma o nim zupełnie inną opinię, dlatego pamiętajcie - tekst prezentuje świstacze zdanie na temat Wunderwaldu :)</div><p></p><h3 style="text-align: justify;">Początki</h3><p style="text-align: justify;">Pewnego dnia odwiedziłem herbaciarnię Smoczy Czajnik, żeby pogadać trochę ze Sławkiem. Sławek akurat ruszał ze swoim podcastem, więc rozmowa naturalnie zboczyła na tworzenie nowych audycji. Jako, że wcześniej myślałem trochę o formacie łączącym baśniowe historie z podcastem kryminalnym, gdzieś półgębkiem rzuciłem tę myśl w eter. Potem wypiłem herbatę, pożegnałem się i zapomniałem o temacie. </p><p style="text-align: justify;">Ku mojemu zaskoczeniu, podczas kolejnej wizyty w Smoczym Czajniku, Sławek wyciągnął zza lady tabliczkę zatytułowaną "projekt ze Świstakiem", na której w kilku punktach spisaną miał naszą poprzednią rozmowę. Wtedy poczułem, że nie ma odwrotu – skoro coś, co wcześniej nosiłem w głowie wróciło w taki sposób, musi się wydarzyć. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaJ5c14VLCZ0e2bCS9FZUSxZuAhfsnTDXKSskgv6jlJWPzEUQvKtS6hoTkGmkOrC84JLOqRXDzwTpdWK-oUgx4_n1Bh6Xd3yndRlYWvxQMibr8WZDV11BFuY1waA4SHPb5NJo587axJdiDrZXhUgjSLLKUvK0t-r88kzRctnEReFg_PFUgYzO89rlW/s828/IMG_6978.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="633" data-original-width="828" height="490" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaJ5c14VLCZ0e2bCS9FZUSxZuAhfsnTDXKSskgv6jlJWPzEUQvKtS6hoTkGmkOrC84JLOqRXDzwTpdWK-oUgx4_n1Bh6Xd3yndRlYWvxQMibr8WZDV11BFuY1waA4SHPb5NJo587axJdiDrZXhUgjSLLKUvK0t-r88kzRctnEReFg_PFUgYzO89rlW/w640-h490/IMG_6978.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zebranie redakcji</td></tr></tbody></table><br /><p style="text-align: justify;">Pewnie gdyby nie ten gest Sławka, Wunderwald zostałby jednym z wielu pomysłów, które w głowie wydają się fantastyczne, natomiast minus ich jest taki, że w głowie zostają. Mnie na szczęście zdarzył się Sławek, który zechciał partycypować w moim szaleństwie... a nawet je rozwijać. Bo to jest tak, że wypuszczony z głowy pomysł, staje się wspólny i każda kolejna dokładana do niego cegiełka też taka jest. Przykładem niech będzie sam tytuł podcastu. Ja zacząłem od "Nie żyli długo i szczęśliwie", Sławek dodał "w Wunderwaldzie". Na początku dla żartu, ale tak naprawdę to dzięki temu żartowi cały projekt otrzymał swoją własną i bardzo wyrazistą tożsamość. </p><h3 style="text-align: justify;">Tożsamość</h3><p style="text-align: justify;">A jaka jest ta tożsamość? Tak jak pisałem wcześniej,<i> Nie żyli...</i> to baśnie podane w sosie podcastu kryminalnego. Muszę się Wam przyznać, że do podcastów kryminalnych mam wiele zastrzeżeń i nie bardzo za nimi przepadam, ale nie da się ukryć, że urosły one do rangi osobnego gatunku, który posługuje się dość wyrazistymi chwytami. Z drugiej strony baśnie często opowiadają o historiach, które można podać we właściwy podcastom kryminalnym sposób. Wilk zabił Czerwonego Kapturka i babcię, Baba Jaga sprawiała, że ludzie w lesie znikali, a królewna Śnieżka została otruta jabłkiem i zamknięta w szklanej trumnie. Wystarczy do tych bardzo charakterystycznych baśniowych obrazów dorobić trochę fabuły, podać ją w odpowiedni sposób i <i>voila</i>, mamy własny format. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/lP5nabHDBQ8" width="320" youtube-src-id="lP5nabHDBQ8"></iframe></div><p style="text-align: justify;">No dobrze, ale format nie świadczy jeszcze o tożsamości podcastu. I tu właśnie pojawia się Wunderwald. Wunderwald jako świat, z jednej strony niby normalny, z drugiej niby baśniowy. Na styku tych dwóch przestrzeni pojawia się miejsce na absurd i niemal całkowitą kreatywną wolność. Domek na kurzej stopie staje się nagle całą dzielnicą, Gajowy komendantem wunderwaldzkiej policji, a Wilk staje się Wolfem (z tych Wolfów, warto nadmienić). Na tych prostych zabiegach się jednak nie skończyło. Jakby same z siebie zaczęły pojawiać się miejsca w ogóle nie związane z fabułami odcinków - np. bar u Hal'al Iny gdzie serwowano kebaby z nieświeżego mięsa jednorożców. Powstała nawet punkowa kapela, która doczekała się krótkiej monografii (znajdziecie ją na Instagramie) i klipu (poniżej - oglądajcie koniecznie z napisami). Świat zaczął pęcznieć, a im bardziej pęczniał, tym bardziej nabierał własnego charakteru i tym bardziej stawał się Wunderwaldem. Tym Wunderwaldem... z tych Wolfów. </p><p style="text-align: justify;">Na marginesie dodam, że Wunderwald (niem. Magiczny Las) ufundował nam także zasadę nazywania osób i przedmiotów we wszystkich odcinkach. Jeśli mamy jakiś problem, po prostu otwieramy translator google i sprawdzamy, jak by to było po niemiecku. To też nadaje koloryt całemu światu, a poza tym - często staje się sposobnością do przemycenia kilku dodatkowych żarcików. </p><p style="text-align: justify;">Zanim przejdę dalej, chciałbym pozwolić sobie na małą dygresję: </p><h3 style="text-align: justify;">Coś więcej!</h3><p style="text-align: justify;">Pracuję z baśniami już niemal 10 lat. Przez ten czas miewałem różne fascynacje, różne rzeczy przychodziły i odchodziły, a ja zmierzałem mniej więcej w jakimś kierunku. Piszę "jakimś", bo dopiero ostatnio zrozumiałem, co to za kierunek. Patrząc wstecz widzę, że podświadomie zawsze najbardziej interesuje mnie testowanie tego, ile z opowieści można wyciągnąć. W jakie strony można je powykręcać i jak przekazać ją dalej.</p><p style="text-align: justify;">Stąd wzięła się pewnie komiksowa <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2021/10/powiedz-cos-po-wieprzowemu.html" target="_blank">Wtorkowa Porcja Wieprzowiny</a></b>, stąd wziął Timburu, stąd <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2020/07/krucabomba-czyli-o-storytellingu-w.html">Rabkoland</a></b> i Czarogrody (robię dla tych parków rozrywki storytelling), a gdzieś na dysku mam rozgrzebany horror, którego akcja dzieje się w baśniowym świecie. Te wszystkie rzeczy mają jeden wspólny mianownik - wykorzystują baśniowe historie jako paliwo do innych niż tylko opowiadanie wehikułów. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKx70YcQjlQXMtdfAJdArbjSqbnjO6rthZ0sfFNljQm4Iol5sFusN0h7m5bAsManywQvDH4eLiv1YI6C618LruGn9qHL5VA3lXNoc_7TFERwOe3ghqgbyRiaMZzycmdhJFv2wMU-A_rDzvaz0Uypj3Zzb2PAv9msC_P8TUwZNumtFuNumjHM5qesLx/s4015/krasnale.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="4015" height="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKx70YcQjlQXMtdfAJdArbjSqbnjO6rthZ0sfFNljQm4Iol5sFusN0h7m5bAsManywQvDH4eLiv1YI6C618LruGn9qHL5VA3lXNoc_7TFERwOe3ghqgbyRiaMZzycmdhJFv2wMU-A_rDzvaz0Uypj3Zzb2PAv9msC_P8TUwZNumtFuNumjHM5qesLx/w640-h638/krasnale.jpg" width="640" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;">I co ważne - nie chodzi o to, że nie robię innych rzeczy... robię i to w przeważającej części, ale okazało się, że te związane z wykręcaniem baśni i innych opowieści na lewą stronę sprawiają mi najwięcej przyjemności. A jeśli sprawia przyjemność - to ładuje. A jeśli ładuje, to świadomie muszę tworzyć sobie podobne projekty. I to nawet, jeśli mój kalendarz nabity jest po brzegi "regularnymi" zajęciami. </p><p style="text-align: justify;">Wunderwald jest wolnym elektronem, którego tworzenia bywa eksploatujące, ale spełnia on ten najważniejszy z ważnych warunków - jest szukaniem w opowieściach czegoś więcej. I co najważniejsze - znajdywaniem tego!</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">Wolność</h3><p style="text-align: justify;">Chyba najważniejszym aspektem tworzenia Wunderwaldu jest wolność. Jedyną instancją ograniczającą naszą kreatywność podczas pisania kolejnych odcinków, jesteśmy my sami. Nikt nad nami nie stoi, nikt nam nie mówi, jak ma być, a co ważniejsze - czego nie wypada. I ustaliliśmy, że póki co, chcemy, żeby tak zostało. Bo to, co robimy, nie wszystkim może się spodobać - nasz podcast to parodia. Parodia baśni, podcastów kryminalnych, a czasem też innych tworów kultury i komuś może się to nie spodobać. </p><p style="text-align: justify;">No cóż - bierzemy to pod uwagę, ale nie chcemy, żeby to w jakikolwiek sposób wpływało na decyzje kreatywne podejmowane podczas pisania i nagrywania odcinków. Myślę, że na tym etapie, na którym jesteśmy to jedyna droga, by <i>Nie żyli...</i> po prostu sprawiało nam radość. Bo ostatecznie paszyn prodżekty są właśnie od tego - od sprawiania ich twórcom radości. I być może kiedyś cała ta zabawa się nam zmonetyzuje, a do naszych drzwi zapuka Netflix i zapyta, czy może nie chcielibyśmy sprzedać praw do serialu, ale póki co, chodzi o wolność tworzenia i wypływającą z tej wolności radość. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="321" src="https://www.youtube.com/embed/KVDONo6kUiw" width="386" youtube-src-id="KVDONo6kUiw"></iframe></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Dla mnie jest to przede wszystkim sposób na naładowanie swojego akumulatora. Tworzenie Wunderwaldu zwraca się z nawiązką. I nie chodzi o pieniądze (Netflix jeszcze nie zadzwonił), ale o utrzymywanie energetycznej kondycji. W zeszłym roku o tej porze moje bateryjki potrzebowały już ładowania i ledwo dociągnąłem do świąt. Teraz, obiektywnie patrząc, mam trzy razy bardziej zapchany kalendarz, ale spokojnie idę do przodu. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystko dzięki paszyn prodżektom (o wiele większe znaczenie miała psychoterapia), ale Wunderwald na pewno jest tym czynnikiem, dzięki któremu czuję, że moje życie jest jakościowo lepsze. A mieć coś, co daje takie poczucie, to naprawdę dużo. Dla mnie jest to Wunderwald, dla kogoś innego może to być zadbany ogródek, albo malowanie figurek. Grunt, żeby było.</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Jest jeszcze wiele do napisania - wszak Wunderwald to także potężna szkoła: pracy z tekstem, mikrofonem i mediami społecznościowymi, ale chyba nie czas na to. W zamian, chciałbym w imieniu swoim (i Sławka) zaprosić Was na zbliżający się wielkimi krokami drugi sezon naszych baśniowych notsotruecrieowych opowieści, które od środy co drugi tydzień będą pojawiały się na<b> <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Gu9U2ylwaTo&list=PLJ5pZv5Ywh-Zyl9OfA34nmQ-X_D6LJ4lW" target="_blank">naszym kanale </a></b>youtube i na platformach podcastowych - <b><a href="https://open.spotify.com/show/7d1gqOIX662DIhv010tRfG" target="_blank">TUTAJ</a></b> link do Spotify. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Jeśli podoba się Wam to, co robimy, możecie wesprzeć nasz podcast i postawić nam kawę w serwisie <b><a href="https://buycoffee.to/niezylidlugoiszczesliwie" target="_blank">buycoffe.to</a></b>. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">I oczywiście do zobaczenia - W WUNDERWALDZIE! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Wasz, </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Gadający Świstak </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-24057424950425049332022-10-10T12:34:00.001-07:002022-10-10T12:34:22.711-07:00WESOŁE I SMUTNE PIOSENKI<p><i><b> </b></i></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i><b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1MKuohJrZSUzXIceVTl8mMXgMcw5Tk2gzKekZ0zmtNWcD5xrZRJ-M2zMIXazmh8rUxrceVlbVwDG8TcAvGGCKBeMDxdicqxTIq0UQ-yF-p6AgN6SsKC--2X1t_pdhQj16EhKj0zH4DdjlxfzDETpsnsd8tMyOuFKJ7WEsUwxx6FY9x2nac4-lFWq_/s4032/IMG_6858.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1MKuohJrZSUzXIceVTl8mMXgMcw5Tk2gzKekZ0zmtNWcD5xrZRJ-M2zMIXazmh8rUxrceVlbVwDG8TcAvGGCKBeMDxdicqxTIq0UQ-yF-p6AgN6SsKC--2X1t_pdhQj16EhKj0zH4DdjlxfzDETpsnsd8tMyOuFKJ7WEsUwxx6FY9x2nac4-lFWq_/w640-h480/IMG_6858.JPG" width="640" /></a></b></i></div><p></p><p><i><b><br /></b></i></p><p><i><b>Na warsztacie: rodzina, baśń ukraińska</b></i></p><p style="text-align: justify;">Przygotowując się do jednego ze spotkań, trafiłem na pewną ukraińską baśń, która złapała mnie za serducho, jak dawno żadna. Wiedziałem, że nie jest to opowieść, która pojawi się na zajęciach, ale bardzo chcę się nią z Wami podzielić, dlatego dziś, bez analizowania - po prostu zostawiam Wam opowieść:</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: center;">WESOŁE I SMUTNE PIOSENKI </p><p style="text-align: center;"><br /></p><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><p></p><div style="text-align: justify;"><i>W pewnej wsi, żyła sobie rodzina: ojciec, matka i dziesiątka ich potomstwa. Nie posiadali wiele, ale wiele też nie było im potrzebne. Mieli siebie i mieli coś jeszcze - piosenki. Kiedy przychodził zły czas, śpiewali smutne piosenki, a kiedy dobry – wesołe. Dzięki piosenkom nędzne dni mijały im szybciej, a te szczęśliwe zostawały na dłużej. Żyli więc biednie, ale śpiewali i nie narzekali. </i></div><p></p><p><i></i></p><div style="text-align: justify;"><i><i>Zdarzyło się niestety tak, że przyszła sroga zima, a kiedy odeszła, zabrała ze sobą matkę. Dla całej rodziny była to wielki cios, z którym zarówno ojciec, jak i dzieci potrafili poradzić sobie jedynie przez pieśni. </i></i></div><p></p><p style="text-align: justify;"><i>Jednak to, co od śmierci matki wyśpiewywali było niezwykle tęskne i pełne rozpaczy. I choć przyszła wiosna, a potem lato, to smutna melodia przykleiła się do dusz i ust całej rodziny. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Tak się złożyło, że w tej samej wsi mieszkał bogaty chłop. Żal mu się zrobiło rodziny, więc wybrał się do ojca z następującą propozycją: </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Drogi sąsiedzie. Mieszkam w dużym domu, dzieci nie mam i przydałby mi się ktoś do pomocy. Może mógłbym zaopiekować się którymś z twojego potomstwa. Dobrze mu u mnie będzie, a i u ciebie więcej miejsca w domu się zrobi. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Ojciec powiedział, że jak najbardziej, że dziękuje za propozycję, ale to nie jego decyzja, tylko jego dzieci. Zapyta i jeśli któreś zdecyduje się iść, nie będzie robił przeszkód. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Okazało się jednak, że ani jedno z dziesięciorga rodzeństwa nie chciało opuścić rodzinnego domu, więc ojciec tak odpowiedział sąsiadowi: </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Dziękuję ci za troskę, ale wolimy zostać razem... </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Rozumiem - odpowiedział sąsiad - to w takim układzie mam jeszcze jedną prośbę. Czy moglibyście przestać śpiewać te smutne piosenki. Sprawiają, że moja służba popada w melancholię i nie może pracować. Zapłacę ci za to całkiem uczciwie. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>To mówiąc wyciągnął pękatą sakiewkę pełną srebrnych monet.</i></p><p style="text-align: justify;"><i>Ojciec pomyślał, że to uczciwa transakcja i że mogą po prostu nie śpiewać. Przyjął więc pieniądze i obiecał, że będą cicho. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Od tamtej chwili dzieci i ich ojciec pracowali w ciszy. A przynajmniej próbowali, bo minął zaledwie dzień, gdy jedna z dziewczynek nie wytrzymała i zaczęła nucić swoją żałobną piosenkę. Wkrótce dołączyła do niej reszta rodzeństwa, a potem sam ojciec. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Kiedy mężczyzna zorientował się, że złamał dane słowo, chwycił za sakiewkę i skruszony zaniósł ją do bogatego sąsiada, tłumacząc, że nie są w stanie nie śpiewać. </i></p><p style="text-align: justify;"><i>Na to sąsiad odpowiedział: </i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Cóż, najwyraźniej, ani twoje dzieci, ani piosenki nie są na sprzedaż. </i></p></blockquote><p style="text-align: justify;"><br /></p><p><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-15787877665135169032022-08-24T23:40:00.000-07:002022-08-24T23:40:03.353-07:00RZECZ O HERBACIE<p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi82Hv7KLKFu4ZQ7FMjX72TUjA_H5xIS7iniDE7wV0oMVJwmPb1auKJFu_C7V9gcm0SQvuk6nEbhzZjZnv1p_kGL3usedpU2qiya2Oa6x0XvPqBXTwdSfA8esvONi2IdJSMfZw2sRoMZD6mYNJUa5G7GK4-RFoJDfx0Y8GloIjXdkKsFE_fzjWM2PMF/s854/Zrzut%20ekranu%202022-08-25%20o%2008.13.14.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="541" data-original-width="854" height="406" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi82Hv7KLKFu4ZQ7FMjX72TUjA_H5xIS7iniDE7wV0oMVJwmPb1auKJFu_C7V9gcm0SQvuk6nEbhzZjZnv1p_kGL3usedpU2qiya2Oa6x0XvPqBXTwdSfA8esvONi2IdJSMfZw2sRoMZD6mYNJUa5G7GK4-RFoJDfx0Y8GloIjXdkKsFE_fzjWM2PMF/w640-h406/Zrzut%20ekranu%202022-08-25%20o%2008.13.14.png" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><b><i>Na warsztacie: herbata, baśnie o herbacie, mity, herbaciarnia, podcast </i></b></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p></p><div style="text-align: justify;">Genezą tego wpisu jest pewna rozmowa, którą jakiś czas temu odbyłem z moim znajomym. Sławek jest właścicielem <b><a href="https://www.facebook.com/search/top?q=herbaciarnia%20smoczy%20czajnik%20-%20katowice" target="_blank">herbaciarni</a></b>, więc naturalnie zeszło nam na tematy z herbatą związane, a dokładniej na temat opowieści związanych z herbatą. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Od słowa do słowa i zgadaliśmy się, żeby usiąść przy mikrofonach i nagrać na ten temat odcinek podcastu. Sławek wypytywał, a mnie przyszło wygrzebać kilka herbacianych mitów i opowieści. Pomyślałem więc, że może dobrze byłoby przekazać je nie tylko w formie mówionej (tę znajdziecie <b><a href="https://www.spreaker.com/show/smoczy-czajnik-po-godzinach" target="_blank">TUTAJ</a></b>), ale też w bliższej mojemu sercu postaci wpisu na blogu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p><h3 style="text-align: justify;">Skąd się wzięła herbata? </h3><p style="text-align: justify;">Najpopularniejsze podanie o powstaniu herbaty wiąże się z buddyjskim mnichem, który postanowił przekazać nauki Buddy mieszkańcom Chin. Żeby udowodnić, jaką moc ma medytacja, poprzysiągł, że przez siedem lat... nie zaśnie. Usiadł w pozycji odpowiedniej na takie okazje i tak sobie siedział i siedział, i siedział, jak to w medytacji. Czas mijał, ludzie robili coraz większe "Wow!", a próba wypadała nad wyraz obiecująco. Problem w tym, że naszemu mnichowi coraz bardziej i bardziej chciało się spać. W pewnym momencie nie mógł już wytrzymać, więc... </p><p></p><div style="text-align: justify;">I w tym miejscu nasza opowieść zaczyna rozchodzić się w różnych kierunkach, w zależności od tego, kogo byśmy o nią zapytali. Jedni (podobno Chińczycy) mówią, że zdesperowany mnich z obawy przed klęską swoich ślubów uronił łzę, a ta, upadłszy na ziemię, przemieniła się w pierwszy herbaciany krzew. Mnich zaczął żuć zielone listki, które dodały mu sił i dzięki nim odzyskał rześkość i przetrwał swoją próbę. Inni (podobno Japończycy) mówią z kolei, że nie tyle uronił łzę, co odciął sobie powieki i te, upadłszy na ziemię, przemieniły się w pierwszy herbaciany krzew (stąd podobno też wziął się kształt listków). Mnich zaczął żuć zielone listki, dzięki nim odzyskał świeżość i przetrwał swoją próbę. Jeszcze inni (to ponoć z kolei Hindusi) mówią, że w przypływie rozpaczy, zdesperowany mnich rzucił się na najbliższe krzaki i zaczął je zjadać. Szczęściem trafił na herbaciany krzew, którego listki przyniosły konieczne orzeźwienie i pomogły mnichowi przetrwać próbę. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dzięki buddyzmowi Chińczycy otrzymali herbatę, ale też dzięki herbacie... buddyzm, bo kto wie, jak skończyłaby się próba mnicha, gdyby nie ten wyjątkowy krzew. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Shennong czyli Boski Rolnik</h3><p></p><p></p><div style="text-align: justify;">Innym odkrywcą herbaty miał być mityczny cesarz Shennong – znany ze swojej pasji do botanicznych eksperymentów. Na herbatę co prawda wpadł przez przypadek... a właściwie to herbata przez przypadek wpadła na cesarza – kiedy bowiem ten gotował wodę pod krzewem herbacianym, kilka listków wpadło do garnka z bulgoczącą wodą. Tak powstał ożywczy napar, którym cesarz się zachwycił. Ale nie na tym koniec. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9l3z0Az_lq0mYTaszMfefBZsmRs0mbS47YKFb5v3glYiTolxqk15Ldgt0l_F1H0zD4pUBLnHvyLCuDfWFymlwk_M_4bsKPAMNvCbIzQiwxDbG-IXDDCL9gMKUwgH6NxRocA5WW_K2hz76_nh98oVeEwQCiO14huPxtDqtBd95HkQJwoScKyQ8LITE/s459/Shennong3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="426" data-original-width="459" height="594" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9l3z0Az_lq0mYTaszMfefBZsmRs0mbS47YKFb5v3glYiTolxqk15Ldgt0l_F1H0zD4pUBLnHvyLCuDfWFymlwk_M_4bsKPAMNvCbIzQiwxDbG-IXDDCL9gMKUwgH6NxRocA5WW_K2hz76_nh98oVeEwQCiO14huPxtDqtBd95HkQJwoScKyQ8LITE/w640-h594/Shennong3.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ponoć Shennong prowadził też badania nad wszelkiej maści roślinami – tymi leczniczymi, ale też tymi trującymi. Prowadził je głównie na sobie. Jego metoda badań była prosta: spożywał, a później obserwował efekty. Legenda głosi, że kiedy trafiło mu się jakieś wyjątkowo paskudne zielsko, żeby się oczyścić, wypijał herbatę... i po krzyku, co tylko świadczyło, jak bardzo Chińczycy ufali swojemu naparowi. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wersji opowieści o Shennongu jest dość sporo, więc jeśli chcecie skorzystać z trochę innej, zapraszam do wysłuchania podcastu Sławka w tej materii. <b><a href="https://www.spreaker.com/user/16141952/03-shennong-01" target="_blank">TUTAJ</a></b>. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Smocza Perła </h3><div style="text-align: justify;">Skoro już jesteśmy przy leczniczych właściwościach herbacianego naparu, możemy przytoczyć tutaj opowieść o powstaniu oolunga, czyli herbaty turkusowej. Jej geneza wiąże się ze... smokiem. Podobno jeden z przedstawicieli tego gatunku podpadł swoim ziomkom i został wygnany ze smoczej społeczności. Na miejsce swojej banicji wybrał staw, nieopodal małej wioski. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Niestety zdarzyło się tak, że zaraz po jego przybyciu do stawu na świat spadła potężna susza i biedny smok wysechłby na wiór, gdyby nie dobre serce mieszkańców wioski. W końcu smok to nie wydra (zwłaszcza, że w Chinach, smoki miały trochę większe poważanie niż te w Europie... trochę bardzo większe). Zabrano więc smoka do wioski, żeby polewać go wodą ze zgromadzonych zapasów i tak uratowano mu życie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Chciałbym napisać, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie, ale niestety nie tak było. Zaraz po suszy przyszła bowiem zaraza i teraz to smok postanowił ocalić swoich ludzkich przyjaciół. Ze swojego wnętrza wypluł smoczą perłę, z której rozkazał zrobić napar. Co prawda to spowodowało, że smok zginął, ale za to mieszkańcy wrócili do zdrowia. A napar, który powstał ze smoczej perły to był właśnie oolong. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Herbaciane Rytuały </h3><p></p><p></p><div style="text-align: justify;">To jest wielki temat i wiele po nim mitów pozostało. Pozwólcie więc, że przytoczę w skrócie tylko jeden z nich. Będzie to japońska opowieść o tym, jak pewien mistrz ceremonii herbacianej wdał się w spór z samurajem. Zderzyli się przypadkiem na mostku i w zasadzie wszystko mogłoby się rozejść po kościach, gdyby samuraj nie okazał się być totalnym burakiem, który uznał, że jego duma została nad wyraz mocno urażona. Wyzwał więc mistrza ceremonii herbacianej na pojedynek. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jako, że władanie imbrykiem to coś zgoła innego niż władanie mieczem, mistrz ceremonii herbacianej poprosił samuraja o kilka dni zwłoki. Samuraj zgodził się i pozwolił mistrzowi ceremonii herbacianej stanąć do pojedynku o wyznaczonej porze. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJJzumqNTHaDHE5voZjgX6rpuDpNEVO_7AD8H12DGt_XzqydqYnrLRLn90lxy-nH58wyRUHo2LIvCZAh4LvuXubfcsgbMUDeQu3PB_eZ02gIhDesP0b4_CpcClM9yD2t_BxjJFTZS2miuNz1W48XiWI7M0Y3JYqL_M4zJ_6jJGRzBYLQWnhYD-Qu6x/s944/Zrzut%20ekranu%202022-08-25%20o%2008.37.50.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="559" data-original-width="944" height="378" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJJzumqNTHaDHE5voZjgX6rpuDpNEVO_7AD8H12DGt_XzqydqYnrLRLn90lxy-nH58wyRUHo2LIvCZAh4LvuXubfcsgbMUDeQu3PB_eZ02gIhDesP0b4_CpcClM9yD2t_BxjJFTZS2miuNz1W48XiWI7M0Y3JYqL_M4zJ_6jJGRzBYLQWnhYD-Qu6x/w640-h378/Zrzut%20ekranu%202022-08-25%20o%2008.37.50.png" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nieszczęsny mistrz postanowił udać się z prośbą o pomoc, do najbardziej znanego w całej prefekturze mistrze miecza. Wyłożył mu całą sprawę i zapytał, czy mistrz miecza jest w stanie nauczyć go walczyć w przeciągu kilku dni. Mistrz miecza powiedział, że zobaczy, co da się zrobić, ale zanim zaczną naukę, poprosił mistrza ceremonii herbacianej, by ten najpierw odprawił ceremonię herbacianą. Mistrz ceremonii herbacianej zabrał się do pracy, a mistrz miecza obserwował ruchy mistrza ceremonii herbacianej. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p><p></p><div style="text-align: justify;">Kiedy czarki stały już puste mistrz miecza odezwał się w te słowa: </div><div style="text-align: justify;">- Nie będę cię uczył walczyć. Zamiast tego pożyczę ci mój miecz, a także dam radę. Oto rada: Do walki przystąp z taką sumiennością jak do parzenia herbaty. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mistrz ceremonii herbacianej przyjął radę i odszedł.</div><p></p><p></p><div style="text-align: justify;">Kilka dni później, o wyznaczonej porze, mistrz ceremonii herbacianej zjawił się na miejscu pojedynku. Samuraj już na niego czekał. Mistrz ceremonii herbacianej zaczął przygotowywać się do walki. Zdjął krępujące ruchy nakrycie wierzchnie i złożył je z niezwykłą dokładnością, podwinął rękawy, złożył swoje rzeczy na jeden stos, wreszcie sięgnął po miecz. Z namaszczeniem wyciągnął go i sprawdził ostrość, a kiedy samuraj przyglądał się z jaką pewnością i precyzją mistrz ceremonii herbacianej przygotowuje się do walki... przeraził się i uciekł. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W ten oto sposób herbata uratowała mistrzowi ceremonii herbacianych życie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Moglibyśmy ciągnąć jeszcze długo kolejne herbaciane opowieści, bo to napój tak ważny dla ludzi wschodu, że nawet pojedyncze krzaczki mają w nim swoje legendy, a poza tym, można o nim gadać i gadać, i gadać. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale to zostawię już Sławkowi, który od pewnego czasu dzielnie walczy z podcastem "<b><a href="https://www.spreaker.com/show/smoczy-czajnik-po-godzinach" target="_blank">SMOCZY CZAJNIK PO GODZINACH</a></b>". Jeśli chcecie posłuchać dobrych herbacianych treści, koniecznie odpalcie kilka odcinków. A jeśli jesteście w okolicach Katowic i przyjdzie Wam chęć na naprawdę dobrą herbatę koniecznie odwiedźcie Sławkowy Smoczy Czajnik przy ul. Francuskiej 15. </div><p></p><p></p><div style="text-align: justify;">I byłby to prawie koniec, gdyby nie: </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">WUNDERWALD</h3><p></p><p></p><div style="text-align: justify;">Korzystając z tego, że Sławek i że podcasty, nie mogę nie przypomnieć (lub tym, którzy nie wiedzą zakomunikować), że od pewnego czasu wspólnie knujemy dla Was taki projekt na boku. Podcast nie do końca kryminalny, albo jak kto woli, not so true crime. <a href="https://www.youtube.com/watch?v=lP5nabHDBQ8" target="_blank"><b>NIE ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE...</b> </a>w Wunderwaldzie. Mówimy w nim o kilku bardzo znanych sprawach z baśniowego świata, ale z zupełnie nowej perspektywy. Pierwszy sezon za nami, więc jeśli potrzebujecie porcji siedmiu intrygujących i nieco po bandzie odcinków, zapraszamy serdecznie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Już dziś dołączcie do nas na facebooku i instagramie... tik toka też mamy, ale się jeszcze nie ma czym chwalić ;). </div><p></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-88385046965014559082022-07-31T06:57:00.002-07:002022-07-31T06:57:29.758-07:00JAK ZOSTAĆ OPOWIADACZEM?<p><i><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQux7OVWza5xfG1v82QfHrLS7XuxfbJMkJtyldQCvPTqEdUihGm45Ignm4kK3ViOvax9NVZiyL4YC3qwEczHeNAFWWrVoE0FVVyXajfkOOzBiC8Zfes-6s7CTpYiYc4OLaL6KfGeeynkb7CAX8qh9WMUwCUMZoSmTfBbODdDbMu2bND3OQ0KbFXPv2/s2048/296051251_5574258475958442_2026315363555079815_n.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQux7OVWza5xfG1v82QfHrLS7XuxfbJMkJtyldQCvPTqEdUihGm45Ignm4kK3ViOvax9NVZiyL4YC3qwEczHeNAFWWrVoE0FVVyXajfkOOzBiC8Zfes-6s7CTpYiYc4OLaL6KfGeeynkb7CAX8qh9WMUwCUMZoSmTfBbODdDbMu2bND3OQ0KbFXPv2/w640-h426/296051251_5574258475958442_2026315363555079815_n.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na wystawie "Na tropach Tomka" z dzieciakami biorącymi udział w projekcie Dzieci i Ryby mają głos, <br />(Lato w teatrze, <b><a href="https://www.facebook.com/lufciknakorbke" target="_blank">Lufcik na korbkę</a></b>, Fundacja W to mi graj, Foto. Birdabo Studio).</td></tr></tbody></table></i></p><div style="text-align: justify;"><i><br /></i></div><div style="text-align: justify;"><i><span style="font-weight: 700;"><br /></span></i></div><p></p><p style="text-align: justify;"><i><b> Na warsztacie: Sztuka opowiadania, Storytelling, wystąpienia publiczne. </b></i></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pytanie o to, jak zacząć swoją przygodę ze sztuką opowiadania dość mocno się do mnie przykleiło. Czasem ktoś podchodzi do mnie po spotkaniu, a czasem dostaję maile z prośbami o jakieś wskazówki. Ostatnio zdarzyło się to kilka razy, więc temat zaczął przelewać się przez moją głowę z taką intensywnością, że zasłużył na osobny artykuł. Jak stać się opowiadaczem/opowiadaczką? Poszukajmy odpowiedzi.</div><p></p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Myślę, że taką odpowiedź podzielić można na dwie części: po pierwsze "WARUNKI", czyli te cechy charakteru i umiejętności, którymi fajnie byłoby dysponować, żeby nasza droga przez storytellerskie meandry nie była męczącym brodzeniem przez bagna. Po drugie zaś: "PRZYGOTOWANIE", czyli to wszystko, co trzeba zrobić, żeby zacząć. Mam tu na myśli szkolenia, kursy, lektury itd. </div><p></p><p style="text-align: justify;">Zacznijmy od podstaw: </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">OPOWIADANIE PO WARUNKACH</h3><p style="text-align: justify;">Podstawowym warunkiem tego, czy robota opowiadacza w ogóle będzie dla nas, jest nasza własna chęć opowiadania historii. Nieważne czy swoich, czy cudzych. Ważne, żeby te historie nie dawały nam spokoju, chciały wyjść z nas do świata, drapały nas od środka, aż do chwili, w której jakoś nie znajdziemy dla nich ujścia. Ujście oczywiście może być różne: jedni napiszą opowiadanie, a inni piosenkę, a jeszcze inni po prostu będą chcieli złapać drugiego człowieka i powiedzieć mu: "EJ, CHONOTU I SŁUCHAJ!". </p><p></p><div style="text-align: justify;">Jeśli wybieramy tę ostatnią opcję, to jesteśmy najbliżej zostania opowiadaczami. Jest jednak jeden warunek, który musimy spełnić. <b>Musimy lubić ludzi</b>. Już kiedyś o tym pisałem (<b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2015/10/opowiadac-rozmawiac-lubic-ludzi-na.html" target="_blank">TUTAJ</a></b>), więc tylko dopowiem - praca jako opowiadacz to praca z ludźmi, więc lubienie ich dość mocno tę pracę ułatwia. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dodatkowo to zwykle praca z większą grupą ludzi, w której wszystkie spojrzenia wlepione są prosto w nas (to ma taką zgrabną nazwę: wystąpienie publiczne). I warto, żebyśmy nie musieli się za bardzo zmagać ze strachem przed mówieniem do grup. Są tacy, którym łatwo przychodzi stanąć przed półtysięczną salą, a są tacy, dla których kilka osób to ściana, o którą się rozbijają. Jeśli należysz do tej drugiej grupy, nie mówię, że nie zostaniesz opowiadaczem, ale na pewno będzie Ci bardzo, bardzo trudno. </div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqZANyeiMxT76UG50sfFaKFDsa2INqCkFfhyzzm3J6YysxRBobEwbPNNhi0jbOci-50CUu2xVMWSchkRYRanxKmbtFTpSdW8rCVpVBJteO0dojghXbfGV23TOuE3w4zvvEbQlOhuvls3-3xfYSJl600Z6Gh5XXKco4rNoqjrL862WfJbzV3VWh3rvd/s828/293751446_543222714255988_5921497606377795814_n.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="621" data-original-width="828" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqZANyeiMxT76UG50sfFaKFDsa2INqCkFfhyzzm3J6YysxRBobEwbPNNhi0jbOci-50CUu2xVMWSchkRYRanxKmbtFTpSdW8rCVpVBJteO0dojghXbfGV23TOuE3w4zvvEbQlOhuvls3-3xfYSJl600Z6Gh5XXKco4rNoqjrL862WfJbzV3VWh3rvd/w640-h480/293751446_543222714255988_5921497606377795814_n.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z baśniami przez wszystkie kontynenty, MBP w Katowicach, Filia nr 3 <br />(Foto: Kamila Rogowicz)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Są oczywiście triki, dzięki którym będzie nam łatwiej pokonać tremę (możecie zajrzeć <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2022/03/wiecej-mocy-o-mojej-sztuce-opowiadania.html" target="_blank">TUTAJ</a></b>, albo do genialnej książki Dale'a Carnagiego - <i>Jak stać się doskonałym mówcą i rozmówcą</i>), ale trema i strach przed publicznymi wystąpieniami to dwie różne kwestie. Gdybym miał powiedzieć, jaka jest między nimi różnica, to tremę zdefiniowałbym tak: "Chcę, ale się boję", natomiast strach przed publicznością tak: "Nie chcę, bo się boję". </div><p style="text-align: justify;">Przypadek tremy to coś, nad czym możemy popracować. Natomiast jeśli jest w nas strach przed publicznością warto zapytać - czy publiczne opowiadanie historii to naprawdę miejsce, w które pragniemy pakować nasz czas i energię. Czy w tym przypadku nie będzie to po prostu marnowanie naszego potencjału? </p><p style="text-align: justify;">Pamiętajmy - lepiej inwestować w coś, co już działa i z czasem będzie działać jeszcze lepiej, niż w coś, co nie działa i być może nigdy nie zadziała. </p><p></p><div style="text-align: justify;">Do "warunków" dodałbym jeszcze jeden punkt. Spróbujcie zadać sobie pytanie - <b>jakimi opowiadaczami chcemy być?</b> Pamiętajcie, że w tak miękką dyscyplinę, jak snucie historii wchodzimy z całym dobrodziejstwem inwentarza - z naszym wykształceniem, temperamentem, naszymi doświadczeniami i umiejętnościami. To bardzo mocno uwarunkuje, jak objawimy się na scenie. I warto zapytać o te warunki od razu, żeby oszczędzić sobie czasu na niepotrzebne eksperymenty. Bo opowiadacz to TY, przede wszystkim TY, który przekazujesz historię tak, jak potrafisz to robić najlepiej. Opowiadacz to TY, która stajesz przed ludźmi z małym skarbem, wykopanym z książki czy rozmowy, TY, która chcesz, żeby odkryty przez Ciebie skarb ucieszył także innych. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A jeśli opowiadacz to TY – opowiadaj po swojemu. Czujesz, że chcesz w czasie opowiadania śpiewać i masz taki skill - śpiewaj! Czujesz, że chcesz się wspomagać instrumentami - wspomagaj! Czujesz, że musisz stać w jednym miejscu, bo taka jesteś - stój! Ale jeśli czujesz, że musisz biegać - nie stój! Bądź sobą, jak tylko możesz i na tym zbuduj siebie jako opowiadacza. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mój przykład (wiem, mieliłem wielokrotnie): nigdy nie ustałbym w jednym miejscu, więc jestem wszędzie, nie mam ani umiejętności, ani ochoty używać instrumentów, więc ich nie używam. Nie mam też zamiaru uczyć się na jakimś grać, bo mógłbym co najwyżej robić bardzo średnio, a nie chcę być średnim opowiadaczem. O wiele bardziej stawiam na występ fizyczny. Pełen ekspresji i czasem karkołomnych wygibasów, a zamiast cytry czy bębenka o wiele częściej zobaczycie tuż obok mnie flipczart, na którym na szybko będę mazał jakieś rysunki, wspomagające opowieść, bo to umiem. To jestem ja, to są moje warunki wstępne i na nich jestem w stanie zbudować więcej niż ktokolwiek inny. Spróbujcie przyjrzeć się temu, gdzie jesteście najlepsi i tam inwestować najwięcej. </div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl9y6nmAth3Ziw7l1fHLIgLDkxiI45Ut608c-3ssVUa-XbrIzUIymVpNzDoTlbcv2yknQsbTGa0q0-qiy2lezbERrbX8QqqPwntqOL6HSf_Tp1UuJSXQTJP8LEWp8E5zZUCan3x57Gvm562ZjMNyGLSD0nJy04dxHfpvc7Hb1TAS0VaHmcnI3Uq6yB/s1104/293915580_543222840922642_8008997323321113648_n.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1104" data-original-width="828" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl9y6nmAth3Ziw7l1fHLIgLDkxiI45Ut608c-3ssVUa-XbrIzUIymVpNzDoTlbcv2yknQsbTGa0q0-qiy2lezbERrbX8QqqPwntqOL6HSf_Tp1UuJSXQTJP8LEWp8E5zZUCan3x57Gvm562ZjMNyGLSD0nJy04dxHfpvc7Hb1TAS0VaHmcnI3Uq6yB/w480-h640/293915580_543222840922642_8008997323321113648_n.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A propos tego, że moje występy są fizycznie wymagające...<br />Z baśniami przez wszystkie kontynenty, MBP w Katowicach, Filia nr 3<br />(Foto: Kamila Rogowicz)</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Na jakich elementach swojej osobowości, jesteście w stanie zajechać dalej niż jakikolwiek inny opowiadacz? </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">PRZYGOTOWANIE I WARSZTAT</h3><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Kiedyś napisała do mnie Ola z zapytaniem, jak dobrze opowiadać. Umówiliśmy się na prywatną lekcję, w czasie której wyszło, że jest doskonale przygotowana. Jedyne co musiała robić... to po prostu zacząć opowiadać. I jeśli mam zostawić Wam jakąś złotą radę, będzie ona taka: </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: center;"><b>CHCESZ OPOWIADAĆ - ZACZNIJ OPOWIADAĆ </b></p><p style="text-align: center;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Jasne, mogą Ci się przydać jakieś warsztaty, czy prywatna lekcja, możesz przeczytać kilka książek i artykułów, w których dokładnie będzie wyjaśnione, jak podejść do opowiadania, ale dopóki nie staniesz przed żywą publicznością (tą małą, czy tą dużą - nieważne!), nie będziesz wiedział, ani czy to jest to, co chcesz robić, ani nad czym musisz popracować. </p><p></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tylko nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem przeciwnikiem warsztatów (sam takie zresztą prowadzę) i bardzo zachęcam do przygotowywania się do opowieści możliwie skrupulatnie, ale błagam - nie odwlekajcie! Jeśli czujecie potrzebę opowiadania, wykorzystajcie pierwszą nadarzającą się sposobność do skonfrontowania się z tą potrzebą. <b>Zacznijcie i uczcie się w biegu!</b> </div><p></p><p style="text-align: justify;">Im dłużej będziecie się interesować tematem, tym więcej opcji nauki znajdziecie. Skoro wspomniałem już o książce Carnagiego, wspomnę jeszcze o Narratologii Pawła Tkaczyka, wspomnę o cudownym eseju zwieńczającym książkę Bajarka opowiada i o miejscach takich jak mój blog. Możecie poczytać trochę u mnie, możecie też zajrzeć na blogi Jerzego Szufy (www.opowiadacz.pl) albo Jarka Kaczmarczyka.</p><p style="text-align: justify;">(Na marginesie - Jerzy Szufa polecał mi ostatnio: Improving your storytelling, Douga Lipmana, więc dodaję). </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoBpX4J2BX7t4zRUDpXggkan0jL1BqO3LRI4YECVNjPuHDT5JLgxatXjXlDXMBsfIPNi7YZhWpQDabpsI9U5p43Jo-IzXRLdRrCMB6Q8OxKpQF1eC13n1oiMDuIxZPPpFH4ErxFr4yWG6riTOeEPq7WvCsTO19Rfk97-Um79kVbV9W9zEc14hwiBYK/s1620/295867280_558491702638985_3864465737059147516_n.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1620" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoBpX4J2BX7t4zRUDpXggkan0jL1BqO3LRI4YECVNjPuHDT5JLgxatXjXlDXMBsfIPNi7YZhWpQDabpsI9U5p43Jo-IzXRLdRrCMB6Q8OxKpQF1eC13n1oiMDuIxZPPpFH4ErxFr4yWG6riTOeEPq7WvCsTO19Rfk97-Um79kVbV9W9zEc14hwiBYK/w640-h426/295867280_558491702638985_3864465737059147516_n.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dalej Lufcik na korbkę, dalej lato w teatrze... a no i flipczart.<br />(Foto: Krzysztof Bętkowski)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jeśli mówicie w ingliszu, polubcie na fejsie stronę Storytelling, a na youtube Film Courage. Ten ostatni adres dotyczy projektów filmowych, ale posłuchać dobrego scenarzysty, który zdradza tajniki swojej pracy to rzecz bezcenna. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Szukajcie jednak inspiracji gdzie tylko się da! Jeśli czujecie, że natchnieniem będą dla Was wykłady profesora Bralczyka - słuchajcie profesora Bralczyka, a jeśli uznacie, że najwięcej korzystacie ze stand upów Ricky'ego Gervaisa - słuchajcie Ricky'ego Gervaisa. Ale najpierw - ZACZNIJCIE! </div><p style="text-align: justify;">Tak samo rzecz ma się z warsztatami. Możecie pójść na któryś organizowany przez Karawanę Opowieści, albo Studnię O, albo złapać gdzieś taki prowadzony przeze Jerzego, albo przeze mnie, ale nic Wam nie da żadne warsztat, jeśli nie sprawdzicie tego, czego się na nim nauczyliście w akcji. ZACZNIJCIE I UCZCIE SIĘ W BIEGU! </p><p style="text-align: justify;">Warto też pomyśleć o warsztatach, które niekoniecznie związane są z opowiadaniem, ale czujecie, że dodadzą coś do tej najlepszej wersji Was na scenie. Może to wspomniana już gra na instrumencie, albo taniec! Dla mnie jednym z najbardziej przydatnych warsztatów okazał się taki, na którym uczyliśmy się operować lalką wielkości człowieka (wyciągnęła mnie nań Aga Batóg, za co serdecznie jej dziękuję). Zupełnie inaczej zacząłem po nich operować przestrzenią, w której opowiadałem. </p><p style="text-align: justify;">Znajdźcie coś, co sprawi, że będziecie lepsi, jako WY na scenie, niekoniecznie jako lepsi opowiadacze: Może to być impro, może być tango, a może warsztat żonglerski. Szukajcie, ale najpierw - zacznijcie... </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuS9C0t7k6L-uK7tXGBvfrkpIszdXN18ObjpmoYvLV4JX8jnDEV4wrNDyLGST8EhtMt1HcQFsUSP6r0RSTZ45NTmD77EsFw_Ec9aiCgSrjlJ9OdP6GxFUesx-UngoAutS6otC92edqbQoHAtc6OxQTHwDXNgKpjeMk0PqB4RG-LlKFsFVsNwCVC6uh/s2048/295066495_7732375540169748_6343194215074844925_n.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1152" data-original-width="2048" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuS9C0t7k6L-uK7tXGBvfrkpIszdXN18ObjpmoYvLV4JX8jnDEV4wrNDyLGST8EhtMt1HcQFsUSP6r0RSTZ45NTmD77EsFw_Ec9aiCgSrjlJ9OdP6GxFUesx-UngoAutS6otC92edqbQoHAtc6OxQTHwDXNgKpjeMk0PqB4RG-LlKFsFVsNwCVC6uh/w640-h360/295066495_7732375540169748_6343194215074844925_n.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bibliotecznie: MBP w Katowicach, Filia nr 26<br />(Foto: Agata Odyjas)</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Bo obcowanie ze słuchaczem to najlepszy warsztat. Jeśli raz się potkniecie, następnym razem możecie się poprawić. A jeśli potkniecie się drugi raz, zawsze będzie trzeci. Tylko zacznijcie! </p><p></p><div style="text-align: justify;">Na koniec - warto uczestniczyć w spotkaniach z innymi opowiadaczami. Wybrać się na listopadowy Międzynarodowy Festiwal Sztuki Opowiadania organizowany przez Studnię O w Warszawie. Koniecznie zobaczcie jak opowiada Szymon Góralczyk z Karawany Opowieści, albo wybierzcie się na jakąś z nocy opowieści (czy to do Poznania, czy Radomia). Zobaczcie jak robią to inni. Żeby poznać różne style opowiadania, a jeszcze bardziej, żeby się nakręcić. I jeśli czujecie, że chcecie opowiadać - zacznijcie, a reszta przyjdzie z czasem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p><p style="text-align: justify;">Jak zostać opowiadaczem? </p><p></p><div style="text-align: justify;">Spróbuj! Jeśli Ci się spodoba, będziesz wiedział co dalej! Ale najważniejsze - zacznij, a potem możesz skorzystać ze wszystkich zawartych powyżej wskazówek. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wasz/Twój, </div><p></p><p style="text-align: justify;">Gadający Świstak </p><p style="text-align: justify;"><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-9624171240285043552022-06-27T11:56:00.006-07:002022-07-01T02:46:47.732-07:00DOBRY KLUCZ DO ZŁYCH DRZWI<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwXCmiK1kBF0iNT13OA_VSuDUc_Ley9ilaRQvktS2v23bojVtpiYN1niEaarZlhFyfusjoGi-bqC-g6o-PuyK8BMTE5fMcOBrLtxZa15WohXXtWKNuWF6IlC5CG3VMSpiAKmHevfPdEeceDXWv22U-5O9SG9hmwP8CqBZP3LBthrDwUajWkg_Zvq2B/s551/Zrzut%20ekranu%202022-06-27%20o%2020.17.49.png" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="551" data-original-width="536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwXCmiK1kBF0iNT13OA_VSuDUc_Ley9ilaRQvktS2v23bojVtpiYN1niEaarZlhFyfusjoGi-bqC-g6o-PuyK8BMTE5fMcOBrLtxZa15WohXXtWKNuWF6IlC5CG3VMSpiAKmHevfPdEeceDXWv22U-5O9SG9hmwP8CqBZP3LBthrDwUajWkg_Zvq2B/w622-h640/Zrzut%20ekranu%202022-06-27%20o%2020.17.49.png" width="622" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span face=""Open Sans", sans-serif" style="background-color: white; font-size: 12px;">Gabriel Pacheco, Arka Edizioni</span></td></tr></tbody></table><br /><p><b><i>Na warsztacie: Sinobrody, klucze, złe decyzje</i></b></p><p><br /></p><p style="text-align: justify;">Sinobrody należy do tych baśni, które wracają. Co ciekawe, z każdym kolejnym powrotem przynoszą ze sobą coś nowego. Czasem jest to opowieść o stłamszonej kobiecości, innym zaś razem o pieniądzach, albo tak jak dziś... o poznawaniu nowych ludzi, seksie i nie tylko. </p><p style="text-align: justify;">Myślę o drzwiach do Krwawej Komnaty jako o pewnym teście, któremu to dziewczyna poddaje Sinobrodego. </p><p style="text-align: justify;">Pozwólcie, że wytłumaczę: Załóżmy, że Sinobrody pozostawił swojej nowej żonie klucze, by ta mogła zapoznać się z całym domostwem. Można to tłumaczyć jako sposób na poznawanie swojego wybranka – zobacz, jak mieszkam, a dowiesz się kim jestem. Zresztą, Ileż to razy dom był symbolem psychiki? Może więc każdy przekręcony klucz i każde zwiedzone pomieszczenie były dla dziewczyny krokiem w stronę poznania swojego - Sinobrodego. Kiedy więc dziewczyna stawała przed drzwiami z pękiem kluczy jej uwaga mogła skupić się na jednym - dostaniu się do środka. </p><p></p><div style="text-align: justify;">W takiej sytuacji, to nie pomieszczenie staje się wyzwaniem, ale drzwi. A przynajmniej łatwo jest wmówić sobie, że wystarczy dobranie odpowiedniego klucza do zamka i wszystko jest w najlepszym porządku - bo jeśli klucz przekręci się w zamku, oznacza to przecież sukces - zrobiliśmy co do nas należało! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Sam pokój staje się wtedy jedynie nagrodą. Wtedy łatwo wpaść można w pułapkę osądzania książki po okładce. Dziewczyna mogła przecież pomyśleć, że skoro drzwi się otwierają, to ona już "zna" Sinobrodego. To trochę jak dokańczanie za kogoś wypowiedzi, w połowie zdania. Problem w tym, że często to, co sobie dopowiadamy, nie do końca jest tym, co miała na myśli druga strona. A piękne drzwi bronią dostępu do nie do końca pięknego pomieszczenia. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I może nam się wydawać, że wiemy jak działa druga strona: co myśli, co czuje, co powie i jaka w ogóle jest, ale zapominamy, że nasza wiedza nie opiera się na dokładnym zwiedzeniu i zrozumieniu każdego z mijanych pomieszczeń, ale na tym, że udało nam się dopasować odpowiedni klucz do zamka. Reszta, to tylko nagroda. Tak samo jest w przypadku Krwawej Komnaty - klucz i zamek działają bezbłędnie... tylko nagroda dość kiepska. </div><p></p><p style="text-align: justify;">W tym miejscu odskoczmy na chwilę od baśni do sytuacji bardziej przyziemnej - do poznających się ludzi. Rozpoczynanie nowej relacji jest bowiem podobne do tego, co robi dziewczyna w omawianej dziś opowieści. </p><p></p><div style="text-align: justify;">Niech to będą dwie osoby siedzące na randce. Rozmawia im się świetnie i coraz więcej się o sobie dowiadują. Ta rozmowa jest dla nich jak przekręcanie kolejnych kluczy w kolejnych drzwiach. Informacje o tej drugiej osobie są tylko miłą nagrodą za gmyranie przy zamku. Niech te dwie osoby pójdą ze sobą do łóżka. I niech ich seks będzie nieziemski. Ten nieziemski seks to nie wiedza o drugim człowieku, a tylko kolejne drzwi i kolejny kluczyk. Czasami ta cała zabawa z kluczami (rozmowa, seks, wspólne aktywności) są tak fascynujące, że zapominamy nawet spojrzeć, co jest za drzwiami.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I czasem może się okazać choć zamek działa doskonale, to po drugiej stronie czeka na nas koszmar. Mąż alkoholik, a przecież tak świetnie się z nim rozmawiało. Biznesowy partner - oszust, a przecież przyszłość wydawała się taka świetlana. Dziewczyna o zbyt radykalnych poglądach, o których nie dowiedzieliśmy się wcześniej, bo skupiliśmy się za bardzo na fantastycznym seksie... albo czymkolwiek innym, co było jedynie zabawą przy zamku. </div><p></p><p style="text-align: justify;">Kiedy bohaterka dowiaduje się, jaki jest jej mąż i co jest za tymi najważniejszymi drzwiami, jest już dla niej za późno i tylko dzięki gigantycznemu sprytowi i szczęściu udaje jej się ocalić skórę. </p><p style="text-align: justify;">A był o wiele prostszy sposób na ocalenie skóry. Zamiast skupić się na zabawie przy zamkach, wystarczyło po prostu zajrzeć za drzwi. Te pierwsze. Myślę, że znalezione w środku przedmioty dałyby jej na tyle dużo danych, żeby nie brnęła dalej w ten dość podejrzany związek. I jeśli nawet nie zrozumiałaby tego w racjonalnie, to pojawiłoby się chociaż przeczucie, że coś jest nie tak. </p><p style="text-align: justify;">Pamiętajcie więc: kiedy kogoś poznajecie, sprawdzajcie, co jest za drzwiami, bo może się okazać, że choć klucz pasuje idealnie, to jednak komnata za drzwiami nie ta. <br /><br />Wasz, </p><p style="text-align: justify;">Gadający Świstak <br /><br />Przy okazji zapraszam też do innego tekstu, który poświęciłem tej baśni: <b><a href="http://www.basnienawarsztacie.pl/2014/06/piosenka-zranionej-duszy-na-warsztacie.html" target="_blank">PIOSENKA ZRANIONEJ DUSZY</a></b></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-70517771793286141292022-04-26T13:32:00.005-07:002022-04-27T10:37:59.736-07:00ZIELONY KAMIEŃ (DAJĘ SŁOWO CHALLENGE) <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVtwt29f6Btv96Ql_10VR3oditmm5bM4Kq9VgpDKpsIZKsMHBwIXFl-CpCo1LJsxiDbtvku8FIR5NRGdvzGvuGL3RqQMHmsoS3_Mwe35br-20oA4gnnBF5gH7KCakqDLd73Hl5l-nY-_v91f2QBe8-vwV-Lxdgd6u8jVMuiaSKd63NBFeKWjp6YsI2/s3569/1%20dzelada%202.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3569" data-original-width="2466" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVtwt29f6Btv96Ql_10VR3oditmm5bM4Kq9VgpDKpsIZKsMHBwIXFl-CpCo1LJsxiDbtvku8FIR5NRGdvzGvuGL3RqQMHmsoS3_Mwe35br-20oA4gnnBF5gH7KCakqDLd73Hl5l-nY-_v91f2QBe8-vwV-Lxdgd6u8jVMuiaSKd63NBFeKWjp6YsI2/w442-h640/1%20dzelada%202.jpg" width="442" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><i style="text-align: justify;"><b>Na warsztacie: Świstak pisze, Monika ilustruje, baśnie, ilustracje, Daję Słowo, challenge </b></i></div><div><i style="text-align: justify;"><b><br /></b></i></div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Druga odsłona naszej zabawy Daję Słowo Challenge. Tym razem wszystko jest na swoim miejscu: Gadający Świstak gada, a <b><a href="https://www.facebook.com/monika.rysuje" target="_blank">Monika Rysuje.</a></b>.. rysuje.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mnie dostało się pracować na następujących słowach: (zielony) kamień, dżelada i Kilimandżaro.</div><div style="text-align: justify;">Zanim zaczniemy: <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2022/04/przepis-na-krupnik-peen-szczescia-daje.html" target="_blank">TUTAJ</a></b>, znajdziecie baśń Moniki i moimi ilustracjami.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h2 style="text-align: center;">Zielony Kamień</h2><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dżelada znalazła soczystą kępę trawy, tak soczystą, że na samą myśl o niej, ślinka kapała jej z pyska. Już miała się zabierać za pierwsze źdźbło, gdy nagle dostrzegła hienę. Hiena wyglądała jakoś dziwnie. Futro lśniło, grzywa ułożona była równo i nawet zapachu padliny nie było od niej czuć. Minę miała poważną, a do tego w łapach niosła kamień. Wielki, zielony szmaragd, który tak pięknie błyszczał w słońcu, że soczysta kępka trawy teraz przypominała dżeladzie raczej wyschnięte siano. Dżelada zapragnęła kamienia i postanowiła zdobyć go dla siebie.</div><div style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKabh01E_78M526FKsgF2N_WcTkTAKNbSfovGiOnoRE1D6O5TunBG2jHJzRPaytudVrx-K4LoomkRH1GkYfVqInhfZmTZ0wyCAJsPhKrYE4G2uChQ1Z-kZASFmwV-9O5PsxP2DLvICLZvQQobJvwBo-jnsgbldBmjfaXibteWoGuqxUMG1octDdsYA/s3508/image00001.jpeg"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKabh01E_78M526FKsgF2N_WcTkTAKNbSfovGiOnoRE1D6O5TunBG2jHJzRPaytudVrx-K4LoomkRH1GkYfVqInhfZmTZ0wyCAJsPhKrYE4G2uChQ1Z-kZASFmwV-9O5PsxP2DLvICLZvQQobJvwBo-jnsgbldBmjfaXibteWoGuqxUMG1octDdsYA/w640-h452/image00001.jpeg" /></a></div><div style="text-align: justify;">- Dokąd idziesz? - zapytała dżelada, gdy hiena podeszła wystarczająco blisko.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Idę szukać żony - odparła hiena.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Żony powiadasz - stwierdziła Dżelada.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Tak. Dla najpiękniejszej hieny jaką spotkam, przygotowałem ten oto podarunek - tu pan hiena wyciągnął przed siebie szmaragd.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- W takim razie, przyjacielu, pozwól, że udzielę ci dobrej rady - powiedziała dżelada.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Mądrego zawsze dobrze posłuchać.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Tutaj wybranki godnej takiego kamienia nie znajdziesz. Jeśli chcesz znaleźć naprawdę, ale tak naprawdę dobrą żonę, to musisz iść aż pod Kilimandżaro.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Ale to przecież jest bardzo daleko?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Co ja poradzę, że tylko tam dobre żony zostały? Jeśli chcesz, możesz zostawić u mnie swój kamień na przechowanie. Będzie ci łatwiej biec i szybciej znajdziesz tę jedyną.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Hienie spodobała się propozycja małpy, więc chętnie oddała jej szmaragd i ruszyła w stronę szczytów Kilimandżaro strzelających swą bielą w niebo daleko za horyzontem.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_C4EQbmPHFuTeLxMlHKWuxk356wX6wPGT--x-pl8L0XbSsHvF6WYBmjbInycU6wadndaw8z0G719C5XdN02kqeVaqtAD9gn7VadPpyFVZBRchA4aa-nd81FjTC6r_5nCst7slF-mdaKuRDN6Ez4_m0Txx2iLHKiYgeeD2Fd_SwxSQySaaNI9AAo_K/s3508/image00003.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2480" data-original-width="3508" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_C4EQbmPHFuTeLxMlHKWuxk356wX6wPGT--x-pl8L0XbSsHvF6WYBmjbInycU6wadndaw8z0G719C5XdN02kqeVaqtAD9gn7VadPpyFVZBRchA4aa-nd81FjTC6r_5nCst7slF-mdaKuRDN6Ez4_m0Txx2iLHKiYgeeD2Fd_SwxSQySaaNI9AAo_K/w640-h452/image00003.jpeg" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;">Dżelada nie sądziła, że pójdzie jej tak łatwo. Pomyślała „Takiego kamienia to nie oddałabym nawet najpiękniejszej małpie świata... nawet dziesięciu najpiękniejszym małpom”. W nagrodę za tak sprytne oszustwo, do wieczora zajadała się trawą, a potem wdrapała na drzewo i zadowolona zasnęła. W nocy przyśnił się jej sen, w którym hiena szuka żony pod Kilimandżaro, ale zamiast na panią hienę trafia na same mrówkojady. Sen był tak śmieszny, że dżelada zaczęła się wiercić i spadła z drzewa. Do rana nie zmrużyła już oka i tylko bawiła się pięknym szmaragdem. Postanowiła też, że pochwali się innym zwierzętom swoją zdobyczą.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;">Gdy nastał poranek, dżelada wyruszyła do wodopoju ze swoim szmaragdem. Pokazała go najpierw zebrom, które były nim wprost zachwycone. Potem przyszły antylopy i nosorożec, i nawet para gepardów, i wszystkie, wszystkie zwierzęta robiły wielkie oczy na widok zielonego kamienia. Dżelada opowiedziała też historię o tym, jak udało się jej oszukać naiwną hienę, o swoim śnie i o tym, jak ze śmiechu spadła w nocy z drzewa. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUiIRXixBjXEfYZ2tjRtbVg1xsERp17JfDXzCunaNHDhZMsIOQZhNesjSy3U-NAq0XWupAhUn2BBjKOrbUWnBHDL3AzUaKtDzOwHAEpoGuAhutaEKqsZ_hhSFeWjQBuHDflzT0seEwqq7NZCd64_b9pqvk8mQeA4lDhpUI8ijpAqj-aFy1dpx98seO/s3508/image00004.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2480" data-original-width="3508" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUiIRXixBjXEfYZ2tjRtbVg1xsERp17JfDXzCunaNHDhZMsIOQZhNesjSy3U-NAq0XWupAhUn2BBjKOrbUWnBHDL3AzUaKtDzOwHAEpoGuAhutaEKqsZ_hhSFeWjQBuHDflzT0seEwqq7NZCd64_b9pqvk8mQeA4lDhpUI8ijpAqj-aFy1dpx98seO/w640-h452/image00004.jpeg" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;">Wśród podziwiających szmaragd zwierząt znalazł się też królik, który postanowił odebrać małpie kamień. Pomyślał, że chociaż dżelada jest sprytna, to on jest przecież sprytniejszy. Pogładził przez chwilę swoje uszy i odezwał się:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Niedobrze, niedobrze.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dżelada zdenerwowała się, że ktoś zakłóca jej tak szczęśliwy moment. Gdy zobaczyła, że to tylko królik, powiedziała tylko na odczepkę:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Co niedobrze?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Ja słyszałem legendy o zielonym kamieniu. O... przeklętym... zielonym... kamieniu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Przeklętym? - zdziwiła się małpa.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Dokładnie tak! Podobno każdy, kto dłużej trzyma go w łapie nie potrafi myśleć o niczym innym, jak tylko o żonie. Zapomina jeść, nie śpi, chudnie i tylko patrzy na kamień.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dżelada zaśmiała się tylko.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Ta historia nie jest prawdziwa - powiedziała, jednak w jej głosie nie było tyle pewności.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Królik odpowiedział na to:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Być może, ale powiedz, o czym myślała hiena, kiedy ją spotkałaś?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- O żonie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- A czy wyglądała normalnie?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- No nie, była jakaś dziwna.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- A o czym ty myślałaś, kiedy obudziłaś się dziś rano?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- O kamieniu i moim śnie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- A co ci się śniło?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Hiena, która szukała… - na twarzy dżelady wymalowało się nieliche strapienie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Tak jak myślałem… żony…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dżelada nic nie odpowiedziała, tylko posępnie zapatrzyła się na kamień.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjb6BJ3y9-qufOTlF7vHi1UGyEZd2UCy67NTVpavE4l9YCo4URVQhwwlqO6yDeUSevwmKWC9uTvF3ubibhf7zywF3-dKY9_51DZDooYHDdTVz_eioyFEyw1oHNECp7qJ2N-x8DP4SZFTA2Xy8QUVVqjbN2Dnm6cmPNZkpu8MvKcRLJ9UbtXBZLverP/s3508/image00006.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2480" data-original-width="3508" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjb6BJ3y9-qufOTlF7vHi1UGyEZd2UCy67NTVpavE4l9YCo4URVQhwwlqO6yDeUSevwmKWC9uTvF3ubibhf7zywF3-dKY9_51DZDooYHDdTVz_eioyFEyw1oHNECp7qJ2N-x8DP4SZFTA2Xy8QUVVqjbN2Dnm6cmPNZkpu8MvKcRLJ9UbtXBZLverP/w640-h452/image00006.jpeg" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;">- Sama widzisz. Już się zaczyna… - powiedział z troską królik.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dżelada aż zbladła z przerażenia - wszystko się zgadzało. Najpierw hiena, potem jej własne sny. Kamień jak nic był przeklęty!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Nie chcę tego kamienia! - wrzasnęła, ale wszystkie zwierzęta, które przysłuchiwały się jej rozmowie z królikiem kiwały tylko głowami. One też nie chciały przeklętego kamienia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Odsuwały się od małpy, jakby ta, zamiast pięknego szmaragdu, trzymała w łapie spleśniałego banana. Tylko królik stał spokojnie. Znów potarł uszy i znów się odezwał:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Słyszałem, że aby urok kamienia przestał działać, trzeba wykopać głęboką norkę i tam go ukryć.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Ale ja nie umiem kopać norek… zwłaszcza głębokich! - wykrzyknęła zrozpaczona dżelada.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">- Cóż... Ja umiem i mogę do dla ciebie zrobić. W ramach przysługi.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dżelada bez wahania rzuciła królikowi zielony kamień i pognała przed siebie, jakby goniło ją stado lwów. Królik spokojnie chwycił kamień w łapki i odkicał w swoją stronę. I wszyscy byli szczęśliwi: królik, że tak łatwo udało mu się oszukać dżeladę i dżelada, że pozbyła się przeklętego kamienia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nawet hiena była szczęśliwa, gdy pędziła w stronę białych szczytów Kilimandżaro. Była szczęśliwa, bo tam czekała na nią przecież najwspanialsza żona na świecie.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeC1JCw3ltJB_WQe5zK0G-Bx0egTnDBczmNOpVsB8wi9KX8S3iY-rSvNthFsL_Umuj685tQy5syZBt3m6Q2w8f2GvZDknbtS1a8bQywdAh3fiLOAaTdBVn7pdj0pDcyZB1VMKKlxlHmmdIX2m4rERpzAwvZ_4crdbV0Quuw8jBE3GR5mh4XgWQd1gJ/s3508/image00005.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2480" data-original-width="3508" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeC1JCw3ltJB_WQe5zK0G-Bx0egTnDBczmNOpVsB8wi9KX8S3iY-rSvNthFsL_Umuj685tQy5syZBt3m6Q2w8f2GvZDknbtS1a8bQywdAh3fiLOAaTdBVn7pdj0pDcyZB1VMKKlxlHmmdIX2m4rERpzAwvZ_4crdbV0Quuw8jBE3GR5mh4XgWQd1gJ/w640-h452/image00005.jpeg" width="640" /></a></div><span style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;">Na koniec zapraszam oczywiście na profile Moniki na <a href="https://www.facebook.com/monika.rysuje/" target="_blank"><b>fejsie</b></a> i <b><a href="https://www.instagram.com/monika.rysuje/" target="_blank">instagramie</a></b>. </div></span><div style="text-align: justify;"><br /> </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><span><span style="font-size: small;"><p></p></span></span></div>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-57580324803977820892022-04-19T05:57:00.003-07:002022-04-19T06:04:14.453-07:00PRZEPIS NA KRUPNIK PEŁEN SZCZĘŚCIA (DAJĘ SŁOWO CHALLENGE) <p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOmcKgj2_BjWwIFtBkS82XWSrywLapbJCTraSbpUOKQxT1MB7WAf8otnzrZCjkerd399KY5gYx0257KJOi25KMqAuJhqifvu3h_Wu-CEuJCcrD2zZ6npfHamQ6E1ZVnm908MNtyA2v1jdOIooVVsd_f5iS38imYyCa0rWaPsaHNJ_HPet5IErorWQz/s3569/1%20krol%202.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3569" data-original-width="2466" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOmcKgj2_BjWwIFtBkS82XWSrywLapbJCTraSbpUOKQxT1MB7WAf8otnzrZCjkerd399KY5gYx0257KJOi25KMqAuJhqifvu3h_Wu-CEuJCcrD2zZ6npfHamQ6E1ZVnm908MNtyA2v1jdOIooVVsd_f5iS38imYyCa0rWaPsaHNJ_HPet5IErorWQz/w442-h640/1%20krol%202.jpg" width="442" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i style="text-align: justify;"><b>Na warsztacie: Monika pisze, Świstak ilustruje, baśnie, ilustracje, Daję Słowo, challenge </b></i></div><p style="text-align: justify;">Dziś pierwsza odsłona naszej <b><a href="https://www.basnienawarsztacie.pl/2022/04/daje-sowo.html" target="_blank">zabawy</a></b>! Co prawda zazwyczaj <b><a href="https://www.facebook.com/monika.rysuje/">Monika Rysuje</a></b>, ale dziś jednak pisze, a ilustruję ja. </p><p style="text-align: justify;">Słowa, które dostała ode mnie Monika to: Błazenek, Wiadro i Krupnik. Jak sobie z nimi poradziła? Przeczytajcie sami: </p><h2 style="text-align: center;"><br /></h2><h2 style="text-align: center;">Przepis na Krupnik pełen szczęścia </h2><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Było raz sobie królestwo, którym rządził potężny władca. Lecz nie był on znany z tego, jak
potężne miał mięśnie czy też umysł, a cielsko. Co dzień rano zjadał na śniadanie jajecznicę z trzech
tuzinów jaj i dziesięć bochnów chleba. Na obiad ziemniaków i kiełbas tyle, ile mieściło się na
królewskim stole, a na kolację wołał sera taką ilość, którą można byłoby wykarmić nie dwóch, a
trzech takich króli. I tak dzień po dniu, król zjadał coraz więcej i więcej, przez co stawał się coraz
grubszy i grubszy. </p><p style="text-align: justify;">Jednak pewnego dnia władca obudził się z potwornym bólem brzucha. Dworzanie, czym
prędzej podali królowi śniadanie, myśląc, że brzuch domaga się jedzenia. On jednak nie tknął ani
śniadania, ani obiadu, ani nawet kolacji. Wył za to tak głośno, że jego wrzaski dotarły do uszu
wszystkich poddanych. W królestwie zawrzało. ‘Potężny król umiera z głodu!’ - plotkowali dworzanie.
I było w tym sporo prawdy, gdyż król jadł coraz mniej i mniej, przez co stawał się coraz chudszy i
chudszy. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5UvQfN-j4npPWP4W-pJVMkZZ0K4ZtUc_w5wk39FTb7-E224rWFfSRB_JIxQg5GwZMvYInCidDCQ0nDWTAQNY2BQHXUi-NcZyHGE7VpPEXPnMFkD1hcQZu9KjmMbJnevaQ9Jzw8Rj_uxESEomzMlvH7WUlNUrr2Stg1VwYD5jrNvwxETqIbu5bLKiy/s2563/1%20krol.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1866" data-original-width="2563" height="466" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5UvQfN-j4npPWP4W-pJVMkZZ0K4ZtUc_w5wk39FTb7-E224rWFfSRB_JIxQg5GwZMvYInCidDCQ0nDWTAQNY2BQHXUi-NcZyHGE7VpPEXPnMFkD1hcQZu9KjmMbJnevaQ9Jzw8Rj_uxESEomzMlvH7WUlNUrr2Stg1VwYD5jrNvwxETqIbu5bLKiy/w640-h466/1%20krol.jpg" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Zwołano do zamku najlepszych lekarzy i znachorów, jednak nikt nie wiedział, co jest
powodem ogromnego bólu brzucha. Oferowali królowi zioła, eliksiry i zaklęcia. Nic jednak nie
przynosiło rezultatów. Aż tu nagle jeden z nadwornych kucharzy, który nie jedno w życiu widział i nie
jedno w życiu zjadł, rzucił okiem na wijącego się z bólu króla i odparł: </p><p style="text-align: justify;">– Potężny Królu, Władco, chyba wiem, jak uśmierzyć twój ból! Jest taki przepis na pewną
zupę, która potrafi wyleczyć z każdej niedoli. A zupę tę nazywają Krupnikiem pełnym
szczęścia. Wystarczy kilka jej łyżek, a będziesz zdrów jak ryba! </p><p style="text-align: justify;">Zgromadzeni wokół króla słudzy słysząc to, odetchnęli z ulgą, by po chwili zdać sobie sprawę, że
żadne z nich nigdy nie słyszało o tajemniczej zupie, jaką jest Krupnik. </p><p style="text-align: justify;">Czym prędzej ogłoszono, iż ten kto znajdzie przepis na Krupnik, a następnie go ugotuje,
otrzyma tyle bogactw z królewskiego skarbca, ile będzie w stanie samodzielnie unieść, a jego portret
zawiśnie w zamku po wsze czasy. </p><p style="text-align: justify;">Z najdalszych zakątków królestwa przybywali kucharze, twierdzący,
że znają przepis na tajemniczą zupę, jednak, żadnemu z nich nie udało się jej przyrządzić. Aż to, o
całym zamieszaniu dowiedział się Młody Sprzątacz, któremu zbrzydło mycie podłóg. Wziął więc ze
schowka stare wiadro i ogłosił, iż wyrusza w daleką podróż, aby odnaleźć przepis na Krupnik i ocalić
potężnego władcę. </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz wędrował bardzo długo. Gdy tylko dotarł do wzgórza, poczuł się niezwykle
spragniony. Udał się więc nad strumyk i napełnił wiadro do połowy wodą. Nim jednak zdołał ugasić
pragnienie, zauważył, że w wiadrze pływa pomarańczowa rybka. Młody Sprzątacz uznał, że należy ją
wypuścić z powrotem do strumyka, gdy nagle rybka przemówiła ludzkim głosem: </p><p style="text-align: justify;">– Proszę, nie wyrzucaj mnie! Nie chcę wracać do tego strumyka. Jestem Błazenkiem i dopiero
co udało mi się uciec z łap wstrętnego Olbrzyma, który chciał mnie przyrządzić na kolację.
Zabierz mnie ze sobą, a obiecuję, że się odwdzięczę. </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz pomyślał sobie, że jego wiadro i tak jest już dość ciężkie, więc taka mała rybka nie zrobi wielkiej różnicy. Zgodził się zatem pomóc Błazenkowi i ruszył w dalszą drogę, aby odnaleźć przepis na Krupnik i ocalić potężnego władcę. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNesPItxUQOiLc4lJupo11puecaMjrQzoGZTZd1XsK66tfq9fYfXYpNJyCoq89UINrxp-Bc4EhudJBjo9xMXral1ejqSL2BSHjAj_RT95mI_BmttpxsA90It0AUPZXqbphEZj98a-KcG8IHQtDaP4crT_BOZPgPT_YvLwLcKStOsAcV9kwrDZSvnWM/s3508/2%20blazenek.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3508" data-original-width="2480" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNesPItxUQOiLc4lJupo11puecaMjrQzoGZTZd1XsK66tfq9fYfXYpNJyCoq89UINrxp-Bc4EhudJBjo9xMXral1ejqSL2BSHjAj_RT95mI_BmttpxsA90It0AUPZXqbphEZj98a-KcG8IHQtDaP4crT_BOZPgPT_YvLwLcKStOsAcV9kwrDZSvnWM/w452-h640/2%20blazenek.jpg" width="452" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz zawędrował jeszcze dalej, gdy nagle poczuł się bardzo głodny. Czym prędzej
rozejrzał się dookoła i spostrzegł ziemniaczane pole, a na nim bardzo zatroskanego chłopa. Młody
Sprzątacz zakrzyknął do niego:</p><p style="text-align: justify;"> – Hej, skąd to zatroskanie u Ciebie chłopie?</p><p style="text-align: justify;">– Ah, młodzieńcze, ziemniaków obrodziło w tym roku, a pracować nie ma komu. Ja sam jeden
to i do przyszłego lata będę je zbierać. </p><p style="text-align: justify;">Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka: </p><p style="text-align: justify;">– Poczciwy chłopie, ten oto Młody Sprzątacz został wysłany z ramienia samego króla na
tajemną misję. Rzuć mu kilka ziemniaków do wiadra, a w drodze powrotnej ofiarujemy Tobie
naszą pomoc. </p><p style="text-align: justify;">Chłop zgodził się i obdarował Młodego Sprzątacza, który to ruszył w dalszą drogę, aby odnaleźć
przepis na Krupnik i ocalić potężnego władcę. </p><p style="text-align: justify;">A gdy tak szedł i szedł, coraz dalej i dalej, z wiaderka doszedł go głos Błazenka, wołającego o strawę.
Młody Sprzątacz, jako że miał przy sobie wyłącznie ziemniaki. Rozejrzał się zatem dookoła i
spostrzegł pole jęczmieniu, a na nim zapłakaną staruszkę wymachującą miotłą na wszystkie strony.
Młody sprzątacz zakrzyknął do niej: </p><p style="text-align: justify;">– Hej dlaczego płaczesz Staruszko? </p><p style="text-align: justify;">– Ah, młodzieńcze, żniwa w tym roku dorodne, ale nic z nich nie zostanie, jeśli nikt nie
przegoni tych wstrętnych ptaszysk. </p><p style="text-align: justify;">Na te słowa, uniosła miotłę, przeganiając wygłodniałe wrony. </p><p style="text-align: justify;">Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka: </p><p style="text-align: justify;">– Poczciwa staruszko, ten oto Młody Sprzątacz został wysłany z ramienia samego króla na
tajemną misję. Rzuć mu kaszy worek do wiadra, a w drodze powrotnej ofiarujemy Tobie
naszą pomoc. </p><p style="text-align: justify;">Staruszka zgodziła się i obdarowała Młodego Sprzątacza, który to ruszył w dalszą drogę, aby odnaleźć
przepis na Krupnik i ocalić potężnego władcę. </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz zawędrował jeszcze dalej, w sam środek ciemnego lasu, w którym to stała stara
chałupa, a z jej komina toczył się dym. Młodzieniec zajrzał przez okno i ujrzał wstrętnego Olbrzyma,
smacznie śpiącego na swoim łóżku. Na stole zaś leżały przepastne tomiszcza ksiąg kulinarnych. </p><p style="text-align: justify;">– Być może w którejś z nich, znajdę przepis na Krupnik pełen szczęścia! </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz pochwycił wiadro z Błazenkiem, ziemniakami i kaszą i po cichutku zakradł się do
chałupy Olbrzyma. Na paluszkach podszedł do stolika i już miał pochwycić którąś z książek, gdy
rozległ się potworny ryk. </p><p style="text-align: justify;">- KTÓŻ ŚMIAŁ OBUDZIĆ MNIE Z MOJEJ POOBIEDNIEJ DRZEMKI!? </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz z przerażenia zapomniał języka w gębie. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka: </p><p style="text-align: justify;">- Wstrętny Olbrzymie, ten oto Młody Sprzątacz założył się ze mną, że nie będziesz w stanie
rozwiązać mojej zagadki. Oczywiście, ja uważam, że ktoś o tak niezwykle rozwiniętych
kubkach smakowych i tak niesamowitej inteligencji, bez problemu sobie z nią poradzi. </p><p style="text-align: justify;">Zdezorientowany Olbrzym, łasy na komplementy, zgodził się wysłuchać zagadki. Błazenek spojrzał na
zawartość wiadra i odparł: </p><p style="text-align: justify;">- Cóż to za potrawa, którą można ugotować z wody, ziemniaków i kaszy? </p><p style="text-align: justify;">Olbrzym myślał i myślał i myślał. Na jego bulwiastej twarzy ukazały się rumieńce. Aż zaczął włosy
rwać z głowy. Nie chcąc jednak wyjść na głupca, sięgnął po ciężkie tomiszcze i zaczął wertować je,
kartka po kartce. Mijały minuty, godziny, a Olbrzym nadal nie mógł znaleźć odpowiedzi.</p><p style="text-align: justify;">W końcu zrezygnowany, powiedział do Błazenka: </p><p style="text-align: justify;">- NIE WIEM! ZDRADŹ MI TĘ TAJEMNICZĄ POTRAWĘ, BO Z NIEWIEDZY KISZKI ZACZYNAJĄ
GRAĆ MI MARSZA! </p><p style="text-align: justify;">- Wstrętny Olbrzymie, niestety to już pozostanie tajemnicą. Przegrałeś, więc my ruszamy
dalej. </p><p style="text-align: justify;">Olbrzym ryknął z wściekłości i ruszył z łapami w stronę Młodego Sprzątacza. Ten jednak, zwinny
niczym zając, czmychnął przez otwarte drzwi. Młodzieniec uciekał, ile sił w nogach, a tuż za nim biegł
Olbrzym, pod którym trzęsła się ziemia. Udało się Młodemu Sprzątaczowi dobiec do pola jęczmienia,
na którym poczciwa staruszka z płaczem przeganiała wrony. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka: </p><p style="text-align: justify;">- Młody Sprzątaczu, niech Olbrzym ruszy za tobą na pole. Jak tylko zatrzęsie się pod nim
ziemia, wszystkie wrony wzlecą w powietrze. Olbrzym będzie musiał je odgonić, a wtedy ty
czym prędzej uciekniesz. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPRHUfFA4vpzdd7AVPCM4GGPLNuOx0fhZrJxwXRtqp-uivU3lb66_RlNQnIilBsOonxsl-hpfoJwU92B0x-2Nc0MchKynm4j9eKNlWK0AMI6g37wEzPZNES0PlGxyhW47jD6elWeDneZYJ_d78cHHpJJ0ojDs-N5mHZysZ8erEV1t1UK-izuQphHau/s2056/3%20olbzym.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1574" data-original-width="2056" height="490" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPRHUfFA4vpzdd7AVPCM4GGPLNuOx0fhZrJxwXRtqp-uivU3lb66_RlNQnIilBsOonxsl-hpfoJwU92B0x-2Nc0MchKynm4j9eKNlWK0AMI6g37wEzPZNES0PlGxyhW47jD6elWeDneZYJ_d78cHHpJJ0ojDs-N5mHZysZ8erEV1t1UK-izuQphHau/w640-h490/3%20olbzym.jpg" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz zrobił tak, jak rozkazał mu Błazenek. Młodzieniec wbiegł na pole, a Olbrzym ruszył
za nim. Wtem, ziemia się zatrzęsła i wrony wzbiły się w powietrze. Spłoszone ptaszyska
otoczyły Olbrzyma, który próbował je wszystkie przegonić. Młody Sprzątacz uradował się, że udało
mu się przechytrzyć Olbrzyma. Jednak radość ta nie trwała długo i Olbrzym przegonił wrony na dobre
i ponownie ruszył w pogoń za młodzieńcem. </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz biegł, ile sił w nogach, a tuż za nim biegł rozwścieczony Olbrzym, pod którym trzęsła
się ziemia. Udało się młodzieńcowi dobiec do pola ziemniaków, na którym to stał chłop z zatroskaną
miną. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka: </p><p style="text-align: justify;">- Młody Sprzątaczu, niech Olbrzym ruszy za tobą na pole. Jak tylko zatrzęsie się pod nim
ziemia, wszystkie ziemniaki wystrzelą w powietrze. Olbrzym będzie musiał je złapać, inaczej
spadną mu one wszystkie na łeb, a wtedy ty czym prędzej uciekniesz. </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz zrobił tak, jak rozkazał mu Błazenek. Młodzieniec wbiegł na pole, a Olbrzym ruszył
za nim. Wtem, ziemia się zatrzęsła i wszystkie ziemniaki wystrzeliły w powietrze. Przerażony Olbrzym
zaczął łapać je czym prędzej. Młody Sprzątacz uradował się, że udało mu się przechytrzyć Olbrzyma.
Jednak radość ta nie trwała długo i Olbrzym wyłapał wszystkie ziemniaki, odłożył na wielki stos i
ponownie ruszył w pogoń za młodzieńcem. </p><p style="text-align: justify;">Tym razem jednak Młody Sprzątacz dotarł do królewskiego zamku, w którym to słychać było jęki
głodującego króla. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:</p><p style="text-align: justify;"> - Młody Sprzątaczu, niech Olbrzym ruszy za tobą do królewskiej komnaty. Jak tylko zatrzęsie
się pod nim ziemia, wykrzykniesz ‘Potężny Królu, Władco. Przyniosłem tobie w podzięce za twą hojność podarunek z podróży. Rozkaż kucharzom zagotować wodę, gdyż dziś na kolację
zupa z Olbrzyma!’ </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz zrobił tak, jak rozkazał mu Błazenek. Wbiegł do królewskiej komnaty, a Olbrzym
ruszył za nim. Wtem Młody Sprzątacz wykrzyknął to, co rozkazał mu Błazenek, a Olbrzym stanął jak wryty.
Słyszał on bowiem wiele historii o potężnym Królu, który to apetyt miał nieposkromiony. Bojąc się, że
skończy w królewskim brzuchu, Olbrzym uciekł, gdzie pieprz rośnie. </p><p style="text-align: justify;">Młody Sprzątacz odetchnął z ulgą. Jednak Król w swej słabości, nie dosłyszał ani słowa o Olbrzymie i
zapytał: </p><p style="text-align: justify;">- Młodzieńcze, cóż to za zupa w twym wiadrze, którą chcesz mnie obdarować?
Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:</p><p style="text-align: justify;">- Potężny Królu, Władco. Ten oto Młody Sprzątacz powrócił, by uleczyć jegomość z
potwornego bólu brzucha. Odnalazł on bowiem przepis na tajemny Krupnik. Rozkaż swym
kucharzom zagotować wodę w wielkim kotle, a najesz się dziś do syta! </p><p style="text-align: justify;">Król spełnił prośbę Błazenka, po czym Młody Sprzątacz wyjął z wiadra to, co dostał od Chłopa i
Staruszki, i umieścił na dnie żeliwnego kotła. Zalał to wszystko obficie wodą, dodał garść pieprzu i soli.
Zamieszał i podał królowi do spróbowania. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuYGOtnmTZ4SIi69_DAwN3q4U-AUV-30l61w9RoCh5h0uvebWCCjBXnat5FrODdsCrQW29sFsqOXTNIunjOOcaBf4xhUEqHq7VKPCCmXQAEtJIcNPhDcdw97nR3Dewr4AU2V-ICrG_QpUGIX0FgMQRK484haqtzfcYbzBIyF-LrFSOzvWvXOlc6PVZ/s3508/krupnik%201.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2480" data-original-width="3508" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuYGOtnmTZ4SIi69_DAwN3q4U-AUV-30l61w9RoCh5h0uvebWCCjBXnat5FrODdsCrQW29sFsqOXTNIunjOOcaBf4xhUEqHq7VKPCCmXQAEtJIcNPhDcdw97nR3Dewr4AU2V-ICrG_QpUGIX0FgMQRK484haqtzfcYbzBIyF-LrFSOzvWvXOlc6PVZ/w640-h452/krupnik%201.jpg" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;">Król zjadł pierwszą miskę z apetytem, a następnie kazał
polać zupy wszystkim dworzanom. Aż w końcu na dnie kotła nie została już ani kropla. </p><p style="text-align: justify;">Uzdrowiony Król natychmiast wydał dekret, aby Krupnik uczynić zupą narodową. Następnie hojnie
nagrodził Młodego Sprzątacza oraz rozkazał nadwornym malarzom pochwycić za pędzle i uwiecznić
Młodzieńca na płótnie. </p><p style="text-align: justify;">Tak oto kończy się opowieść o bolącym brzuchu Króla, choć o Młodym Sprzątaczu i Błazenku nadal
trwa. Zbrzydło im bowiem życie w zamku i wyruszyli oni w kolejną daleką podróż. Dokąd? Tego nie
wie nikt. </p><p style="text-align: justify;">A w królestwie po dziś dzień jego mieszkańcy mawiają, że na zły dzień i niepogodę, na ból brzucha i
na miernotę, zjedz miskę Krupniku, a szczęście powróci.</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: center;">KONIEC</p><p style="text-align: center;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ9e-G-oAzxTT6ti8hKFEr8VsovjNPxNxXBI3m7NfdXm6ZgBx2xRCadPTf_8VBoCPXjwH1tkkWRKKF9vQ_sV6olo4Xat0Tm9KvlDsLzQgrOGB-7Nl_eJVkJ_SUo_RMnNyLDj82Q8n92reEjmqtg9E03AS56V5_t1YDQjpbJO2RzVYWFPMhZRuDAYJJ/s3508/4%20portret.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3508" data-original-width="2480" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ9e-G-oAzxTT6ti8hKFEr8VsovjNPxNxXBI3m7NfdXm6ZgBx2xRCadPTf_8VBoCPXjwH1tkkWRKKF9vQ_sV6olo4Xat0Tm9KvlDsLzQgrOGB-7Nl_eJVkJ_SUo_RMnNyLDj82Q8n92reEjmqtg9E03AS56V5_t1YDQjpbJO2RzVYWFPMhZRuDAYJJ/w452-h640/4%20portret.jpg" width="452" /></a></div><p style="text-align: justify;">Jak Wam się podobała bajka Moniki? </p><p style="text-align: justify;"><br />Po więcej oczywiście zapraszam na jej profile na <a href="https://www.facebook.com/monika.rysuje/" target="_blank"><b>fejsie</b></a> i <b><a href="https://www.instagram.com/monika.rysuje/" target="_blank">instagramie</a></b>. <br />A za tydzień zapraszam na drugą bajkę, tym razem mojego autorstwa. </p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4281614759393964726.post-79791399239012563422022-04-13T06:32:00.000-07:002022-04-13T06:32:38.611-07:00DAJĘ SŁOWO<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyQ-sKiz3cEKzVg0d6Cxp_uagfxT8UNpVA6TBRULYv6P2DDnfLd9brTlLOtUMKT_zg_bPC9WcHqryQ7oS0gBZ8-OWmVvIePVP-ZzHuFeMEuK52dmzb5lEtjwNmyqSYi_trTppAcpT1JP7wT9b-nzONwzPZwJPftEGgCBmzpKmSPj-Gz-Jv1l9Jjtfr/s2456/IMG_0703.PNG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Daję słowo" border="0" data-original-height="2427" data-original-width="2456" height="632" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyQ-sKiz3cEKzVg0d6Cxp_uagfxT8UNpVA6TBRULYv6P2DDnfLd9brTlLOtUMKT_zg_bPC9WcHqryQ7oS0gBZ8-OWmVvIePVP-ZzHuFeMEuK52dmzb5lEtjwNmyqSYi_trTppAcpT1JP7wT9b-nzONwzPZwJPftEGgCBmzpKmSPj-Gz-Jv1l9Jjtfr/w640-h632/IMG_0703.PNG" width="640" /></a></div><p><b><i> Na warsztacie: opowieści, ilustracje, współpraca</i></b></p><p><b><i><br /></i></b></p><p style="text-align: justify;">Dziś chciałem Wam opowiedzieć trochę o takim paszyn projekcie, który z Moniką Łukomską pitrasiliśmy na boku przez ostatnich kilka miesięcy. Monika jest, podobnie jak ja, opowiadaczką, ale poza tym ma jeszcze jedną supermoc - <a href="https://www.facebook.com/monika.rysuje" target="_blank"><b>Monika Rysuje! </b></a>Nie dość, że robi to naprawdę dobrze, to jeszcze znajdziecie ją w mediach społecznościowych pod takim właśnie adresem <a href="http://monika.rysuje">monika.rysuje</a>. Przy niej moje rysuneczki są wyjątkowo koślawe, ale mimo wszystko, też nie czuję się najgorszym rysownikiem. Oboje mamy więc podobne supermoce, w związku z czym postanowiliśmy, że jakoś je połączymy. </p><p style="text-align: justify;">Zgadaliśmy się przy okazji premiery sztuki poświęconej opowiadaczom <i>Historja</i>, której bohaterami byliśmy oboje i od słowa do słowa, postanowiliśmy coś razem zrobić. Z tego właśnie wykluł się projekcik: "Daję Słowo". </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">SŁOWO DAJĘ, ŻE DAJĘ SŁOWO</h3><p style="text-align: justify;">O co w nim chodzi? To było takie nasze wyzwanie słowno rysunkowe, składające się z dwóch etapów: W pierwszym każde z nas dawało drugiemu po trzy słowa, na podstawie których to drugie miało napisać baśń.</p><p>Mnie dostały się następujące słowa:</p><p style="text-align: center;">DŻELADA, ZIELONY KAMIEŃ, KILIMANDŻARO</p><p>Monice zaś: </p><p style="text-align: center;">WIADRO, BŁAZENEK, KRUPNIK. </p><p style="text-align: justify;">Na napisanie baśni daliśmy sobie dwa tygodnie, a kiedy już teksty były gotowe, przyszedł czas na ich ilustrowanie. I to też zrobiliśmy na krzyż - to znaczy mnie przyszło zilustrować baśń Moniki, a Monice moją. </p><p style="text-align: justify;">Zabawa była z tym przednia, a i stresik niemały (zważyszy na różnicę poziomów pomiędzy naszymi graficznymi umiejętnościami. W końcu obie baśnie i oba komplety ilustracji zostały ukończone. </p><p style="text-align: justify;">Jak to wszystko wyszło? Jakie baśnie zostały zainspirowane tymi słowami? Jakie ilustracje zostały zainspirowane tymi baśniami? Tego nie dowiecie się dzisiaj! A... juuuuż w najbliższy wtorek. </p><p style="text-align: justify;">Dziś chciałem przedstawić Wam Monikę (jeśli jeszcze jej nie znaliście) i założenia naszego projektu. Przy okazji - Monika wygląda tak: </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju11x-uQAuPbvchvMVVnXuR4tDL-4e3FSVOcnZBHSkf_snsRRi_RekwVTj0ZJ0i9BC0VCPo07QrT3Va0xfIkxw2GkBaSs1zlRK8ZRVDJoo5Q15T17dmzyHQBe1EmjST6faeUvv5WB8KCxXoJAdvo2OL_97bgNF8-PC7bnAds_F_cV9Osg2A2poy8lR/s4293/IMG_0706.PNG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4293" data-original-width="4160" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju11x-uQAuPbvchvMVVnXuR4tDL-4e3FSVOcnZBHSkf_snsRRi_RekwVTj0ZJ0i9BC0VCPo07QrT3Va0xfIkxw2GkBaSs1zlRK8ZRVDJoo5Q15T17dmzyHQBe1EmjST6faeUvv5WB8KCxXoJAdvo2OL_97bgNF8-PC7bnAds_F_cV9Osg2A2poy8lR/w620-h640/IMG_0706.PNG" width="620" /></a></div><br /><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">PASZYN PROJEKTY </h3><p style="text-align: justify;">Przy okazji chciałem napisać coś jeszcze: jak ważne jest mieć takie projekty na boku. Szczególnie, kiedy życie dociska i nie bardzo wiemy, w co ręce włożyć. Kiedy nasz mózg potrzebuje resetu, a serce musi podładować się czymś, co go uraduje, paszyn projekty (ang. <i>passion projects</i>) stają się koniecznością. Jako odskocznia dla myśli i poruszenie w miejscu, które po prostu sprawia nam radość. Nawet jeśli moja praca polega na dość intensywnym eksploatowaniu kreatywności, dzięki tej zabawie poczułem, że poruszam jej nowe zasoby (kreatywności, nie pracy). </p><p style="text-align: justify;">Myślę, że chodzi przede wszystkim o to, że nic nas do takiego projektu nie zmusza i jedziemy na czystym entuzjazmie, czego nie da się uzyskać w pracy, nawet jeśli zasadniczo robimy tam dokładnie to samo. Czy powstają dzięki temu lepsze rzeczy? Nie wiem! Czy dobre - sami będziecie mogli się przekonać już w następny wtorek. </p><p>Bo plan wydawniczy jest następujący: </p><p><b>19 kwietnia</b> na blogu pojawi się baśń Moniki z moimi ilustracjami, a tydzień później, </p><p><b>26 kwietnia</b> przyjdzie czas na moją baśń, tym razem ilustrowaną przez Monikę. </p><p><br /></p><p>W międzyczasie zapraszam do odwiedzenia profilu Moniki na <a href="https://www.facebook.com/monika.rysuje" target="_blank"><b>Facebooku</b></a> albo <a href="https://www.instagram.com/monika.rysuje/" target="_blank"><b>Instagramie</b></a> (w zasadzie to obu - koniecznie polubcie!). </p><p>I zajrzyjcie też do słuchowiska, którego jedną z bohaterek jest nie kto inny, jak właśnie Monika... a na pewno tytuł to cytat z niej: <b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=oBnFqHTPUwk" target="_blank">Kiedy jesteś między wodą a lwem morskim... uciekaj!</a></b> </p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p>Baśnie na warsztaciehttp://www.blogger.com/profile/08833587814534958118noreply@blogger.com0